Dni w szkole mijały szybko. W końcu piątek. Zostało najgorsze. Klub ślimaka. O tyle ile wiem Sky jakoś zdołała się wykręcić mówiąc że ma korepetycje i nie może. Obudziłam się około 6 przyszykowałam się i poszłam na śniadanie. Po chwili przyszła do nas Zoe.
- Mogę się dosiąść?
- Tak - powiedziałam
- Trochę poczytałam i dowiedziałam się trochę.- Zoe wytłumaczyła mi wszystko a po chwili przyszła Sky.
- Obiecuję że zabije wszystkich ślizgonów a Ślimaka pierwszego...- powiedziała kładąc głowę na ramieniu Zoe.
- Co znów się stało?
- Ja mówię że nie mogę bo mam te zmyślone korepetycje A tu nagle on wyskakuje że ma nadzieję że na następnych się pojawię. I zaczął gadać coś o ojcu...
- I co?
- I powiedziałam że na pewno na następnych będę... - Sky walnęła teraz głową o stół
- No to ślimak ma gadane.
- Po prostu wiedział że ojciec to mój słaby punkt... Nie bez powodu był ślizgonem. OK.
Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na pierwszej lekcji były zaklęcia. Zajęcia były dosyć ciekawe. No przynajmniej dla mnie bo patrząc z boku na Lunę nie była zbyt zadowolona a co dopiero zainteresowana. Gdy profesor powiedział że dziękuję za zajęcia Luna tylko westchnęła i powiedziała- Wreszcie.
Następnie mieliśmy chwilę przerwy postanowiliśmy że pójdziemy do wieży. Siedzieliśmy i spokojnie rozmawialiśmy aż nagle James mnie pocałował tą miłą chwilę przerwał Syriusz.
- Oj bo się wzruszę- James spojrzał na niego śmiertelnym wzrokiem ale nie musiał nic mówić. Zastąpiła go Luna
- A ty wszystko musiałeś zepsuć...
- Wcale nie- Zaczął tłumaczyć się Syriusz. I w ten sposób zaczęła się kłótnia. JAMES wyczarował sobie popcorn i zaczął go jeść. W tym momencie nie wiedziałam czy zaręczyłam się z idiotą czy jednak nie.
Luna z Syriuszem kłócili się jakieś 15min, więc postanowiłam, że muszę to zakończyć.
-Luna idziemy? Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, ale na osobności.
-Tak pewnie już idę. A z tobą jeszcze pogadam- powiedziała patrząc ze złością na Syriusza.
James patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem. Pewnie zastanawiał się co tak ważnego mam do powiedzenia Lunie.
-Może zostaniecie jeszcze chwilkę?-zapytał James patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
-Przykro mi, ale jak mówiłam to bardzo ważne- powiedziałam
-Mam nadzieję, że później mi wszystko powiesz.
-Jasne.
Wyszłyśmy z dormitorium chłopaków a ja powiedziałam Lunie o tym, że to była przykrywka aby przestali się kłócić. Zabrałyśmy z naszego pokoju potrzebne książki na następne zajęcia i poszłyśmy po chłopaków. Dzień minął dosyć spokojnie do czasu aż wieczorem siedząc przy kominku przeczytałam artykuł. Coraz większa fala ataków śmierciożerców i coraz więcej ofiar.
Łzy napłynęły mi do oczu. Przypomniałam sobie o wszystkich osobach, które straciłam w ostatnim czasie. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł James z chłopakami.
-Lily, co się stało?-zapytał Remus.
Nic nie mówiąc pokazałam im artykuł, James mnie przytulił, a ja wybuchłam płaczem jak dziecko.
-Nie płacz Lily bo serce mi pęka jak cię taką widzę. Zobaczysz już niedługo wszyscy będą mogli spać spokojnie i nie martwić się co będzie jutro.
-Masz rację...- powiedziałam. Choć wiedziałam, że to się skończy w głębi duszy jakaś cząstka mnie mówiła, że będzie jeszcze gorzej. Miała rację.
CZYTASZ
Jily/ Historia jak z bajki, ale czy na pewno?
ActionHistoria mówi o Lili i Jamesie. Nie do końca prawdziwa ale jednak. Jest tu parę wontków których nie było w książce.🐨