Chapter XL

918 60 2
                                    

*******

*kilka tygodni później*

Alison P.O.V.

      Firanka kolejny raz gwałtownie się poruszyła odsłaniając  na w pół otwarte okno. Szybko zeskoczyłam z kanapy, zrzucając z siebie ciepły koc i podbiegłam do framugi, mocno ją łapiąc i zamykając. Zasunęłam firankę głośno oddychając z ulgą.

       - Alison miałaś nie wychodzić spod koca.- odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał obok leżącego na ziemi materiału z założonymi rękoma. Uśmiechnęłam się delikatnie widząc iskierki rozbawienia w jego oczach.

      - Okno się otworzyło, Lou…- rzuciłam wzruszając ramionami. Szatyn uniósł jedną brew do góry, schylając się po koc i rozkładając go. Powoli do niego podeszłam, a kilka sekund później ciepły materiał zarzucony został na moje ramiona.- Że też musieli wyłączyć prąd i ogrzewanie- mruknęłam pod nosem.

      - Al, huragan zerwał nicie energetyczne, więc to nie jest wina elektrowni- zaśmiał się, lekko szturchając mnie w kierunku kanapy. Opadłam na nią, podciągając ciepły koc i podkulając nogi. Louis znikł na chwilę w kuchni, a kiedy kolejny raz się z niej wyłonił trzymał w rękach dwa ciemne kubki. Zmarszczyłam nos, kiedy podał mi jeden, a na jego wierzchu zobaczyłam bitą śmietanę, wiórki czekoladowe, tęczową posypkę i czekoladową rurkę.- Szalone słodkie kakao- rzucił ujmując swój kubek w obie dłonie. Zaskoczona spojrzałam na niego, aby po chwili posłać mu szyderczy uśmiech.

      - Hannah Montana?

      - No co?- Wzruszył ramionami – Ulubiona bajka dziewczynek, za każdym razem, gdy wracam do domu, niemal siłą jestem zaciągany przed telewizor i zmuszany do oglądania Miley. Te małe przylepy doskonale wykorzystują fakt, że jestem w domu.- zaśmiał się wpatrując w ogień w kominku.

      - Jasne. Po prostu w sercu jesteś wielkim fanem Miley Cyrus- zironizowałam wyciągając rurkę czekoladową i oblizując ją z kakao i bitej śmietany.

      - Tak, a swoim domu w Londynie mam wielką kulę z teledysku ‘’Wrecking Ball’’- dorzucił cierpko, dźgając mnie w żebra. Zaśmiałam się cicho, zanurzając usta w ciepłym płynie, wpatrując się w skaczące płomyki ognia. –Co jest?

      - Zastanawiam się…- mruknęłam cicho, spuszczając wzrok na swoje ręce. – Dlaczego… wróciłeś?- zapytałam nieśmiało ściskając mocniej kubek w dłoni. Wszyscy chłopcy postanowili wrócić do Londynu, chcąc odwiedzić rodziny i spędzić trochę czasu ze swoimi dziewczynami. Jako, że Niall już był w domu, przyleciała do niego Barbara i razem wyszli na romantyczny spacer z samego rana, kiedy pogoda – jeszcze dopisywała.  Kilka godzin temu, kiedy siedziałam na dywanie w salonie śledząc najnowsze wiadomości odnośnie zbliżającej się wichury, zadzwonił z informacją, że on i Barbara nie zdążą wrócić do domu, więc zatrzymają się u jego znajomych. Dorzucił też, że mama i tata postanowili zostać na noc u naszej cioci, nie chcąc się za bardzo narażać. Sądziłam, że najbliższe kilka godzin, z szalejącym wiatrem za oknem spędzę sama, jednak zaraz kiedy padła łączność i prąd, po całym domu rozległo się mocne pukanie do drzwi. Zdziwiłam się, kiedy zauważyłam za nimi Louisa.- Jeżeli nie chcesz… to nie mów- dodałam szybko, nie chcąc urazić chłopaka.

      - Nie- przerwał mi- powiem ci… kiedy ty obiecasz mi, że powiesz dlaczego płakałaś, kiedy się pojawiłem.

     Zacisnęłam mocno powieki, żałując, że zadałam to pytanie. Nie mogłam mu powiedzieć, że przez dwie godziny oglądałam wszystkie możliwe programy, gdzie osądzano mnie  o przerwę One Direction, oraz na czytaniu niemiłych wiadomości, skierowanych w moją stronę od ich fanów.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Where stories live. Discover now