Eighteen

744 69 34
                                    

   Słyszę głośny płacz Alluki, oraz duży huk. Nie ma to dla mnie w tej chwili znaczenie. Jestem skupiona na coraz bardziej zimnym ciele białowłosego.
  — Alluka, co się — słyszę głos Gona, jednak nie kończy, widząc w jakim stanie jest dziewczyna. Patrzy to na nią, na mnie i na Killuę. Odwracam siędo chłopaka i spoglądam w jego oczy. Patrzymy tak przez dłuższy moment, a z moich oczu ciurkiem lecą łzy. Odkrywam wzrok od Gona i mocniej przytulam białowłosego.
  — Wstawaj, nie udawaj, przecież wiem, że nic ci nie jest — szepczę mając nadzieję, że chłopak mniw usłyszysz i wstanie śmiejąc się z naszej reakcji.
  — Kochanie... — ojciec wyciąga w moją stronę rękę, którą odrącam i mocniej przytulam ciało chłopaka.
  — To twoja wina! Gdyby nie twój pomocnik, dalej by żył. Był by tutaj i patrzył na mnie swoimi błękitnym oczami, które przypominają mi niebo! Spojrzeniem, które przyprawia mnie i dreszcze. Uśmiechał się tak, jak tylko on potrafi! Był by tutaj, ze mną! Walczyłby, aby uratować siostrę. Użyłby elektroniki, którą przypomina mi burzę  którą tak kocham oglądać. Ale tetaz go nie ma. Przez Ciebie! — krzyczę, a z moich oczu leci coraz więcej łez. Czarnowłosy mężczyzna patrzy na mnie zdziwiony, po czym odwraca się w stronę kobiwty przy fotelu.
  — C-czy ona? — pyta, jednak nie interesuję mnie o czym w tym momencie pomyślał. Kobieta kiwa tylko głową, a ja zdesperowana odkładam ciało chłopaka i zaczynam robić masaż serca.
  — Nie zabieraj go, nie zabieraj go, nie zabieraj go — mówię pod nosem przy każdym wciśnięciu klatki piersiowej. — Zabierz wszystko co chcesz odemnie, ale zostaw mi go — łkam głośno, po czym oglądam głową na klatkę piersiową białowłosego, zdając sobie sprawę z tego, że dalsza walka nie ma sensu. Czuję jak ktoś mnie przytula, a gdy czuję łzy na koszulce to wiem, że jest to Alluka. Nie przejmuję się tym zabardzo i dalej leżę na klatce piersiowej chłopaka.
  — Gon, nie teraz — słyszę cichy głos Kurapicy i patrzę na chłopaka, który trzyma Gona za ramię chcąc mu uświadomić, że nie jest to czas na zabijanie trójki żyjących wrogów. Jednak czy oni naprawdę są wrogami? Jest moim ojcem, nie chciał nic mu zrobić. To wina jego podwładnych, nie jego. Szukał mnie przez tyle lat, nie poddając się. Nie! Zabił go! Gdyby nie on, nic by się nie stało! Gdyby nie powiedział...
  — Sumie — słyszę krzyk Leorio i patrzę na niego z łzami w oczach. Pociąga mnie od chłopaka, mimo mojego sprzeciwu i wyciągając coś z teczki, próbuję mu pomóc. Patrzę na to zdając sobie sprawę, że to nic nie da. Killua umarł. A jedynym sposobem, aby go uratować jest oddenie mu życia, jednak...
  — Mogę go uratować — mówię, a każdy patrzy na mnie zdziwiony. Podchodzę do chłopaka i wyrywam mały włos z jego głowy, po czym wsadzam go do fiolki. Wyciągam nóż, aby przeciąć swoją skórę jednak coś mnie powstrzymuję.
  — Nie Mogę ci na to pozwolić. Nie kiedy wreszcie cię znalazłem — mówi món ojciec, a ja patrzę na niego pustym wzrokiem.
  — Moje życie będzie niczym bez niego. Będę jak skorupa ślimaka, jednak pusta. Bez niczego — mówię mając nadzieję, że mnie puści, jednak to nie następuję.
  — Mimo wszystko nie mogę. Jesteś moją córką — mówi, a ja próbuję się wyrwać z jego uścisku.
  — Ale ja go kocham! — krzyczę i wyrywam się. Czarnowłosego łapie twójka moich przyjaciół. Uśmiecham się na ich pomoc i przecinam skórę. Czuję ogromny ból, jednak pozwalam dużej stróżce krwi wpłynąć do filki z włosem chłopaka. Biały kosmyk wchłania moją ciemno-czerwoną krew i staję się jasno-czerwony. Czuję jak robi mi się słabo, a obraz się przede mną zamazuję.
  — Puście mnie, inaczej ona umrzę! — to było ostatnie co udało mi się usłyszeć.

   Jak zawsze przede mną rozciągała się ciemność. Nie wiedziałam nic, oprócz czarnej postaci przedemną.
  — Dawno Cie tu nie było — mówi, a ja podnoszę głowę patrząc na niego. Kiedy dostrzega moje łzy, widocznie się spina. Podbiegam do niego i najmocniej jak mogę przytulam.
  — Uratuj go, błagam, pomóż mu — krzyczę i moczę czarną szatę mężczyzny.
  — Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie mogę — mówi, a ja szybko patrzę na niego.
  — Zrobię wszystko, dosłownie wszystko, tylko błagam pomóż mu. Oddam nawet swoje życie! — krzyczę i pierwszy raz widzę jego twarz. Skóra wydaje się szara z licznymi pęknięciami i blizną od łyku brązowego do lini szczęki. Ma ciemnoszare tęczówki, które mogłyby hipnotyzować ludzi.
  — Nie zgadzam się na to! — słyszę krzyk i odwracam się w stronę mojego Ojca.
  — C-co ty tu... — nie kończę bo czarnowłosy domyślając się mojego pytania sam odpowiada.
  — Mam taką samą moc co ty. To przezemnie ją posiadasz, chodziaż, powiem Ci, że nie sądziłem, że aż tak się zaprzyjaźnisz z Shinigami — odwracam się w stronę czarnowłosego i szybko kręcę głową.
  — Nie Mogę pozwolić aby zginął. Ma tylko 16 lat! Rodzinę i przyjaciół.ęnie zginie przezemnie! — krzyczę i zaciskam dłonie w pięści, na tyle mocno, że moje palce zaczynają boleć.
  — Jego życie też nie będzie miało bez ciebie sensu — mówi, a ja patrzę na niego zdziwiona.
  — On mnie nienawidzi.
  — Skarbie, jesteś tak samo głupia jak matka — śmieje sie cicho i podchodzi do Shinigami.
  — Możemy się przenieść do twojego pokoju?
  — Jasne — mówi i chwilę później ciemność się rozjaśnia, a my znajdujemy się w średniej wielkości sypialni. Ściany są ciemnoczerwone, nIczym krew, na podłodze znajdują się czarne panele. Po prawej stoi łoże małżeńskie z ciemnego drewna, oraz czerwoną pościelą. Ściany ozdobione są zdęciami rodzinnymi, a na środku pokoju znajduję się stolik trzy osoby, z tego samego derwna co łóżko. Rozglądam się zdziwiona, po czym siadam na krześle, wraz z pozostałą dwójką.
  — Czemu nie mówiłeś, że moszezz tak zrobić? — pytam rozglądając sie dokładnie po pomieszczeniu.
  — Bo przebywałabyś tu jeszcze więcej. A dobrze wiesz, że nie możesz — odpowiada, a ja uśmiecham się nerwowo.
  — Nie ważne. Oddaj moje życie jemu — mówię całkowicie poważniejąc.
  — Nie ma mowy. Nie zgadzam się. Oddaj moje — patrzę na niego zdziwiona. Spogląda na mnie z lekkim uśmiechem. — To moja wina, że znajduję się w takim stanie. Chciałem coę znaleźć, bo sądziłem, że źle cię tam traktują. Widzę, jednak, że na tyle dobrze, by się w nim zakochać. Chcę abys była szczęsliwa i żyła długo.
  — T-Tato, nie rób tego — mówię zacinając się. Nagke przypominam sobie wszystkie wspomnienia z nim. Jak uczył mnie mówić. Jak stawiał ze mną moje pierwsze kroki. Jak robiliśmy żarty mamie.W moich oczach pojawiły sie łzy. Szybko łapie za dłoń taty, aby nie dał podpisu, jednak jest już za późno. Patrzy na mnie z delikatnym uśmiecham, a ja widzę jak złote motylki wydobywają się z jego podpisu, otaczając go.
  — T-tatusiu, kocham cię — mówię to co mówiłam jak byłam dzieckiem. Jego uśmiech porzesza się, a on sam znika.
  — Właśnie te słowa chciałem usłyszeć — słyszę i opadam na podłogę płacząc. Za dużo się stało, za dużo się działo. Prawie straciłam osobę, którą kocham i straciłam kogoś kto kochał mnie mimo wszystko.
  — Wracaj do siebie — mówi Shinigami, a ja kiwam głową. Po chwili czuję dreszcze i już wiem, że jestem w świecie. Otwieram oczy i podbiegam do ciała Ojca. Opadam na nim, mocno przytulając.
  — Dziekuję za wszystko, za to, że oddałeś swoje życie dla niego, dla mnie. Kocham cię i przepraszam, za to co o tobie myślałam, przez te wszystkie lata — moczę łzami czarny płaszcz Ojca, a po chwili czuję ciepłą dłon na ramieniu.
  — Sumi — nie wiele myśląc, wstaję i całuję usta białowłosego.
  — Tak się cieszę, że żyjesz — patrzę na czerwonegi chłopaka i zaczynam rozumieć co zrobiłam. Słyszę szczęśliwe krzyki Gona i Alluki.
  — Też cię kocham — mówi Killua i całuję mnie jeszcze raz.




❞𝐩𝐨𝐝𝐫𝐨𝐳 𝐳𝐲𝐜𝐢𝐚 𝐜𝐨𝐫𝐤𝐢 𝐬𝐦𝐢𝐞𝐫𝐜𝐢❞ killua x oc Where stories live. Discover now