Chapter XX

1.1K 62 1
                                    

~*~

     Powoli przechyliłam głowę w drugą stronę nie chcąc patrzeć na widoki za oknem. Lot samolotem nadal mnie przerażał, jednak ta podróż różniła się od poprzedniej. Wcześniej siedziałam zaciskając mocno dłonie w pięści, a teraz... leżałam wtulona w klatkę piersiową Nialla.

- W porządku?- zapytał spoglądając na mnie. Niepewnie skinęłam głową zamykając ponownie oczy.- Będzie dobrze...- szepnął i mocno mnie objął. Dobrze jest mieć starszego brata. Wkurzającego, ale brata.

     Wracaliśmy do Irlandii, gdzie mam nadzieję pozostać jak najdłużej. Nic już mnie nie trzyma w Londynie. Rodzice nie odzywają się do mnie od pamiętnej sytuacji na komisariacie, nawet nie pokazali się w szpitalu! A Ingrid... Właśnie Ingrid... Nigdy się sądziłam, że byłaby do czegoś takiego zdolna...

*Retrospekcja*

     Drzwi z hukiem odbiły się od przeciwległej ściany, zwracając na mnie uwagę wszystkich osób w pomieszczeniu. stałam w progu z szeroko otwartymi oczami, mając nadzieję, że to co widzę to jeden wielki koszmar. Niestety... To była rzeczywistość.

-Ingrid?- rzuciłam cicho niepewnie robiąc krok do przodu.- Co to ma znaczyć?

     Rudowłosa siedziała na podłodze w swoim pokoju w otoczeniu kilku małych woreczków z białym proszkiem. Nie była sama. Byli tam też oni... Ci przez których zaczęłam się ciąć. I wylądowałam w szpitalu.

     ''Przyjaciółka'' podniosła na mnie swój wzrok i zaśmiała się szyderczo. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Ile bym dała, aby Zayn był tutaj ze mną... Chłopak pewnie stoi przed domem i czeka na mnie. Może, kiedy długo nie wyjdę, zaniepokoi się na tyle, że postanowi mnie poszukać?

-Alison jak się czujesz?- zawołała podnosząc się z miejsca i podchodząc do mnie.  Zrobiłam kilka kroków w tył.- Oj, nie bój się mnie skarbeńku...

     Pokręciłam głową. Co było w tych woreczkach, wiedziałam na sto procent. Nie byłam za to pewna, czy Ingrid czegoś nie wzięła. Nigdy nie miałam do czynienia z narkomanem.

- Odejdź...- syknęłam odpychając napierającą na mnie dziewczynę.- Ingrid, kurwa!- krzyknęłam czując jak tracę resztki cierpliwości. Jeżeli nie chciałam zrobić nic złego dziewczynie, musiała się ode mnie odsunąć.

- Ali, Ali, Ali...- zironizowała. - Jesteś taką głupiutką blondyneczką...- zaśmiała się. Spojrzałam w jej oczy. Źrenice miała nienaturalnie rozszerzone, prawie zakrywały ich zielony odcień. Wzdrygnęłam się. Teraz nie miałam już wątpliwości, że coś brała.- Tak łatwo było cię oszukać...- zachwiała się niebezpiecznie.

- O czym ty mówisz?- rzuciłam chwytając dziewczynę mocno za ramiona, aby nie upadła. Gorączkowo rozejrzałam się dookoła. Gdzie jest Zayn, kiedy jest potrzebny?!

     Nastolatka wybuchnęła śmiechem, wyrywając mi się. Powoli weszła do pokoju i usiadła obok Tiny. Niepewnie wsunęłam się za nią, zostawiając szeroko otwarte drzwi. Gdzie jest tej pojeb, Zayn?!

- O czym ja mówię?- sapnęła rozrywając jeden z woreczków. Biały proszek wysypał się na stół, a po chwili został wciągnięty przez małą rurkę do nosa przyjaciółki.- Mówię o tym, że nabrałaś się. Udawałam twoją przyjaciółkę przez cały ten czas.- zaśmiała się szyderczo. Czułam jak krew powoli odchodzi mi z twarzy. Nie...- cały czas spiskowałam z nimi. Wiedziałam, że cię biją, popychają, upokarzają... I wiesz co? Cieszę się z tego. Szkoda, że nie widziałaś swojej miny, za każdym razem, kiedy od któryś z nich obrywałaś.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Where stories live. Discover now