-Gotowa?-spytał, gdy stanęli przed drzwiami dormitorium chłopców z piątego roku.
-A co jak coś nie pójdzie według tego twojego wspaniałego planu?-Ophelia wciąż wahała się nad słusznością ich postępowania.
Szatyn spojrzał kątem oka na jej zatroskaną twarz i czule ujął jej dłoń.
-Hej, spójrz na mnie blondi-zachęcił, a kiedy miał przed sobą jej wzburzone niczym ocean tęczówki, uśmiechnął się pocieszająco zataczając kciukiem, na wierzchu jej dłoni małe okręgi-To tylko zwykła gra, wszystko pójdzie dobrze. Zaufaj mi kochana.
-Nie wiem, czy to co robimy jest dobre Syriuszu-mruknęła pod nosem spuszczając wzrok na buty.
-Nie mamy innego wyjścia Hel-wolną ręką chwicił za jej podbródek, znów nakierowując go na swoją twarz-Jutro skończymy tą szopkę. Musimy to zrobić-dodał.
Ophelia mimo ogromnych obaw zmusiła się do przyznania mu racji i przełknęła głośno ślinę. Wiedziała, że nigdy nie będzie bardziej gotowa.
-Jak mocno mamy się pokłócić?-zapytała już prawie chwytając za klamkę.
-Tak żeby nam uwierzyli-odpowiedział zgodnie ze swoimi założeniami-Zaczekaj Hel-zatrzymał ją-Pamiętaj, że nie ważne co powiem i jak bardzo na siebie nawrzeszczymy to nigdy nie mówiłem tego na poważnie. Dobrze?-chciał się upewnić.
-Wiem, spokojnie-zapewniła biorąc głęboki wdech-Zawsze będziesz dla mnie jednym z najważniejszych. Jak brat-przyznała mocniej wtulając się w jego bok.
-Ja też cię uwielbiam słońce-odparł po czym odsunął się, ucałował ją w czoło i wypuścił z objęć kiwając głową w stronę drzwi.
Miała zacząć i to chyba przerażało ją najbardziej.
Blondynka spojrzała na niego pozorozumiewawczo, odczekała parę sekund i wreszcie nacisnęła na klamkę rozpoczynając całe przedstawienie.
-Mam cię dosyć!-krzyknęła wbiegając do dormitorium Huncwotów, a tuż za jej plecami pojawił sie szatyn, z typowym dla siebie, dumnym uśmieszkiem-Mówiłam ci, żebyś odpuścił ale ty jak zawsze musisz drążyć temat!-dodała udając rozwścieczoną i omiotła nerwowym spojrzeniem siedzących na łóżkach James'a, Remus'a i Peter'a.
Nie wiedziała jednak, że Syriusz chciał się posunąć w tym wszystkim do ekstrymalnych środków, wywołując kłótnię z prawdziwego zdarzenia. Cwaniak nawet na chwilę nie zamierzał wyjść ze swojej roli.
-A ja prosiłem cię, żebyś schowała dumę do kieszeni i przyznała się, że do niego wzdychasz-odpowiedział chłodno mierząc ją z góry na dół wzrokiem.
Spojrzała na niego z najprawdziwszym przerażeniem, on chyba nie zamierzał... Nie mógł!
-A teraz się wymigujesz-lekceważąco wzruszył ramionami-Jak zwykle, kiedy trzeba stanąć z prawdą twarzą w twarz uciekasz i chowasz się jak tchórz-dodał wytykając w jej stronę palcem.
-Słucham?!-jej głos nagle stał się o wiele bardziej piskliwy i drżał tak jak gdyby miała go zaraz stracić na dobre-Chyba sobie ze mnie żartujesz! To ty-również ruszyła w jego stronę-A nie ja, zachowujesz się jak gówniarz. Chcesz udowodnić innym coś czego sam nie potrafisz zaakceptować! Zrobisz wszystko, byle by tylko wszyscy mówili o wielkim Syriuszu Black'u...
-Och daj już spokój-uniósł ręce w geście obronnym-Kłamiesz jak z nut! Myślisz, że łatwo wytrzymać tą twoją mentalność małej dziewczynki. Zachowujesz się jak byś była pępkiem świata!
Przyglądający się temu Huncwoci, nie reagowali, tak właściwie to nawet nie wiedzieli jak mogliby w tej chwili zareagować. Remus odłożył czytaną książkę, Peter schował pudełko fasolek, a James zaprzestał czyszczenia trzonka miotły.
CZYTASZ
Wykapany Gryfon • James Potter
FanfictionJames nigdy nie spodziewałby się, że zakocha się we własnej przyjaciółce. Nie spodziewałby się też, że ta sama niby nie pozorna blondynka, bez ostrzeżenia zagra sobie na jego uczuciach. A już na pewno nie spodziewałby się, że mimo tego wciąż niczym...