9

827 31 12
                                    

Chciało mi się płakać. Dosłownie płakać. Z trudem powstrzymałam łzy i wyszłam ze szkoły nie interesując się tym całym zakazem. Byłam wściekła i smutna. Wróciły do mnie wspomnienia z zeszłego roku jak i dzieciństwa. Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza którą szybko otarłam. Nie mogę pozwolić sobie na chwilę słabości. Nie teraz i nie po tym co przeżyłam. Za długo pracowałam nad sobą żeby teraz to zaprzepaścić. Przyspieszyłam tempo, teraz już biegłam. Biegłam nie patrząc na nic. Miałam tego wszystkiego dość. Dobiegłam nad rzekę i kiedy upewniłam się że nikogo tam nie ma dałam upust emocjom. Siedziałam skulona pod drzewem a łzy leciały po moich policzkach. Co mnie wypełniło? Smutek, cholerny smutek. Choć mimo wszystko byłam wściekła. Jeszcze nigdy mi tego nie wytknął. Nigdy mi tego nie wypomniał a tym bardziej nie powiedział że to co stało się przed zeszłorocznym finałem go moja wina. Chciało mi się krzyczeć i przytulić do kogoś jednocześnie. Czy tak wygląda wykończenie emocjonalne? Że nie wiesz nawet do końca co czujesz? Bo z jednej strony mam ochotę płakać i jest mi strasznie smutno, z drugiej mam ochotę rzucić się na niego z pięściami a z trzeciej czuje cholerną potrzebę bliskości. Tego ostatniego nigdy nie odczuwałam. Coś zupełnie nowego. Po niedługim czasie wytarłam łzy. Bo szczerze już nie miałam czym płakać. Dosłownie skończył mi się płyn. Ogarnęłam się i postanowiłam się przejść. I tak nie ma treningów więc mogę robić co chce. Mimo że miałam tyle różnych miejsc do wyboru moje nogi same zaprowadziły mnie do Akademii Królewskiej? Ok nie wnikam. Przekroczyłam próg szkoły i poczułam ta dziwną i napiętą atmosferę. Poczułam chłód tego przesiąkniętego nienawiścią miejsca. I mimo że nie aktualnie lekcji bo jest tydzień wolnego to z uczniami czy bez zawsze będzie tu tak samo nieprzyjemnie. Poprawiłam moje białe włosy i ruszyłam w stronę stadionu. Jeśli grafik drużyny się nie zmienił to trening zacznie się za jakieś dziesięć minut. Usiadłam na trybunach i wyobraziłam sobie ostatni mecz jaki tu grałam. Widziałam wszystko z perspektywy osoby trzeciej. Widziałam cały mecz. Moment wejścia na murawę, moment spadających metalowych desek, sprzeciwienie się trenerowi, resztę meczu i wygraną Raimona. Co było dalej chyba wszyscy wiedzą. O dziwo nie płakałam. Mimo to że w tedy straciłam przyjaciół i pasje wywołuje to we mnie pozytywne emocje. Nie myślałam o tym w ten sposób ale wszystkie inne chwilę te które były wcześniej były wspaniałe. Każdego dnia się uśmiechałam i zdobywałam nowe radosne wspomnienia. Każdy moment był w tedy najpiękniejszy. Pamiętam jak ja, Joe, David i no Jude się bawiliśmy. Wszystkie wakacje spędzaliśmy razem. Fajnie się o tym teraz myśli. Moje rozmyślania przerwał hałas zapalnego światła i męskie głosy dobiegające z dołu. Mimo to siedziałam jak gdyby nigdy nic i przyglądałam im się. Zobaczyłam David'a, Joe, Alex'a, Daniela, Ben'a, Bob'a, Jim'a i resztę drużyny. Jak zwykle się rozgrzewali. Wyjęłam telefon i zaczęłam coś sprawdzać kiedy usłyszałam kolejny krzyk tym razem w moją stronę.

- Co ty tu robisz! - wydarł się bardziej niż zapytał David - Odpowiedź mi do cholery! - krzykną jeszcze głośniej
- Jestem, oddycham, egzystuje! Jakiś problem? - zaśmiałam się ironicznie
- Nie masz prawa tu być - powiedział już tylko lekko podniesionym głosem - Nie należysz do drużyny - auć - Także wyjazd mi stąd.
- Z tego co pamiętam nie ty o tym decydujesz - uśmiechnęłam się sztucznie i machnęłam ręką żeby kontynuował.
- Wynoś się ze stadionu - warknął Daniel
- To ciągle nie twoja decyzja - zaśmiałam się najgłośniej jak mogłam i najbardziej chamsko jak się dało
- O czym ty - powiedział David po czym spojrzała na Joseph'a stojącego obok z opaską kapitana na co zaśmiałam się jeszcze głośniej. Wszyscy spojrzeli w jego stronę oczekując jakiejś reakcji w moją stronę. Nic takiego jednak się nie stało. King'owi nie śniło się nawet wyrzucenie mnie  ze stadionu. Miał olew na całą sytuację. Machnął ręką i wrócił do treningu. Westchnęłam ciężko i wstałam z trybun. Właściwie nawet nie wiem czemu wybrałam to miejsce. Miejsce będące powodem wszystkich moich problemów. To tu zaczęła się moja przyjaźń z Davidem i Josephem. Tu się poznaliśmy, i tu znienawidziliśmy. Najgorsze miejsce ze wszystkich na tym świecie. 




***********************************************************************************************

Pierwszy rozdział od wakacji? Przepraszam że tak długo ale uderzył we mnie pół roczny brak jakiegokolwiek pomysłu. Nigdy nie chciałam żeby moje opowiadania były naciągane i nudne ale bardzo chciałam  coś tu napisać. Bardzo zmuszałam się do napisania tego przez co jest to nudne i na odwal się ale liczę że nie zniechęci was to do czekania na kolejne rozdziały. Jestem też cholernie zła na siebie bo nie mam motywacji do robienia niczego tak właściwie i zmagam się z tym włąśnie od wspomnianych wakacji. Mam nadzieje że dacie mi trochę czasu i wrócę do was z jakimś maratonem na jaki zasłużyliście. Tyle ode mnie 

Lovee youuuuuu 















i jeszcze raz przepraszam :(

Wszystko można zmienić, ludzi nie | Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz