Rozdział 11

1.5K 91 5
                                    

To wtorkowe popołudnie było nad wyraz ciepłe i słoneczne. Dlatego też nic dziwnego, że tuż po zajęciach większość uczniów odpuściła sobie odrabianie prac domowych i w pełni korzystała z pięknej pogody na błoniach szkolnych.

-Hej Luniek zaczekaj!-Syriusz ruszył biegiem za przyjacielem-Szlak! Czemu akurat to ja gonię?!-przeklnął chcąc złapać blondyna.

-Dawaj Łapo!-odkrzyknął przyspieszając-Nie złapiesz mnie w życiu!-zaśmiał się.

-A przekonamy się?-spytał zacięcie.

-Lepiej obierz sobie inny cel frajerze-zarechotał Lupin odwracając się w tył.

I to właśnie był jego najistotniejszy błąd, bo chwilę później runął jaki długi na ziemię, a jego prawa stopa wygięła się w nienaturalny sposób, przysparzając mu tym dużo bólu.

-Cholera-syknął pod nosem przyciągając do siebie bolącą stopę.

-Remus!-usłyszał za sobą krzyk przyjaciół, którzy w mgnieniu oka znaleźli się tuż obok.

-Co się stało?-spytała Helia oglądając kostkę, która z każdą chwilą puchła coraz to mocniej i robiła się niebezpiecznie sina-Chyba jest skręcona-stwierdziła-Bardzo boli?-zapytała znów.

-Przewróciłem się-wyjąkał krzywiąc się, gdy dotknęła urazu-Auu!-wrzasnął, podczas gdy próbowała lekko przekręcić mu stopę w bok.

-To na pewno nie lekkie stłuczenie-stwierdziła łapiąc go pod pachę-Dalej Łapo musimy zabrać go do Skrzydła Szpitalnego-postanowiła, gdy zamiast Syriusza przy jej boku pojawił się James i pomógł przyjacielowi.

-Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała!-usłyszeli za sobą gruby i ostentacyjnie ironiczny głos.

-Odwal się Snape-westchnęła Marlena-Nie mamy dziś głowy z tobą dyskutować.

-Właśnie idź zaszyj się w lochach, tam gdzie twoje miejsce-poprała ją Dorcas.

Szatyn nie wiele jednak zrobił sobie z ich ostrzeżeń i podszedł jeszcze bliżej dzielnie dzierżąc w dłoniach różdżkę.

-Co za wysoko podniosłem korzeń wierzby Lupin?-zapytał z typowym dla siebie uśmiechem.

Gryfoni przystanęli patrząc na niego z chęcią mordu. A więc już wiadomo, komu powinni dać nauczkę za wypadek Remusa.

-To ty!-oskarżył go Potter i zarzucił ramię blondyna na plecy Syriusza, po czym podszedł do znienawidzonego Ślizgona-Zrobiłeś to specjalnie!

-Pewnie, że ja-odparł.

Niespodziewanie nabrał nagłej odwagi, będąc szczerze dumnym z samego siebie.

-Wczoraj podłożyliście mi Łajnobombę do torby i myśleliście, że pozostanę wam dłużny? Myśleliście, że nie dam rady odgryźć się jakieś bandzie idiotów?-pytał pewny siebie.

-Zatłukę-warknął pod nosem okularnik i ruszył biegiem w stronę Snape, którego najwidoczniej zaczęła opuszczać zuchwałość i skulił się w sobie-Zaraz pożałujesz, że się urodziłeś Wycierusie-splujnął przez ramię wyciągając w stronę czarnowłosego różdżkę.

-Uważasz, że się ciebie boję?-spytał przeciwnik zdobywając się na trochę wyższy ton.

-Uważam, że powinieneś zacząć-odparł podwijając rękawy koszuli-Exper...

-Co tu się dzieje?!-po błoniach rozległ się piskliwy głos Prefekt Gryffindoru, a chwile później jego właścicielka stała tuż przed nimi, wraz z zebranym wokół tłumem uczniów z piątego roku-Znowu go gnębisz Potter?-zapytała wściekle, a jej policzki przybrały kolor dojrzałego pomidora.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now