Cześć 52

171 10 0
                                    

Dni w szkole mijały szybko. W końcu piątek. Zostało najgorsze. Klub ślimaka. O tyle ile wiem Sky jakoś zdołała się wykręcić mówiąc że ma korepetycje i nie może. Obudziłam się około 6 przyszykowałam się i poszłam na śniadanie. Po chwili przyszła do nas Zoe.

- Mogę się dosiąść?

- Tak - powiedziałam

- Trochę poczytałam i dowiedziałam się trochę.- Zoe wytłumaczyła mi wszystko a po chwili przyszła Sky.

- Obiecuję że zabije wszystkich ślizgonów a Ślimaka pierwszego...- powiedziała kładąc głowę na ramieniu Zoe.

- Co znów się stało?

- Ja mówię że nie mogę bo mam te zmyślone korepetycje A tu nagle on wyskakuje że ma nadzieję że na następnych się pojawię. I zaczął gadać coś o ojcu...

- I co?

- I powiedziałam że na pewno na następnych będę... - Sky walnęła teraz głową o stół

- No to ślimak ma gadane.

- Po prostu wiedział że ojciec to mój słaby punkt... Nie bez powodu był ślizgonem. OK.

Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na pierwszej lekcji były zaklęcia. Zajęcia były dosyć ciekawe. No przynajmniej dla mnie bo patrząc z boku na Lunę nie była zbyt zadowolona a co dopiero zainteresowana. Gdy profesor powiedział że dziękuję za zajęcia Luna tylko westchnęła i powiedziała- Wreszcie.

Następnie mieliśmy chwilę przerwy postanowiliśmy że pójdziemy do wieży. Siedzieliśmy i spokojnie rozmawialiśmy aż nagle James mnie pocałował tą miłą chwilę przerwał Syriusz.

- Oj bo się wzruszę- James spojrzał na niego śmiertelnym wzrokiem ale nie musiał nic mówić. Zastąpiła go Luna

- A ty wszystko musiałeś zepsuć...

- Wcale nie- Zaczął tłumaczyć się Syriusz. I w ten sposób zaczęła się kłótnia. JAMES wyczarował sobie popcorn i zaczął go jeść.  W tym momencie nie wiedziałam czy zaręczyłam się z idiotą czy jednak nie. 

Luna z Syriuszem kłócili się jakieś 15min, więc postanowiłam, że muszę to zakończyć.

-Luna idziemy? Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego, ale na osobności.

-Tak pewnie już idę. A z tobą jeszcze pogadam- powiedziała patrząc ze złością na Syriusza.

James patrzył na mnie podejrzliwym wzrokiem. Pewnie zastanawiał się co tak ważnego mam do powiedzenia Lunie.

-Może zostaniecie jeszcze chwilkę?-zapytał James patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

-Przykro mi, ale jak mówiłam to bardzo ważne- powiedziałam

-Mam nadzieję, że później mi wszystko powiesz.

-Jasne.

Wyszłyśmy z dormitorium chłopaków a ja powiedziałam Lunie o tym, że to była  przykrywka aby przestali się kłócić. Zabrałyśmy z naszego pokoju potrzebne książki na następne zajęcia i poszłyśmy po chłopaków. Dzień minął dosyć spokojnie do czasu aż wieczorem siedząc przy kominku przeczytałam artykuł. Coraz większa fala ataków śmierciożerców i coraz więcej ofiar.

Łzy napłynęły mi do oczu. Przypomniałam sobie o wszystkich osobach, które straciłam w ostatnim czasie. Nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł James z chłopakami.

-Lily, co się stało?-zapytał Remus.

Nic nie mówiąc pokazałam im artykuł, James mnie przytulił, a ja wybuchłam płaczem jak dziecko.

-Nie płacz Lily bo serce mi pęka jak cię taką widzę. Zobaczysz już niedługo wszyscy będą mogli spać spokojnie i nie martwić się co będzie jutro.

-Masz rację...- powiedziałam. Choć wiedziałam, że to się skończy w głębi duszy jakaś cząstka mnie mówiła, że będzie jeszcze gorzej. Miała rację.

Jily/ Historia jak z bajki, ale czy na pewno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz