Rozdział 28

1.1K 66 9
                                    

Niedługo później Błędny Rycerz był już na miejscu, obwieszczając blondynce o końcu ich podróży. Dziewczyna na irytujący głos gadającej czaszki, odkleiła się od szyby autobusu i przetarła zmęczoną twarz. Z niechęcią przyjęła też fakt, że sukienka, którą właśnie miała na sobie była już w bardzo opłakanym stanie. Rany i zadrapania na jej nogach po rozgrzaniu stały się jeszcze bardziej widoczne i zaczęły piekielnie piec i krwawić. Dlatego też jedynym powodem do szczęścia było to, że w końcu znalazła się w Dolinie Godryka i liczyła, że Potter'owie przyjmą ją pod swój dach, o ile James przestanie się na nią w końcu złościć.

Zawieszając małą torebkę, na odkrytym zmarzniętym, ramieniu wysiadła z autobusu, jednocześnie dziękując kierowcy, który nawet nie chciał zapłaty za tą "małą" podróż. Do tego był tak życzliwy i miły, że złożył jej świąteczne życzenia i chwilę później odjechał dalej z piskiem opon.

W tamtym momencie Helia po prostu nie mogła powstrzymać się od lekkiego uśmiechu, ten mężczyzna na prawdę rozchmurzył jej ten burzowy i smutny dzień. Ale czas i temperatura goniły, a z minuty na minutę zapadał coraz to większy mrok. Dlatego też musiała iść dalej a już najlepiej biec.

Z racji tego, że dom państwa Potter'ów był zaledwie kilometr dalej, po piętnastominutowym szybkim truchcie, Gryfonka w końcu stanęła pod drzwiami i lekko zapukała, w duchu modląc się by rodzice James'a udzieli jej schronienia.

Dokładnie parę sekund później zdało się słyszeć z drugiej strony drzwi cichy rumot, a zaraz potem wrota domu przyjaciela otworzyły się szeroko.

-Dzień dobry, w czym mogę służy... Na Merlina! Dziecko kochane co ci się stało?!-powitał ją zmartwiony głos Euphemi, która kompletnie nie spodziewała się odwiedzin takiego gościa.

-Długo by opowiadać-westchnęła w odpowiedzi-Przepraszam, że przeszkadzam ale czy mogłabym wejść? Nie mam dokąd iść-poprosiła siłą powstrzymując się by znów nie zanieść się płaczem.

-Och, oczywiście! Proszę wejdź do środka kochanie- powiedziała kobieta i przepuściła ją w drzwiach-Jak ty wyglądasz Hel... Zresztą pytania potem, teraz ważne żebyś nie zmarzła jeszcze bardziej. Już wstawiam wodę na ciepłą herbatę, proszę weź to-wcisnęła w jej zmarznięte dłonie gruby wełniany sweter-Już wołam James'a-zdecydowała i pomogła włożyć jej ubranie-James! James chodź tu szybko!-krzyczała tak głośno, że byłaby wstanie zwołać do swojego domu przynajmniej połowę czarodziejów z całej Doliny Godryka.

-Już idę!-ze strony schodów usłyszeć się dało głos chłopaka, który dosłownie chwilę po wołaniu matki zbiegł po schodach na hol-Co tam mamuś?-zapytał z uśmiechem ale gdy tylko odwrócił się za siebie zobaczył niebieskooką, która stała przy drzwiach trzęsąc się jak galereta-Helia?!-zszokował się.

Miała potarganą suknię, pełno ran na rękach i nogach a do tego była aż fioletowa z zimna. Wystarczyło jedno spojrzenie by wiedział, że stało się coś strasznego. Coś na co na pewno nie powinien pozwolić.

-Cześć Jamie-przywitała się cicho, a kiedy zobaczyła z jaką troską i ciepłem na nią spojrzał nie była już wstanie dłużej powstrzymywać łez i dosłownie rozpłakała się jak małe dziecko.

Widząc jej wybuch nie zastanawiał się długo, tylko szybko znalazł się tuż obok i przytulił ją z całych sił. Nie pamiętał już o złości, którą do niej żywił, tak właściwie to w ułamku sekundy całkowicie zapomniał o bólu i cierpieniu jakim trapił się od kilku dni.

Teraz liczyło się dla niego tylko to, że znów miał ją przy sobie. Że mógł trzymać ją w swoich ramionach i całować w czoło w kółko powtarzając, że jest już bezpieczna, że nikt jej już nie skrzywdzi i jak strasznie cieszy się, że do niego przyszła.

Wykapany Gryfon • James PotterWhere stories live. Discover now