Seven

859 79 3
                                    

   Budzę się w jakimś średniej wielkości pokoju. Na dworze było strasznie ciemno, Alluka spała na biodrach Killuy, który siedział i coś czytał. Gon już dawno spał niedaleko mnie.
  — Późno jest idź spać — mówie na tyle cicho, aby nie obudzić dwójki śpiących i na tyle głośno, by mógł mnie usłyszeć. Spojrzał na mnie, jednak zaraz znowu wrócił wzrokiem na kartki.
  — Skąd mam wiedzieć czy nie uciekniesz jak pójdę spać — pogłaskał Allukę po głowie, jakby chciał mi uświadomić, że powiedział to dla niej. Zrezygnowana kładę się na boku, tyłem do niego i znowu próbuję zasnąć.
  — Nawet nie wiesz czemu odeszłam...
  — Nie jest ważne dlaczego, tylko to, że to zrobiłaś — podnoszę się i patrzę na niego. Wstaje gwałtownie i podchodzę do mojej torby. Wyciągam z niej dwa koce, jednym rzucam w twarz białowłosego, a drugim przykrywam starannie Gona. Widzę jak chłopak przytula i przykrywa Allukę i znowu się uśmiecham.
  — Moje odejście miało swoje powody, zrozum to — siadam na podłodze i opieram się o ścianę. Zamyślona patrzyłam na sufit. — Nikt nie wiedział czy to możliwe. A co jeśli tak, jeśli tą osobę by coś spotkało. Wykonywałam wszystko tak jak miałam wykonywać. Nie było żadnego zadania, które bym odmówiła. Jednak jak tylko to wyszło na jaw, jak tylko ja zdałam sobie z tego sprawę... Zaczełam się bać. W końcu jeśli nie zdołam spełnić jakiegoś życzenia, nie tylko ja byłam narażona, ale również ta osoba. Illumi to zauważył, a jak tylko dowiedział się prawdy, kazał mi zniknąć. Zostawienie Alluki to była najtrudniejsza decyzja. Jednak gdy przemyślałam wszystko. Wolałaby stracić mnie niż — spoglądam na chłopaka. Patrzy prosto na mnie, a jego błękitne oczy wydają się świecić. — Zresztą, nie ważne — śmieje się i opuszczam głowę. — Nie wierzę, że dałeś się tak nabrać, pf.
 — Nie nabrałem się. Wiedziałem, że kręcisz — mówi lekko zbyt energicznie, a na jego twarzy pojawia się lekki rumieniec. Porusza się niebezpiecznie. Alluka na jego kolonach mruczy coś pod nosem i lekko się przekręca. Automatycznie zastyga w bezruchu, a ja śmieję się cicho pod nosem. - Co się tak bawi?
  — Nic takiego —  mówię z lekkim uśmiechem i zamykam oczy przechylając głowę do tyłu. — Chciałabym tylko odzyskać brazoletkę — szepczę i powoli otwieram oczy. Lekko się wzdrygam, gdy nademną stał chłopak.
  — Jest aż tak ważna? — pyta, a ja kiwam głową wstając. Podchodzę do okna kładąc na nim dłoń. Spoglądam na czarnowłosą, chłopak idealnie ułożył ją na poduszkę.
  — Jedyna rzecz, która ma jakieś miła wspomnienia — szepczę i siadam na parapecie przy oknie. Patrzę na czarną przestrzeń. Między naszą dwójką zapadła cisza, dlatego zamykam oczy i opieram czoło o szybę. Nie wiem ile tak jestem, jednak z moich rozmyślań wyrywa mnie nierównomierne uderzanie o szybę. Lekko otwieram oczy widząc małe kropelki na szkle. Uśmiecham się i rozglądam po pomieszczeniu. Killua zasnął, czyli cała trójka śpi. Cicho wstaje i podchodze do plecaka. Wyciągam z niego zeszyt i swój telefon, zabieram jeszcze koc i ostatni raz rozglądając się po pomieszczeniu wychodzę. Idę powoli prosto przed siebie, na korytarz z wielkimi oknami.
   Kiedy tylko tam docieram, owijam się w koc i siadam na jednym z parapetów. Opieram głowę o szybę i zamykam oczy. Naprawdę zastanawia mnie to wszystko. Mężcyzna, który zabrał mi tą bransoletkę, był na początku przebrany za tego martwego, jednak później powłoka zniknęła i zobaczyłam jego. A jeśli jego prawdziwy wygląd też był iluzją. Wypuszczam powoli powietrze i odpalam urządzenie. Wchodzę w notatki i dokładnie zapisuje otrzymane informacje o miasteczku Chimachi. Słyszę jak na dworze świszczy wiatr, a krople mocniej uderzają o szybę i dach sterowca. Nagle niebo przeszywa błyskawica. Patrzę na to z góry. To takie niesamowite. Jeszcze nigdy nie widziałam burzy z tej perspektywy. Tak blisko. Nagle maszyna wleciała ponad chmury, przez co deszcz nie padał. Jednak dalej z zafascynowaniem patrzę na światło, rozświetlające chmury niebieskim światłem.
  — Oczy ci się świecą, przestań. To przerażające —  słyszę i szybko patrzę na chłopaka.
  — Ty nie spałeś?
  — Mówiłem, że nie zasnę, idiotko — mówi i opiera się o parapet na którym siedzę, patrząc przed siebie. — Nie mam pewności, że nie znikniesz.
  — No i tego nie zrobiłam — łapie skrawek koca i naciągam go bardziej. Patrzę na chłopaka, który spojrzał na mnie.
  — Jakoś nie widzę cię w pokoju — przeszedł mnie dreszcz. Opuszczam głowę i powoli nią kręcę.
  — Wiem, że mi nie ufasz, bo obiecałam nigdy nie opuścić Alluki. Sądzisz, że cię okłamałam. Masz rację. Zostawiłam ją, mimo że obiecałam. Jednak nie miałam wyboru — ton mojego głosu lekko drży, a ja niepewnie patrzę przed okno. Chmurę znowu przeszywa niebieskawe światło.
  — No, skoro już poruszyłaś ten temat. To p- przepraszam — patrzę na niego zdziwiona. Od kiedy on przeprasza?
  — Jesteś pewien?
  — Tak. Gon i Alluka by mnie zabili, gdybym tego nie zrobił — odwraca głowę, a na jego policzkach można zobaczyć lekkie rumieńce. Nie mogę się powstrzymać, i zaczynam się śmiać. Chłopak się speszył i jeszcze bardziej zarumienił.
  — Okej, wybaczam ci. W końcu rozumiem twój powód — przymykam oczy, opierając głowę o szybę. — Możesz już wracać. Lepiej, żeby Alluka obudziła się przy tobie.
   Chłopak pokiwał głową i wrócił do pozostałej dwójki. Uśmiecham się lekko i wracam do pisania. Dokładnie zapisuję moje pomysły, jak i prawdziwe informacje. Nie jestem pewna, kiedy skończyła się burza, jednak kiedy oderwałam się od telefonu, byliśmy pod chmurami i dalej jesteśmy. Wstaje i zabierając rzeczy wracam do pomieszczenia. Za oknem jest jasno, co oznacza, że nie przespałam nocy. Wchodząc do 'naszego' pokoju, widzę jak Gon patrzy wrogo na Killuę, a Alluka śpi. Uśmiecham się lekko i zamykam drzwi. Oboje patrzą na mnie, a ja macham do bruneta. On tylko podbiega do mnie i przytula mnie.
  — A temu co? — pytam patrząc na białowłosego. Wzrusza tylko ramionami i podchodzi do śpiącej dziewczyny.
  — Mnie nie pytaj. Jak się obudził i nie było ciebie, to na mnie naskoczył — śmieję się lekko, a ja wraz z nim.
  — Myślałem, że uciekłaś! — zakrywam usta Gona patrząc na Allukę.
  — Cicho, bo ją obudzisz. Nie chce znowu przeżywać dnia z nieprzespaną Alluką — przez mój ciało przechodzi dreszcz, na wspomnienie owego dnia. Wypuszczam powietrze i podchodze do plecaka wszystko chowając. — Zaraz będziemy lądować, więc zbierajcie swoje rzeczy.
  — Gon weźmiesz mój plecak? Nie chcę jej budzić — białowłosy bierze lekko Allukę na barana, a Gon kiwa głową i zabiera dwa plecaki. Ja zakładam swój i zaraz z głośników słyszymy komunikat o lądowaniu.
  — Tak zmieniając temat. Nie sądzicie, że Alluka za długo śpi?

❞𝐩𝐨𝐝𝐫𝐨𝐳 𝐳𝐲𝐜𝐢𝐚 𝐜𝐨𝐫𝐤𝐢 𝐬𝐦𝐢𝐞𝐫𝐜𝐢❞ killua x oc Where stories live. Discover now