22

479 22 10
                                    

To jest moje miejsce...



- Wyjeżdżamy za dwadzieścia minut! - do moich uszu dobiegł piskiliwy głos najmłodszej z menadżerek. Wywróciłam oczami i zamknęłam drzwi do mojego pokoju. Niezwykle irytujący dźwięk. Odwróciłam się w stronę ogromnego lustra stojącego obok drzwi. Kończyłam właśnie swój makijaż. Jestem sportowcem, więc nie powinnam mocno się malować, a przynajmniej nie na ceremonię otwarcia turnieju. Dzisiaj działo się tyle, mimo wszystko to ciągle nie jeste koniec. Prawdopodobnie czeka mnie jeszcze spotkanie z przyjacielem. Na tę wiadomość uśmiechnęłam się lekko sama do siebie. Muszę jeszcze związać włosy i będę gotowa. Od początku tego turnieju  gram w luźnym koku i jest to najwygodniejsza fryzura na świecie. Standardowo wyjęłam grzywkę z gumki i zaczęłam się przeglądać w lustrze. Poprawiłam reprezentacyjny komplet i zawiązałam buty. Byłam prawie gotowa. Wysłałam jeszcze Eric'owi wiadomość, że za niedługo się spotkamy i schowałam telefon do torby. Znalazły się w niej jeszcze, słuchawki, woda, bluza i szczotka do włosów. Nic nowego. Wyszłam na korytarz, na którym stało kilka osób i zeszłam na po schodach na dół. Nie uraczając spojrzeniem nikogo po prostu wyszłam z budynku. 

Poczułam zalewającą mnie falę stresu. Żołądek zacisnął się, a przed oczami zrobiło mi się ciemno. Tak samo było w zeszłym roku. Dokładnie tak samo. Swierdziłam, że bezpieczniej będzie usiąść na chwilę, by zminimalizować możliwość zemdlenia. I tak siedziałam na zimnych schodach czekając na zbawienie. Po niedługim czasie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Znudzona spojrzałam w tamtą stronę. Kiedy zauważyłam osobę stojącą w nich, zdziwienie i zmieszanie wkradło się na moją twarz. Białowłosy posłał mi lekki, ciepły uśmiech, który odwzajemniłam. Pokazałam mu ręką, żeby usiadł obok mnie, co od razu zrobił. 

- Wszystko w porządku? - zapytał po chwili. Nie odpowiedziałam. Poprostu kiwnęłam głową a na tak.

- A u ciebie? - spytałam. 

- Bywało gorzej - oboje zaśmialiśmy się na jego słowa - Wyglądasz na zestresowaną - swierdził - Na pewno wszystko dobrze? - powiedział z troską.

- To nic takiego - uśmiechnęłam się słabo, czym chyba go nie przekonałam - Tak samo było w zeszłym roku. Ceremonia otwarcia to zawsze stresujące mnie wydarzenie - wytłumaczyłam.

- No tak - wyszeptał - Już tu byłaś - powiedział bardziej do siebie niż do mnie - A ja zastanawiałem się, skąd wiesz wszystko o wyspie - spojrzał w górę przez co ja też to zrobiłam - Gwiazdy są tu piękne - stwierdził

- To prawda - przytaknęłam - Tu gwiazdy są napiękniejsze.


***


- Jako pierwsza na stodion wchodzi reprezentacja Brazylii Królestwo! -z głosników wydobył się okropnie denerwujący i na maksa podłoszony głos komentatora. W tym świecie jest naprawdę wiele irytujących mnie rzeczy, ale tak jak komentatorzy nie wkurwia mnie nic innego. Kiedy mężczyzna odezwał się z jedej strony stadionu wyłoniła się pierwsza drużyna. W zeszłym roku Brazylii nie było na mistrzostwach. Odpadli mniej więcej w półfinale eliminacji. Następny był Włoski Orfeusz. Jednak coś mi się nie zgadzało. Zmienili kapitana. Czyli mam rozumieć, że Nakata już nie gra? Włoska reprezentacja to jedyna drużyna, z którą przegraliśmy rok temu. Oprócz barku kapitana a raczej zastąpienia go nowym chyba nic się w składzie nie zmienili. Kolejna drużyna do reprezentacja Argentyny. Nie pamiętam tej drużyny jakoś bardzo. Grałam z nimi tylko raz i to w sumie nawet nie grałam. Nasz mecz był akurat kiedy ja miałam kontuzję. Jeśli chodzi o kapitana to bez zmian. Torres nim jest i jak widać ma się dobrze. Wydaje mi się, że zmienili bramkarza, ale ręki sobie uciąć nie dam. Kolejną drużyną byli Angielscy Rycerze Królowej. To oni wygrali ostatine mistrzostwa. Walkowerem, ale wygrali. Nic się nie zmienili. To samo wredne, pełne wyższości spojrzenie, głowa wysoko, dumny chód. Zachowują się, jakby już wygrali. Wywróciłam oczami kiedy moje i Edgar'a spojrzenia się skrzyrzowały. Cicho prychnęłam i poprawiłam włosy. My wychodzimy następni. 

Jak nigdy wyczekiwałam tego cholernego głosu komentatora. Pomyślałam też, jak wiele się zmieniło przez ten rok. Ostatni raz kiedy tu byłam, wyglądałam zupełnie inaczej. Moje włosy były dużo krótsze i do tego ciemny bląd. Byłam też dużo niższa i grubsza. Bądźmy szczerzy. Byłam cholernie spasiona. No cóż. Wtedy nareszcie usłyszeliśmy głos komentatora. Stałam obok Axel'a i za Mark'iem poszliśmy do przodu. Znów poczułam się jak gwiazda. Znów mogłam błyszczeć. Znów wszystkie oczy były zwrócone na mnie. Słyszałam jak komentator wspomina moją formę z przed roku. Powiedział kilka komplementów co jeszcze bardziej dodało mi pewności siebie. Wszystko było idealne. W tedy czułam, że nic nie może mnie powstrzymać przed wygraną. Nie ma innej opcji. To jest moje miejsce. Pośród blasku reflektorów. Wolnym krokiem stanęliśmy na naszym miejscu i czekaliśmy na wyjście kolejnych drużyn. 

Drużyna wychodząca następna w kolejność to Mali Giganci z Kamerunu. Pierwszy raz usłyszałam o tej drużynie. Skrzywiłam się nieznacznie, kiedy wychodzili. Nie lubię takich drużyn. W sensie typowych no name'ów. Nigdy nie wiesz czego się spodziewać. Wow, wiemy o nich tyle, że są z Afryki. Świetnie. Kolejna drużyna to drużyna, na którą czekam od początku ceremonii. Niecierpliwie rozglądałam się dookoła, szukając przyjaciela. Wiem, że nie będę mogła z nim porozmawiać od razu. No cóż. Reszta mojej drużyny też się z nim zna. Co poradzić? 

- Ostatnią finałową drużyn jest Amerykański Jednorożec. Przeszli przez eliminacje jak burza i są uznawani za czarnego konia tych mistrzostw - poraz ostatni rozbrzmiał głos komentatora. Widząc chłopaka w reprezentacyjnym stroju, uśmiechnęłam się do niego szczerze. Odwzajemnił uśmiech a następnie spojrzał na mnie przepraszająco. Wiedział, że raczej nie uda nam się teraz porozmawiać. Po chwili w Inazumie związały się rozmowy na temat Eric'a i Bobby'ego. Tak właśnie myślałam.

- Patrz Mark - powiedział Axel do kapitana - to Eric i Bobby - białowłosy uśmiechnął się, widząc starych przyjaciół. To samo było z Mark'iem. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. 

- Eric! Bobby! Dostaliście powołanie do reprezentacji! - krzyknął szczęśliwy kapitan. 

- A żebyś wiedział! - odkrzyknął mu Erik. 

****************

Hejj! 

Ja wiem, że trochę przedłużam i tak tu smętnie ostatnio, ale nic innego mi nie wychodzi. Szkoła, szkoła i szkoła jeszcze raz. ROboty jest dużo, ale będę się starać coś publikować. 

Jak wam się podoba? Wiem, że Eric był lubianą postacią, więc jest go więcej. 

Loveeee was wszystkich < 3

Wszystko można zmienić, ludzi nie | Inazuma ElevenWhere stories live. Discover now