Niedługo później Błędny Rycerz był już na miejscu, obwieszczając blondynce o końcu ich podróży. Dziewczyna na irytujący głos gadającej czaszki, odkleiła się od szyby autobusu i przetarła zmęczoną twarz. Z niechęcią przyjęła też fakt, że sukienka, którą właśnie miała na sobie była już w bardzo opłakanym stanie. Rany i zadrapania na jej nogach po rozgrzaniu stały się jeszcze bardziej widoczne i zaczęły piekielnie piec i krwawić. Dlatego też jedynym powodem do szczęścia było to, że w końcu znalazła się w Dolinie Godryka i liczyła, że Potter'owie przyjmą ją pod swój dach, o ile James przestanie się na nią w końcu złościć.
Zawieszając małą torebkę, na odkrytym zmarzniętym, ramieniu wysiadła z autobusu, jednocześnie dziękując kierowcy, który nawet nie chciał zapłaty za tą "małą" podróż. Do tego był tak życzliwy i miły, że złożył jej świąteczne życzenia i chwilę później odjechał dalej z piskiem opon.
W tamtym momencie Helia po prostu nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu, ten mężczyzna na prawdę rozchmurzył jej ten burzowy i smutny dzień. Ale czas i temperatura goniły, a z minuty na minutę zapadał coraz to większy mrok. Dlatego też musiała iść dalej a już najlepiej biec.
Z racji tego, że dom państwa Potter'ów był zaledwie kilometr dalej, po piętnastominutowym szybkim truchcie, Gryfonka w końcu stanęła pod drzwiami i lekko zapukała, w duchu modląc się by rodzice James'a udzieli jej schronienia.
Dokładnie parę sekund później zdało się słyszeć z drugiej strony drzwi cichy rumot, a zaraz potem wrota domu przyjaciela otworzyły się szeroko.
-Dzień dobry, w czym mogę służy... Na Merlina! Dziecko kochane co ci się stało?!-powitał ją zmartwiony głos Euphemi, która kompletnie nie spodziewała się odwiedzin takiego gościa.
-Długo by opowiadać-westchnęła w odpowiedzi-Przepraszam, że przeszkadzam ale czy mogłabym wejść? Nie mam dokąd iść-poprosiła siłą powstrzymując się by znów nie zanieść się płaczem.
-Och, oczywiście! Proszę wejdź do środka kochanie- powiedziała kobieta i przepuściła ją w drzwiach-Jak ty wyglądasz Hel... Zresztą pytania potem, teraz ważne żebyś nie zmarzła jeszcze bardziej. Już wstawiam wodę na ciepłą herbatę, proszę weź to-wcisnęła w jej zmarznięte dłonie gruby wełniany sweter-Już wołam James'a-zdecydowała i pomogła włożyć jej ubranie-James! James chodź tu szybko!-krzyczała tak głośno, że byłaby wstanie zwołać do swojego domu przynajmniej połowę czarodziejów z całej Doliny Godryka.
-Już idę!-ze strony schodów usłyszeć się dało głos chłopaka, który dosłownie chwilę po wołaniu matki zbiegł po schodach na hol-Co tam mamuś?-zapytał z uśmiechem ale gdy tylko odwrócił się za siebie zobaczył niebieskooką, która stała przy drzwiach trzęsąc się jak galereta-Helia?!-zszokował się.
Miała potarganą suknię, pełno ran na rękach i nogach a do tego była aż fioletowa z zimna. Wystarczyło jedno spojrzenie by wiedział, że stało się coś strasznego. Coś na co na pewno nie powinien pozwolić.
-Cześć Jamie-przywitała się cicho, a kiedy zobaczyła z jaką troską i ciepłem na nią spojrzał nie była już wstanie dłużej powstrzymywać łez i dosłownie rozpłakała się jak małe dziecko.
Widząc jej wybuch nie zastanawiał się długo, tylko szybko znalazł się tuż obok i przytulił ją z całych sił. Nie pamiętał już o złości, którą do niej żywił, tak właściwie to w ułamku sekundy całkowicie zapomniał o bólu i cierpieniu jakim trapił się od kilku dni.
Teraz liczyło się dla niego tylko to, że znów miał ją przy sobie. Że mógł trzymać ją w swoich ramionach i całować w czoło w kółko powtarzając, że jest już bezpieczna, że nikt jej już nie skrzywdzi i jak strasznie cieszy się, że do niego przyszła.
YOU ARE READING
Wykapany Gryfon • James Potter
FanfictionJames nigdy nie spodziewałby się, że zakocha się we własnej przyjaciółce. Nie spodziewałby się też, że ta sama niby nie pozorna blondynka, bez ostrzeżenia zagra sobie na jego uczuciach. A już na pewno nie spodziewałby się, że mimo tego wciąż niczym...