II

237 24 15
                                    

Od pierwszego dnia pracy Griffina minął ponad tydzień. Niczego szczególnego w tym czasie nie spotkał - jedynie papierkową robotę, litry czarnej kawy i ciągłe maratony między gabinetem a łazienką. Posada stawała się nużąca, wręcz dołująca. Ekscytacja i zapał zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Jedynym faktycznym plusem tych kilku dni były nowe znajomości oraz nowy pseudonim - Szybki.

Turner okazał się bowiem niezwykle żwawym człowiekiem. Do pracy przychodził wcześniej niż powinien, prędko załatwiał powierzone mu zadania i zawsze docierał wszędzie jako pierwszy. Jakby tego było mało, wypowiadał się gorączkowo, przez co myśli chłopaka ledwie nadążały za słowami, które tworzył w zdania. 

Niewiele dowiedział się jednak na temat swojego partnera, Gbura. Zielonooki mężczyzna rzadko kiedy raczył Griffina uśmiechem, rzadko dawał mu również cokolwiek powiedzieć i uważał go za największą pomyłkę stąpającą po ziemi. No, i oczywiście, co chwilę chciał nową kawę. Jedyną informacją, jaką udało mu się uzyskać, było imię i nazwisko: Kai Smith.

Szybki czuł się bardziej jego asystentką, niżeli współpracownikiem. A to zdecydowanie nie przypominało marzenia o zostaniu profesjonalnym agentem. Gbur miał dużo dokumentów na temat poszczególnych spraw, dzieląc się z Turnerem jedynie starymi herbatnikami.

W środowe południe do gabinetu weszła sekretarka z oddziału narkotykowego, Chamille Mroff - stosunkowo młoda kobieta, której fioletowe włosy były najbardziej charakterystyczną cechą wyglądu zewnętrznego. Kilkakrotnie rozmawiała na ten temat z komisarzem Gordonem, ponieważ owy wygląd jego zdaniem nie odpowiadał powadze posady, ale jakimś cudem go przekonała. Cudem, czynem - trudno stwierdzić.

- Kai, jakiś właściciel niewielkiej knajpki dzwonił. Mówił, że jeden z barmanów obsługiwał podejrzanego — poinformowała, ignorując obecność drugiego agenta.

- Chcę adres — stwierdził Smith żwawo. Dopił ostatni łyk letniej już kawy, po czym wstał i włożył do kieszeni pistolet. 

Dziewczyna przytaknęła krótko, podając chłopakowi kartkę z niewielkim wydrukiem. 

- Lecimy, Graham  — machnął ręką niedbale.

- Griffin  — poprawił z irytacją w głosie.

- Mało mnie to obchodzi.


Po kilkunastu minutach byli już w samochodzie, poruszając  po jednej z pobocznych dróg miasta. Mijali niewielkie nieruchomości, budynki dopiero rozrastających się firm i bloki mieszkalne.

- Kto jest tym podejrzanym?  — spytał w końcu Turner, zerkając na prowadzącego auto Kai'a.

- Brad Tudabone  — odpowiedział szatyn, nie spuszczając wzroku z przedniej szyby. - Członek gangu, który mamy zniszczyć. 

- Piraci, zgadza się? 

- Tak.

Szybki był dobrze przygotowany, jeżeli chodzi o zakres wiedzy na temat owej organizacji. Znał ogólny podział hierarchii, występki i skutki jakichkolwiek konfliktów z nią związanych. Nieokreślony był jeszcze główny szef kliki, co zdecydowanie utrudniało poczynania w tej sprawie. To głównie z powodu Piratów stolicę okrzyknięto Burdelem. Narastał bowiem chaos i trwoga wśród niewinnych cywili. Handlowali w większej mierze narkotykami, gwałcili, mordowali oraz porywali ludzi niezwiązanych z organizacją.

Po kilku minutach Smith zatrzymał czarnego forda mustanga przy małej restauracji, na której dachu widniał napis " U Jacka ". Drzwi otwarte były szeroko, a ściany pokrywała blada farba. Mimo że nie znajdowało się wiele aut, to znalezienie miejsca dla własnego pojazdu graniczyło z cudem. Agent nie miał zamiaru kombinować, dlatego wyłączył silnik na środku parkingu. 

Krawat |NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz