XIV

107 13 4
                                    


Życie go po prostu wkurwiało, mówiąc delikatnie.

Stracił pracę, której się poświęcał w różnych aspektach. Został zawieszony, ale najpewniej już nie otrzyma drugiej szansy. A więc jest stracony. 

Bezrobotny.

Stracił zadanie, misję, której się oddał bardziej, niż przypuszczał. Nie mógł już kontynuować pościgu za kryminalistami. A więc jest stracony.

Bez celu.

Stracił partnera, który naprawdę był jego partnerem. Porozumiewali się wspólnym językiem i chcieli tego samego dla stolicy. Nie mógł się już z nim zadawać. A więc jest stracony.

Bez kumpla.

I jakby tego było mało, przy drzwiach zastał swoją młodszą siostrę.

- No nareszcie. Ile można na ciebie czekać? Powinnam wyrobić sobie klucze do tego mieszkania — mruknęła z irytacją, na co Kai przewrócił oczami. - Jak ty w ogóle wyglądasz, co?

- Nie mam nastroju do rozmowy — powiedział tylko i wyciągnął z kieszeni miedziany klucz. - Miło było cię widzieć. A teraz do widzenia.

- Oh, jak mi przykro, że musisz choć chwilę mnie znosić! — machnęła ręką, która przyozdobiona była barwnymi koralikami. - Też mi się nie podoba, że tu jestem.

Kai popatrzył na kobietę ze znużeniem.

- Więc... miło było? — otworzył drzwi i wszedł do środka z ociąganiem.

No, może się trochę napił. Nie zdążył zamówić następnego drinka, bo Nya wydzwaniała do niego kilkakrotnie. 

Siostra weszła do mieszkania tuż za nim.

- Co za syf. Widzę, że nic się nie zmieniło. Wciąż nie potrafisz odłożyć rzeczy z powrotem na miejsce--

- Po co tu przyszłaś? — burknął z irytacją, odwracając się w stronę Nyi.

Dziewczyna zwróciła wzrok w jego stronę, krzyżując ramiona. Stała w czarnym płaszczu. Intensywnie czerwone usta wyróżniały się na jej bladej twarzy o delikatnych rysach. Ścięła znowu włosy. Znowu. Nie zauważył pierścionka zaręczynowego, którym się tak szczyciła poprzednim razem.

- Zwolnili cię — popatrzyła. - Za nieprzestrzeganie zasad.

- Źle zinterpretowali moje działania.

Nya wybuchnęła nagłym, krótkim śmiechem. Smith zmarszczył brwi, wpatrując się  siostrę.

- A to dobre! — przetarła twarz, by powstrzymać chichot, po czym jej twarz skamieniała. - " Jestem Kai. Łamałem prawo ale chuj z tym, bo źle zinterpretowali moje działania. Jebać policję " wyburczała.

Szatyn wywrócił oczami.

- Spadaj stąd, Nya. Pierwszy i ostatni raz to mówię — ruszył do kuchni.

- Oh — wymamrotała. - Jasne. Ty się możesz ze mnie wyśmiewać całe życie, ale gdy ja powiem coś na twój temat, to nie chcesz mnie na oczy widzieć?

- Dokładnie.

- Zrób mi drinka — ściągnęła płaszcz i usiadła na kanapie. - Coś czuję, że zostanę tu na dłużej. I że będzie ciekawiej, niż przypuszczałam.



~

Nie myliła się tak bardzo.

Krawat |NinjagoWhere stories live. Discover now