18.

2.9K 206 69
                                    

70 gwiazdek = nowy rozdział!





-Owszem, rozumiem, panno Green. - Elijah po raz kolejny powtórzył to samo - Ale... - znów mu przerwałam.

- Nie, Elijah, nie rozumiem i nie ma żadnego "ale". - warknęłam - Ta psychopatka mnie porwała i zmusiła do wypicia wampirzej krwi po czym skręciła kark. - syknęłam - Nie zamierzam tak tego zostawić.

- To zrozumiałe, że pragniesz zemsty, ale...

-Przed chwilą powiedziała, że nie ma żadnego "ale". - wtrącił Nik z typowym dla siebie szyderczym uśmieszkiem na ustach. Jakby w myślach zabił tysiąc osób w ciągu kilku sekund. To najzwyczajniej w świecie psychopatyczny uśmiech tysiącletniej hybrydy.

Chcąc nie chcąc, musiałam szczerze przyznać, że zaczynałam lubić Klausa. Nie wiedziałam w którym momencie ani dlaczego, ale po prostu polubiłam tego wariata.

-Niklaus, po czyjej stronie jesteś? - zirytował się pierwotny. Blondyn przewrócił oczami.

-Póki co jej. - głową skinął na mnie - Jej plan brzmi ciekawiej i przynajmniej ktoś ucierpi. - wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się zwycięsko, zawiązując ręce na piersi. Usłyszłam westchnienie ze strony Rebeki.

-Jeśli o mnie chodzi, to ja również popieram Cassie. - mruknęła, a mój uśmiech stał się jeszcze większy.

- Ja również uważam, że jej plan jest dobry. - wtrącił Kol - Davina próbowała ją zabić, powinna za to zapłacić. - wzruszył ramionami. Elijah spojrzał na najstarszą z rodzeństwa. Blondynka pokręciła głową.

- Nie patrz tak na mnie, Elijah. Jeśli o mnie chodzi to na jej miejscu również chciałabym zemsty. Davina chciała jej śmierci, a Cassie sama powiedziała, że jeszcze nie wie czy ją zabije. - mruknęła.

- Co to znaczy "jeszcze nie wie czy ją zabije"? Od kiedy morderstwo jest rozwiązaniem? - zdenerwował się.

-Wybacz, że Ci przerwę, bracie. - wtrącił Klaus - Ale morderstwo jest rozwiązaniem. Masz z kimś problem? Zabij i po problemie. To proste, Elijah. Takie jest życie. - wzruszył ramionami, siadajac w fotelu.

- Nie, Niklaus. Wymierzenie sprawiedliwości na własną rękę to nie rozwiązanie! - warknął - A Ty - spojrzał na mnie - powinnaś to wiedzieć najlepiej, przecież jesteś policjantką. - przewróciłam oczami.

-I doskonale wiem jak działa policja. Będę szczera, bardzo długo przestrzegałam prawa i nic z tego nie dostałam. Miałam pracę i byłam szanowna w zawodzie. Tyle. Gdy przychodziło co do czego, nie zawsze sprawiedliwość wygrywała. Przykro mi, ale to dziewczyna wie jak wyglądają moi rodzice, a ja nie pozwolę ich skrzywdzić. Nie chcesz żebyśmy ją zabijali? - warknęłam, patrząc pierwotnemu w oczy - To nie zabijemy, ale pozbędę się z miasta Daviny i Marcela na raz. Myślę, że to dla was nie jest problem. - zjechałam dłońmi na biodra. Cały czas zawzięcie patrzyłam szatynowi w oczy.

-I myślisz, że sama dasz sobie z nią radę? - prychnął.

- Nie będzie sama. - zaoponował Klaus - Pomogę jej. - wstał z fotela, stając obok mnie. Uśmiechnęłam się do blondyna. Elijah jedynie westchnął.

-Niech będzie. Róbcie co uważacie za słuszne. - dodał - I tak mnie nie posłuchacie. - westchnął.

-Fakt. - wzruszyłam ramionami i ruszyłam do wyjścia, usłyszałam kroki za sobą i doskonale wiedziałam, że to Klaus.

Szybko znaleźliśmy się w samochodzie pierwotnego.

-Jaki mamy plan? - zaczęłam rozmowę. Blondyn jedynie wzruszył ramionami. - Musimy mieć jakiś plan. Może to tylko nastolatka, ale jest cholernie potężna. - mruknęłam - Nie zamierzam ponownie skończyć ze skręconym karkiem. - przypomniałam mu moje ostatnie spotkanie z szatynką. Westchnął, kręcąc głową.

-Skoro tak bardzo się upierasz, odwróć jej uwagę. Resztą sam się zajmę. - zagwarantował.

-Pamiętaj, że ma być żywa. Chcemy się pozbyć jej i Marcela z miasta, a raczej nam się to nie uda, jeśli zabijemy Gerardowi najbliższą mu osobę. - przypomniałam. Skinął głową.

-Tak, wiem. - mruknął niechętnie - Ogłuszymy ją. - dodał. Brzmi nieźle. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak chcę.

-Skąd wiesz gdzie ją znajdziemy? - zdziwiłam się.

-Marcel trzyma ją w starym kościele. Marcellus może nie jest głupi, ale jego ludzie owszem. Zdecydowanie za dużo i z głośno mówią. - prychnął. Tak jak mówił zatrzymał się przy kościele.

- Co jeśli jej tam nie będzie? - zapytałam, gdy wyszliśmy z samochodu, kierując się do wyjścia katedry.

-Będzie. - pchnął drzwi i przepuścił mnie przodem. Wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze. - Jest na górze. Tak jak mówiłem, jedyne co masz zrobić to odwrócić jej uwagę, resztą sam się zajmę. - skinęłam głową i zgodnie z poleceniem pobiegłam na górę. Na strychu były tylko jedne drzwi, więc raczej nie było opcji, żeby jej nie znaleźć. Pchnęłam drewnianą powłokę i weszłam do środka.

-Witaj ponownie. - mruknęłam do szatynki, zawiązując ręce na piersi.

-C-co tu robisz? Jak mnie znalazłaś? - zająknęła się, wstając z łóżka. Zabawne. Ona się naprawdę bała. Zadowolona podeszłam bliżej.

-Wydaje mi się, że my nie wyrównane rachunki. - prychnęłam, obchodząc dziewczynę dookoła. Zgodnie z moimi przewidywaniami odwróciła się twarzą do mnie, stając jednocześnie tyłem do drzwi. Teraz Klausa ma pole do manewru.

-Nie boję się Ciebie. - wysunęła dłoń przez siebie. W tym samym momencie za jej plecami pojawił się Klaus i nie bez zawahania uderzył dziewczynę, aby straciła przytomność. Uśmiechnięty przeniósł wzrok z nastolatki na mnie.

-Mówiłem, że to będzie banalnie proste. - prychnął.

******
Dzięki _little_sunshine_69 odkryłam, że moja książka jest drug w rankingu, w kategorii fanfiction. Nawet nie wiem co powiedzieć...

 Nawet nie wiem co powiedzieć

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Emilia Mikaelson 

Dangerous Game | Klaus Mikaelson ✔Where stories live. Discover now