03.

3.9K 239 130
                                    

60 gwiazdek = nowy rozdział!






Założyłam mundur i po raz ostatni spojrzałam w lustro przy okazji związując włosy w kitkę. Ziewnęłam i sięgnęłam po pasek z bronią. Przez to, że wczorajszego popołudnia zobaczyłam pierwotnych, w nocy nie mogłam zasnąć. Obawiałam się wydarzeń, które mogły mieć miejsce przez ich obecność... Wiedziałam, że jedyne co przyniosą to problemy, ale mimo to nie zamierzałam rezygnować ani uciekać. Musiałam walczyć, ani pierwotni ani inne wampiry, wilkołaki czy czarowanice nie zmienią nic w tym mieście. Nie dostaną więcej władzy, a jeśli myślą inaczej to się mylą.

Spojrzałam na zegarek i gdy ujrzałam szóstą czterdzieści, szybko wybiegłam z mieszkania, zamknęłam drzwi na zamek. Okey, czas na najlepsze czyli zejście z dziesiątego piętra na parter. Winda nie działa od ponad roku i coś czuję, że ten stan szybko się nie zmieni.

Wzięłam wdech i jak zwykle zaczęłam zbiegać po schodach. Przynajmniej kondycja mi nie upadnie... To zawsze jakiś plus.

Uśmiechnęłam się szeroko, gdy w końcu znalazłam się na zewnątrz. Zejście to nic podług wejścia. Serio.

Z piskiem opon odjechałam z parkingu. Spojrzałam na zegarek na nadgarstu. Mam jeszcze dwadzieścia minut. Czyli zdążę wejść do Starbucksa po kawę. To dosłownie napój bogów, który utrzymuje mnie czasem przy życiu, na przkład kiedy zarywam nockę i siedzę na komisariacie przy jakiejś sprawie. Gdyby nie kawa nie dałabym rady.

Szybko dojechałam do celu i sprawnie wydostałam się z auta. Wybiegłam do środka. Kurwa, kolejka... Nie odpuszczę. Chcę kawy. Potrzebuję jej!

Westchnęłam i zaczęłam się przepychać przez tłum ludzi.

-Ej! Kolejka jest! - usłyszałam czyjś krzyk. Przewróciłam oczami i sięgnęłam po odznakę. Odwróciłam się w stronę ludzi.

-Jestem z wydziału kryminalnego. - warknęłam i stanęłam przy ladzie. Zadowolona zauważyłam, że udało mi się ich wszystkich uciszyć. Z uśmiechem na ustach spojrzałam na baristę. - Mocha Frappuccino lekko mieszaną, poproszę. - usłyszałam niezadowolenie jęki za plecami. Ups. No, ale przecież nie powiedziałam, że jestem tu służbowo. Nie moja wina, że źle zinterpretowali moje słowa.

Kilka minut później zmierzałam do wyjścia z kubkiem kawy w dłoni. Spojrzałam na zegarek, wciąż miałam pięć minut. Zdążę.

Tak jak myślałam, równo o siódmej weszłam na komisariat, popijając kawę.

-Green jedziesz z Johnsonem! - usłyszałam krzyk szefa. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Morderstwo w dzielnicy francuskiej. - mruknął.

Świetnie. Dlaczego mam wrażenie, że to wina jakiegoś krwiopijcy? Najprawdopodobniej pierwotnego...

-Cassie, idziesz? - usłyszłam krzyk Olivera Johnsona. Skinęłam głową i ruszyłam za mężczyzną.

-Ty prowadzisz. - mruknęłam, rzucając mu kluczyki od radiowozu. Spojrzał na mnie zdziwiony, zazwyczaj to ja siedzę za kierownicą i nie lubię, gdy inni prowadzą. - Mam zamiar wypić tą kawę, zanim naoglądam się zwłok. - wyjaśniłam, gdy siedzieliśmy w aucie.

Oliver był fatalnym kierowcą i nie mam pojęcia jakim cudem dostał prawo jazdy. Chyba wygrał w pudełku po płatkach.

Miałam wrażenie, że nie wyjdę z tego samochodu żywa. Już pamiętam dlaczego to zawsze ja prowadzę... Po prostu lubię swoje życie.

W końcu po kilku minutach przerażającej jazdy, dojechaliśmy na miejsce. Masa ludzi wokół i jeden wielki harmider. Szybko wyskoczyłam z auta i przepchnęłam się przez tłum.

-Rozejść się! - wrzasnęłam, piorunując wszystkich wzrokiem - Zrobicie to po dobroci albo użyje paralizatora! Gwarantuję, że nie będę miała oporów. - uśmiechnęłam się przebiegle. Na twarzach wszystkich pojawiło się zmieszanie, ale w końcu spełnili moją prośbę. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na ciało ofiary. Tak jak myślałam...

Rezerwane gardło i ciało białe jak kartka papieru. Ktoś wyssał z niego całą krew. Fatalny widok.

-Znów atak zwierzęcia? - zdziwił się Oliver.

-Na to wygląda. - westchnęłam.

-Ale w centrum miasta? Rozumiem na obrzeżach i w lesie, ale tutaj? Nie sądzisz, że to podejrzane? - dociekał. Co on się taki mądry zrobił...

-A masz jakieś lepsze wytłumaczenie na ciało z rozerwanym gardłem? Morderca z jakimś dziwnym fetyszem? - zakpiłam.

-Spojrzał na niego. Przecież ktoś pozbawił jego ciało z ostatniej kropli krwi... Jakie zwierzę by tak zrobiło? - spojrzał na mnie.

-A człowiek? Miał wziąć słomkę i wypić z niego krew jak mojito? - wyśmiałam go. Skonsternowany podrapał się po głowie.

-Masz rację. - westchnął - Nie wiem co sobie myślałem...

Mój wzrok przykuł mężczyzna po drugiej stronie ulicy. Patrzył centralnie na mnie z kpiącym uśmieszkiem i rękami rozłożonymi jakby rzucał wyzwanie. Cholera jasna. Niklaus Mikaelson. To wróży problemy...





******
A gdybym powiedziała, że mam jeszcze jedną pracę w nieco innym klimacie...

******A gdybym powiedziała, że mam jeszcze jedną pracę w nieco innym klimacie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

A już niedługo ruszamy z tym...

A już niedługo ruszamy z tym

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Xoxo Emilia Mikaelson

Dangerous Game | Klaus Mikaelson ✔Where stories live. Discover now