29.

2.3K 196 49
                                    

70 gwiazdek = nowy rozdział!





-Wiesz co robisz? - spytał ponownie. Nie odpowiedziałam z całej siły kopnęłam w drzwi, a te wyleciały z zawiasów. Błyskawicznie przekroczyłam próg. Co za debile, nie przepisali domu na Davinę...

-Claire, wychodź! - wrzasnęłam - Wiem, że tu jesteś! - rozejrzałam się w koło. Obok mnie stanął Nik i wziął głęboki wdech.

- Nie jest sama. - wyszeptał - Marcel też tu jest. - dodał. Bycie hybrydą musi być super...

-Wiesz gdzie? - zapytałam. Po raz kolejny mocno zaciągnął się powietrzem.

-Oboje są na piętrze, ale Marcel idzie w naszą stronę. Zostaw go mnie. - mruknął. Skinęłam głową.

Sekundy później przed nami pojawił się wampir. Klaus momentalnie pchnął mnie za swoje plecy, aby mnie osłonić.

-Marcellus. - na twarzy blondyna pojawił się sztuczny uśmiech - Mam wrażenie, że mamy niedokończone interesy. - zaśmiał się.

-Czego chcesz, Klaus? - warknął - Kazałeś odejść z miasta, więc odszedłem. - hybryda prychnęła na jego słowa.

- Nie przypominam sobie, abym kazał Ci też zabijać bliskich mojej sojuszniczki. - warknął - Jestem pewien, że o tym nie było mowy. - wysyczał.

-Cassidy sama się w to wszystko wmieszała i musiała ponieść konsekwencje. - warknął czarnoskóry. Nie wytrzymałam i od razu rzuciłam się w jego stronę.

-Ty dupku! - wrzasnęłam, jednak zanim moja pięść trafiła w twarz Gerarda, poczułam ramiona wokół mojej talii. Chwilę później byłam w ramionach Niklausa, który trzymał mnie kilka centymetrów nad podłogą.

-Spokojnie, kotku. - usłyszałam szept przy uchu - Robisz sceny. - mruknął - Poczekaj chwilę, zaatakuję Marcela, a Ty idź po Davinę. - niechętnie pokiwałam głową, na znak zgody.

Nik powoli odstawił mnie na ziemię, jednak wciąż ciasno trzymał przy sobie. Jakby wiedział, że gdy tylko mnie puści ponownie rzucę się na jego przyjaciela. Nagle jego dłonie zniknęły z moich bioder, a on sam rzucił się na Gerarda przygniatając go do ściany. Nie wahając się, biegiem ruszyłam na piętro, aby rozprawić się z młodą czarownicą.

Wbiegłam do pierwszego pokoju. Pusto. Drugie pomieszczenie, również nic. Pozostały ostatnie drzwi... Mocno chwyciłam za klamkę i pchnęłam drewnianą powłokę. Moim oczom od razy ukazał się widok przerażonej czarownicy. Dobrze, bój się, bo masz czego.

-Davina. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby - Miło Cię znów widzieć... - zatrzymałam się na chwilę - Nie. Nie. Jednak nie. - pokręciłam głową - Ostatnio gdy się widziałyśmy, zabiłaś mi siostrę. Chyba czas zemsty, nie sądzisz? - uśmiechnęłam się diabelsko.

-Oddejdź... - wyjąkała. Była po prostu przerażona, a to dawało mi dodatkową motywację.

Błyskawicznie znalazłam się przed nią i używając całej siły jaką miałam, rzuciłam nią o ścianę. Odbiła się od niej z jękiem i padła na kolana. Niemal od razu wyczułam krew, poczułam jak przestaje nad sobą panować i moja wampirza natura przejmuje nade mną kontrolę. Ponownie rzuciłam się na szatynkę, uniosłam jej drobne ciało nad podłogą i docisnęłam do ściany. Wbiłam kły w szyję dziewczyny, czerpiąc z tego nieziemską satysfakcję. Gdy tylko poczułam krew w przełyku. Zauważyłam, że nastolatka słabnie, więc się odsunęłam. Nie pozwolę jej tak łatwo odejść.

Zrobiłam krok w tył i z uśmiechem patrzyłam na dziewczynę, która przeżywała katusze. Przymykając oczy na kilka sekund, oblizałam usta czując na nich krew.

- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wiele przyjemności sprawia mi twój ból. - prychnęłam i usłyszałam kroki za plecami. Szybko się odwróciłam, a moim oczom ukazał się Nik.

-Wybacz za spóźnienie, kotku. - mruknął - Marcel nie będzie nas niepokoił. Skręcony kark powstrzyma go na jakiś czas. - zaśmiał się.

- Jak widzisz ja też nie próżnowałam. - spojrzałam na szatynkę, której oczy same się zamykały. Zginie dziś.

-Najwyraźniej świetnie się bawiłaś. - wskazał na moje usta, a ja posłałam mu pytające spojrzenie - Krew, złotko. - przetarłam usta dłonią, aby zatrzeć posokę, ale jedynie wywołałam tym śmiech mojego towarzysza. - Pozwól. - mruknął, podchodząc. Kciukiem szybko przejechał po mojej dolnej wardze i ścierając krew. Jego wzrok na dłużej zatrzymał się na moich wargach. Przesunął się bliżej mnie, ale przekręciłam głowę.

-O nie, mój drogi. - zaśmiałam się - Najpierw załatwię to po co tu przyszłam. - zdecydowałam i spojrzałam na szatynkę. Wzięłam głęboki wdech i pociągnęłam ją w górę. Była niczym szmaciana lalka, jakby nie miała kości.

Mocno trzymałam jej ciało z myślą, że zaraz skręce jej kark. Dam radę. Po prostu to zrobię.

-Cassidy - Klaus przerwał ciszę - Wiesz, że nie musisz? - mruknął. Skinęłam głową, patrząc mu prosto w oczy. W tym samym momencie chwyciłam głowę szatynki i zacisnęłam dłoń, mocno przekrecając ją w bok. Usłyszałam głośne chrupnięcie, a później ciało upadło do moich stóp. Zrobiłam to. Pomściłam siostrę.

Odsunęłam się od zwłok czarownicy i zrobiłam krok w stronę hybrydy. Chwilę później wpadłam mu w ramiona.

-Już dobrze. - wyszeptał mocno mnie obejmując - Będzie dobrze. - mruknął. Wzięłam głęboki wdech, a do mojego nosa dotarł cudowny zapach wody kolońskiej.

- Nie żałuję. - oznajmiłam szeptem - Dostała to, na co zasłużyła. - dodałam.





Emilia Mikaelson

Dangerous Game | Klaus Mikaelson ✔Where stories live. Discover now