12.

3K 213 52
                                    

70 gwiazdek = nowy rozdział!

Brawa dla mojej wspaniałej i cholernie utalentowanej przyjaciółki _little_sunshine_69 która zrobiła te cudowne kolaże. Ja to jednak mam szczęście, mieć kogoś takiego jak ona. Dzięki sis! ❤❤❤

 Dzięki sis! ❤❤❤

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Czego chcesz, Klaus? - odebrałam telefon, wychodząc z posterunku

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


-Czego chcesz, Klaus? - odebrałam telefon, wychodząc z posterunku. Miałam półgodzinną przerwę, więc postanowiłam iść na lunch, ale najwyraźniej Mikaelson postanowił pokrzyżować moje plany.

-Ciebie też miło słyszeć. - skwitował - Słuchaj uważnie, bo mam niewiele czasu. - mruknął. Świetnie, tyle wyjdzie z trzymania Nika na dystans - Marcel zaraz u mnie będzie, on chce odzyskać kumpla, ja Nowy Orlean, a ty chcesz pozbyć się jego. Więc tu twoja rola, idziesz do niego i szukasz czegokolwiek co może mi pomóc się go pozbyć. - rozkazał.

-A twoja rodzina nie może zająć mojego miejsca? - zapytałam ze szczerą nadzieją. Usłyszałam jedynie prychnięcie.

-Powiedzmy, że mają swoje zadania do wykonania. - zakończył dyskusję - Mam nadzieję, że jedziesz teraz do Marcela? - warknął. Westchnęłam niechętnie, ale wiedziałam co muszę zrobić.

-Wsiadam do auta. - wyjaśniłam zamykając za sobą drzwi. Szybko włączyłam tryb głośnomówiący i jak to zwykle ja, ruszyłam z piskiem opon - Ile mam czasu i czego mam szukać? - jak coś robić to porządnie.

-Marcel nie zostawi Thierrego na mojej łasce, bo doskonal zdaje sobie sprawę z tego, że go zabiję.- wyznałam - Czasu więc ci nie braknie. Czego masz szukać? Kotku, to ty tu jesteś gliną, rób co do ciebie należy. - dam sobie rękę uciąć, że w tym momencie się uśmiecha.

-To pierwszy i ostatni raz, kiedy ci pomagam, jasne? - warknęłam, wbijając paznokcie w kierownicę.

-Skoro chcesz w to wierzyć. - podsumował - Rób co musisz. - i w ten sposób połączenie zostało zakończone.

-A jednak zostałam dziewczynką na posiłki Klausa. - mruknęłam pod nosem - Bosko...

Zjechałam na parking trzysta metrów przed mieszkaniem Gerarda. Nie zamierzam ryzykować, że wampir zauważy radiowóz i zacznie coś podejrzewać. 

Detektyw Cassidy Green na posterunku. Czas zacząć zabawę.

Szybko znalazłam wejście domu Marcela. Przez cały czas dokładnie obserwowałam otoczenie wokół mnie. Nie zamierzałam ryzykować, że jeden z jego wampirów mnie zauważy i na mnie doniesie. Powinnam teraz jeść, a nie bawić się w detektywa dla Nika. To bardzo ryzykowne.

Dobra, tylko drzwi dzielą mnie od celu. Szybko założyłam gumowe rękawiczki na dłonie, aby nie zostawić po sobie śladów. Jestem policjantką, ale to co robię nie ma w sobie nic legalnego. Przeszukałam kieszenie w celu znalezienia wsuwki. Tak jak się domyślałam, była tam. Szybko wyciągnęłam czarną ozdobę i wbiłam ją w zamek, zaczynając majstrować. W końcu usłyszałam charakterystyczny szczęk zamka, a po chwili drzwi ustąpiły. Udało się.

Weszłam do środka i od razu zatrzasnęłam za sobą drzwi. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zauważył. Jeśli było inaczej, mogę mieć niezłe problemy.

Szybko znalazłam się w salonie i od razu zaczęłam rozglądać.

