10

827 30 5
                                    

- Kurwa - warknęłam słysząc dźwięk denerwującego budzika. Wzięłam telefon i wyłączyłam muzykę grającą już od dziesięciu minut. Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy - Jak ja wyglądam? - jęknęłam widząc swoją twarz w małym lustrze. Przekrwione, spuchnięte oczy, wory pod nimi i czerwone policzki. Wyglądam jak bym nie spała kilka dni. Albo płakała przez pół nocy co w sumie jest prawdą. Olewając wszystko czyli; to że wszystko mnie boli, ledwo widzę na oczy i to że wyglądam jak 7 nieszczęść. Podeszłam do torby i wyjęłam z niej białą koszulkę na ramiączka i czarne spodenki. Ubrałam się w uszykowane rzeczy. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zegarek wskazywał dopiero 7.30 więc postanowiłam jakoś ukryć moje spuchnięte oczy i czerwoną twarz. Podeszłam do okna na którym leżała moja kosmetyczka. Wyjęłam z niej korektor, puder i błyszczyk. I tak nie mamy treningów. Zrobiłam najlżejszy makijaż jaki istnieje i wyszłam z pokoju. WOLNYM krokiem ruszyłam na śniadanie. Wręcz snułam się tymi korytarzami. Nie mamy treningów i nie robimy tu totalnie nic. Czy mi to przeszkadza? Nie. Traktuje to dosłownie jak wakacje. Nie zauważyłam nawet jak doszłam do jadalni. Białe kafelki, szare stoły i jakieś niebieskie krzesła, a na samym środku wielki telewizor na którym wczoraj oglądali te dziwne nagrania chłopaków z Australii. Weszłam przez duże drzwi nie uraczając nikogo nawet spojrzeniem. No prawie. Do Jude'a rzuciłam morderczy wzrok na co odpowiedział mi w identyczny sposób. Prychnęłam ironicznie i odwróciłam się w stronę ostatniego stołu przy którym zajęte było tylko jedno miejsce. Kiedy Caleb zobaczył mnie kiwnął głową żebym usiadła i to też zrobiłam. Nie obyło się oczywiście bez głośnych rozmów reszty drużyny. Ash jaka z nich drużyna. Skarciłam się w myślach. Drużyna to Akademia Królewska. Do żadnej innej nie należę. Tu jestem bo zostałam zaproszona. Tyle. Aut.

Zjadłam nie odzywając się do nikogo i w totalnym spokoju. Pewnie dla tego, że nie mam siły się z nikim kłócić. Po wczorajszym dniu właściwie nie mam na nic siły. Jutro jest mecz i mimo wszystko wiem, że powinnam trenować. Ale jeśli trener nam nie pozwala to aż się posłucham. Jak nigdy. Wstałam od stołu i chciałam iść do swojego pokoju jednak zatrzymał mnie głos jednego z chłopaków.

- Hej nie posiedzisz z nami Livia? - spytał Nathan? Chyba tak ma na imię. Chciałam to olać i po prostu pójść dalej jednak tak się nie stało. Czemu? Bo mój kochany przyjaciel *wyczujcie sarkazm* Jude powiedział 

- Tak Livia posiedź z nami. Opowiedz reszcie jak zostałaś najlepszą napastniczką w kraju w ZESZŁYM ROKU - tak chamsko zaakcentował ostatnie słowa. A moje ego nie wytrzymało. *generalnie chce powiedzieć że nie zwracajmy uwagi na to że te tytuły mają dwa rodzaje. Damski i męski, tu wszystko jest razem- aut* W jednej chwili odwróciłam się i usiadłam na jednej z kanap i czekałam aż zaczną jakiś temat. Gdybym teraz odeszła oznaczało by to że jestem za słaba żeby z nimi posiedzieć a to przecież tak nie działa. Chwile czekałam aż zaczną o czymś gadać i zaczął się temat trenera. Co chwile słyszałam jakieś oskarżenia z jego stronę ale kiedy Jude powiedział że Travis jest przeklętym trenerem nie mogłam powstrzymać śmiechu. Czy to są jacyś debile? 

- Jude nie rozmawiałam z tobą przez ponad pół roku a ty już świrujesz? Byłam pewna że wytrzymasz jeszcze trochę - zaśmiałam się na własne słowa. Ten spojrzał na mnie jakby miał mnie zabić. Becz00nia i tyle. Byłam pewna że nikt mi nie odpowie i po prostu wrócą do rozmowy. Po raz kolejny się zaskoczyłam.

- Livia tak? - spytała bardziej siebie niż mnie Mark - Ty grałaś w Akademii Królewskiej razem z David'em i Joseph'em? - spytał a na twarzy Jude'a pojawił się mały uśmiech. Nie jestem już taka jak kiedyś i nie dam mu się tym razem. 

- Tak grałam z nimi - odpowiedziałam najspokojniej jak się da.  

  - To prawda że twoje strzały są nie do zatrzymania? - spytał Daren? Chyba tak ma na imię.   

  - A znasz kogoś kto je zatrzymał? - rzuciłam kpiąco w jego stronę.  

   - Czemu na nowo przyłączyłaś się do Rey'a Dark'a? - spytała nieśmiało jedna z menadżerek na co tylko się zaśmiałam.           

  - Czy ja kiedykolwiek od niego odeszłam? - prychnęłam a na jej twarzy pojawiło się przerażenie. Cała "drużyna" spojrzała w moją stronę zdziwiona. Rzuciłam im spojrzenia jakbym patrzyła  na debili i przestali. Tylko Sharp patrzył na mnie jakby zszokowany. Czyżbym zabrała mu powód do obrażania mnie? Jak mi przykro. Od dawna chciałam zmienić moje słabości na zalety. Będę tak robić za każdym razem kiedy będzie mi coś wypominał. Nigdy nie będę dumna z faktu, że jestem córką mordercy, ale co ja mogę. Ile razy się go wyprę tyle samo razy ktoś mi to wypomina, więc jaki to ma sens? Rodziny się nie wybiera co nie?



***********************************************************************************************

Heju! Mam nadzieję, że cieszycie się z nowego rozdziału i mimo, że krótki to wam się spodoba. Powoli wracam do regularnego pisania i jestem z siebie naprawdę dumna. Do tego jest zdalne więc mam sporo czasu na pisanie. Dziękuje za miłe komentarze i motywacje. Niedługo obiecany maraton.

Love yuuuuuuuu  

Wszystko można zmienić, ludzi nie | Inazuma ElevenWo Geschichten leben. Entdecke jetzt