- Proszę cię. Od tych pośladów łeb mnie boli — skinął Fulgur, na co Jeden odpowiedział śmiechem.

Walkera mocno dziwiło, że z kimś naprawdę się tu polubił. Od samego początku wiedział, że nie powinien komukolwiek za bardzo ufać, bo w tym miejscu oznaczałoby to śmierć. Ale Jeden zdawał wrażenie być w porządku człowiekiem, chociaż Jay potrzebował dużo czasu, by to zauważyć.

Chwilę przed dwudziestą do drzwi od jego pokoju zapukał ochroniarz. Walker wyszedł z pomieszczenia niechętnie. Był ubrany w jasną koszulę i lekko sprane jeansy, nic lepszego jednak tu nie posiadał. Gdy szli korytarzem, zerknął na swego ogromnego towarzysza. Wyglądał na niewzruszonego. Droga trwała dla niego w nieskończoność.

Jeżeli jakiś Bóg istnieje, to niech da mi siłę, pomyślał, zanim wszedł do willi Garmadona.





~


Kai Smith ruszył ze swym towarzyszem, Brookstrone'm, do Głównego Komisariatu Policji. Przymrużył delikatnie szmaragdowe oczy. Ostatnim razem był tutaj kilka miesięcy temu, tuż po tym, gdy Cyrus Borg postanowił go zwolnić.

Szatyn ciężko zniósł tę informację. Pogubił się, doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Co wieczór odwiedzał bary takie jak "Bańka", koił myśli w alkoholu, a do pogrążonego chaosem mieszkania wracał o późnych godzinach. Nie mógł znieść faktu, że naprawdę został wylany.

Dawniej, gdy żył jako agent specjalny, czuł się swego rodzaju niezniszczalny. Wszyscy jego partnerzy ginęli w różnorakich akcjach, on natomiast zawsze przetrwał. Robił głupie rzeczy, nieodpowiedzialne i nieprzewidywalne, ale otrzymywał jedynie upomnienia. Zdarzały się częste groźby wylania z pracy, chociaż, szczerze mówiąc, Kai nigdy nie przypuszczał, że miałyby się spełnić. Wierzył, że nikt inny nie mógł go zastąpić, że był najlepszy w swoim fachu.

Upadek cholernie bolał, dlatego powstanie nie należało do najłatwiejszych rzeczy.

Gdy już dał radę i uporał się z porażką, doszedł do wniosku, że powinien działać. Gdyby nie Cole, zapewne zakończyłby tę robotę raz na zawsze.

I gdyby nie rozmowa, którą przeprowadził z Fulgurem, gdy ten oznajmił mu, że to Ojciec Chrzestny zabił rodziców Kai'a, nie Piraci.

A teraz, po kilku miesiącach zbierania informacji i biernego poszukiwania czegokolwiek na temat mafii, zadzwoniła do niego stara znajoma.

- Borg chciałby się z tobą zobaczyć. Kazał mi do ciebie zadzwonić, więc dzwonię.

- Oh, Chamillie — wymamrotał niewyraźnie. - Czego właściwie ode mnie potrzebuje?

- Ciebie, idioto. Przecież to oczywiste.

Z tego też powodu Smith zjawił się przed Komisariatem następnego dnia w towarzystwie Brookstone'a. Podobno Cyrus chciał, by przyszli oboje.

- Może znowu zostaniesz agentem — odezwał się w końcu brunet, popijając kawę w termosie. Zawsze doił czarną, jak jego kłaki.

- Wtedy naprawdę musiałby tego chcieć — odparł beznamiętnie. - Dobrze wiemy, że ten dziadyga Gordon jest skorumpowany przez mafię. A oni za mną raczej nie przepadają.

- Za nami — przytaknął mu Cole, po czym wyprostował się lekko, odwracając wzrok.

Kai podążył jego śladem. Przed korytarzem stała wysoka i szczupła kobieta, której grafitowe włosy zostały związane w kucyk. Odznaczenie na jej prawej piersi szczególnie przyciągało uwagę.

Krawat |NinjagoWhere stories live. Discover now