33.

2.2K 171 41
                                    

70 gwiazdek = nowy rozdział!






Wyszłam z komisariatu jednak tym razem zamiast do domu, skierowałam się na cmentarz Lafayette, gdyż wiedziałam, że znajdę tam potrzebną mi osobę. Potrzebowałam czarownicy, która nie cofnie się przed niczym. I jedną taką znałam...

Biegiem pokonałam ostatnie metry i przekroczyłam bramy cmentarza. Czarownica, której potrzebowałam była moją koleżanką, sama wiele doświadczyła w życiu, dlatego wiedziałam, że na pewno mi pomoże.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do krypty, w której zazwyczaj spędzała czas. Od kilka lat, dzień w dzień siedziała właśnie tam. Przy odrobinie szczęścia będzie tu i dziś. Nie myliłam się. Była.

Stała plecami do i pisała coś na ścianie krypty.

-Cassidy Green. - mruknęła czarownica - Dawno Cię tu nie było. W między czasie wiele się u Ciebie zmieniło. - zaśmiała odwracając w moją stronę - Przemiana w wampira, przyjaźń z pierwotnymi, utrata bliskich. - zrobiła krok w moją stronę i skrzyżowała ręce na piersi - Powiedz mi, co Cię do mnie sprowadza? - przechyliła głowę na bok.

-Ciebie też miło widzieć, Sophie. - odparowałam.

Sophie Deveraux, doświadczona czarownica, która wiele straciła i nie cofnie się przed niczym. Właśnie kogoś takiego jak ona potrzebowałam. I byłam przekonana, że kobieta z wielką chęcią mi pomoże.

-Interes. - mruknęłam - Potrzebuję twojej pomocy. - wyznałam bez ogródek. Widziałam zainteresowanie na jej twarzy.

-Czego potrzebujesz? - mruknęła - I co każe Ci sądzić, że Ci pomogę? - prychnęła. Myślała, że to ona ustala zasady? Nie tym razem.

-Masz niewyjaśnione sprawy z Marcelem i tak się składa, że ja też. - wyznałam nie owijając w bawełnę - Potrzebuję twojej pomocy, gdyż pierwotni mimo napiętych stosunków, nie będą chcieli skrzywdzić Marcela. - jęknęłam - Gerard odebrał mi bliskich. - warknęłam, zaciskając dłonie w pięści.

-Czy Ty przypadkiem nie zabiłaś jego młodej czarownicy? - prychnęła w odpowiedzi.

-Owszem. - potwierdziłam - Ale to wciąż za mało. - dodałam.

- Co chcesz zrobić? - oparła się o kamienny stół. Wiedziałam, że ją zainteresuję.

- To przez Marcela straciłaś siostrę. - starałam się ją podburzyć. Ona musiała stanąć po mojej stronie. - A ja rodziców i siostrę. - wyszeptałam - Chyba czas, żeby ktoś się zajął nim, nie sądzisz? - uśmiechnęłam się diabelsko. Skinęła głową.

-Brzmi nieźle. - mruknęła - Tylko jaki jest plan? Wyrwać mu serce? Zmartwię Cię, ale jest od Ciebie starszy i silniejszy. Nie masz z nim żadnych szans. - prychnęła.

-Dlatego tu przyszłam. - wzruszyłam ramionami - Sama nie mam szans, co innego z twoją pomocą. - stwierdziłam.

-Czego ode mnie oczekujesz? - podeszła bliżej mnie - Mam moc, ale nie jestem pierwotną czarownicą, jestem totalnie przeciętna. - zmarszczyła brwi.

-Nie każe Ci go zabić. - zaoponowałam - Chcę tylko żebyś go osłabiła. Zabiciem go zajmę się samodzielnie. - oznajmiłam.

-Oczekujesz tylko tyle? - zdziwiła się - Gdy tu przyszłaś byłam pewna, że potrzebujesz o wiele więcej. - prychnęła.

-Przecież mówiłam, że oczekuję pomocy. Czego się spodziewałaś?

-Sama nie wiem. - wzruszyła ramionami - Ale to teraz nieważne. - machnęła dłonią - Nie obawiasz się gniewu pierwotnych? - zdziwiła się. Wzięłam głęboki wdech. Padło pytanie, którego nie chciałam słyszeć... - Mercel jest dla Klausa niczym syn, a Ty chcesz go zabić. - prychnęła - Niklaus Ci nie wybaczy. - mruknęłam, na co skinęłam głową.

-Wiem o tym. - wyznałam - Nawet na to nie liczę. - dodałam,mówiąc zgodnie z prawdą - Wiem, że nie odzyskam jego zaufania, to już moje zmartwienie. Nikt się nie dowie o tym, że to właśnie Ty mi pomogłaś. - obiecałam - Więc co ty na to? - westchnęła, zastanawiając się.

-Zgadzam się. - mruknęłam niepewnie - Nie obawiam się o własne życie. Chcę, aby Marcel zapłacił za to co zrobił, więc z chęcią Ci pomogę. - zdecydowała.

-Zadzwonię do Ciebie, gdy będzie czas działać. - oznajmiłam. Skinęła głową z uśmiechem na ustach.

-Będę czekać. - odwróciłam się na pięcie i wyszłam z krypty. Czas wrócić do domku.

Zadowolona, że udało mi się przekonać Sophie do współpracy ruszyłam do domu. Musiałam zrobić jeszcze jedną rzecz. Stałam nad przepaścią i wiedziałam, że będę zmuszona skoczyć, wiedziałam, że to zrobię. 

Szybko znalazłam się w mieszkaniu. Wbiegłam do pokoju i chwyciłam za kartkę i długopis. Zaczęłam pisać wszystko co podpowiadał mi rozum i serce. Musiałam wyjaśnić wszystko i załatwić to raz na zawsze.

Czasem trzeba wszystko stracić i upaść na dno, aby się od niego odbić. To właśnie musiałam zrobić...



Emilia Mikaelson

Dangerous Game | Klaus Mikaelson ✔Where stories live. Discover now