Wszystko fajnie, tylko szkoda, że nie mam pojęcia czego szukam. Bo niby co mam znaleźć według Klausa? Plan całkowitej dominacji nad światem, leżący na stole w salonie? Tego oczekiwał? Jeśli tak, to naprawdę coś z nim nie tak...

Zaczęłam przeszukiwać szafki, ale nigdzie nie było nic ciekawego. Sypialnia nic, kuchnia nic i łazienka nic. Muszę dokładniej przejrzeć salon, nic innego mi nie pozostało... Tylko czego ja tak naprawdę szukam?

Klaus chce władzy nad Nowym Orleanem. Co pomoże mu ją uzyskać? Musiałby dostać się do rady miasta, aby zyskać sympatię innych. Marcel należy do rady miasta.

Czyli muszę dowiedzieć się kiedy rada ma najbliższe posiedzenie. Wtedy Klaus będzie mógł się na niej pojawić i dostać to czego chce.

Ponownie rzuciłam się w stronę meblościanki, aby przejrzeć każdą półkę. Gdzieś musi coś być. Otworzyłam barek, ale na próżno, jedyne co tam było to alkohol. Jęknęłam pod nosem, powoli traciłam nadzieję, że cokolwiek znajdę. Jestem tutaj na próżno...

Nagle moją uwagę przykuł zeszyt po kanapą. A może? Dosłownie rzuciłam się w stronę kanapy i sięgnęłam po zeszyt. Otrzepałam ubrania i otworzyłam notatnik. W zeszycie nie było nic ciekawego z wyjątkiem ostatniej strony.

Rada miasta 26.06.2020 godz. 13.20

-Udało się. - wyszeptałam sama do siebie. Tak, często rozmawiałam ze sobą. Czy to normalne? Nie jestem pewna, ale czasem po prostu potrzebuję rady eksperta. - Mam to, po co przyszłam. - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wygrałam.

-Szkoda tylko, że nie wyjdziesz z tą informacją żywa. - usłyszałam kpiący ton za plecami. Momentalnie się odwróciłam i ujrzałam czarnoskórego mężczyznę, z burzą czarnych włosów na głowie. - Zachowam się jak na dżentelmena przystało. - odchrząknął - Nazywam się Diego i mam nadzieję, że twoje krótkie życie było udane. - wysyczał, a po chwili z jego ust wystawały kły, a wokół oczu pojawiły się rzędy czarnych żyłek. Oczy również zmieniły kolor i stały się krwistoczerwone.

Cholera jasna. Nie mogę dziś zginąć.

-Nie jestem pewna - odchrząknęłam - czy wiesz z kim rozmawiasz. - uśmiechnęłam się wrednie.

Zasada numer jeden, nigdy nie pokazuj strachu.

-Cassidy Green, policjantka, która miała pilnować Mikaelsonów, ale... - zaskoczył mnie.

-Okey. - przerwałam mu - Czyli wiesz jak mam na imię. - prychnęłam.

Zasada numer dwa, nigdy nie okazuj, że czymś cię zaskoczył.

-Jesteś wierząca? - niepewnie pokręciłam głową. Ja to już chyba w nic nie wierzę... - A szkoda, dałbym ci czas, abyś zmówiła ostatnią modlitwę. - zakpił, a jego usta uformowały się w uśmiechem.

Zasada numer trzy, zawsze atakuj w najmniej przewidywalnym momencie.

Przełknęłam ślinę i błyskawicznie sięgnęłam po broń. Strzelałam od lat, więc niemal od wymierzyłam w wampira i zaczęłam strzelać. Muszę sobie załatwić drewniane kule. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie zabiję Diego, ale potrzebowałam czasu na ucieczkę.

I ten czas dostałam. Biegiem wydostałam się z mieszkania Marcela. Biegłam tak szybko jak nigdy wcześniej i jestem w szoku, że potrafię to robić w takim tempie.

Cała ta sytuacja trwała maksymalnie kilka minut, a nim się obejrzałam byłam już w aucie i wyjeżdżałam z parkingu. Udało mi... Mam co chciałam i żyję. Wygrałam. Tym razem wygrałam...






Emilia Mikaelson

Dangerous Game | Klaus Mikaelson ✔Where stories live. Discover now