Chapter XXV

1.1K 67 2
                                    

******

     Louis ciągnął mnie w kierunku mojego pokoju, mijając po drodze zdezorientowanego Harry'ego. Spojrzałam na niego ukradkiem, ale chłopak wzruszył tylko ramionami, znikając w kuchni, skąd dobiegał mnie radosny śmiech Zayn'a. Cholera. Co jest grane?

     W końcu weszliśmy do pomieszczenia, a ja zaskoczona nagłą reakcją Louis'a usiadłam na łóżku, zakładając nogę na nogę oraz uważnie obserwując bruneta. Podszedł powolnym krokiem do biurka, odsunął krzesło, siadając na nim. Czy on ma zamiar się odezwać?

-Louis?- zaczęłam przekrzywiając głowę.- Powiesz mi co się dzieje?

     Chłopak westchnął, kiwając głową i podpierając podbródek na złączonych dłoniach. Jego oczy uważnie skanowały moje ciało od czasu do czasu patrząc w moje oczy. Pod wpływem jego intensywnego spojrzenia, zarumieniłam się, odwracając zawstydzona głowę. Dlaczego on tak na mnie patrzy?

- Alison...- powiedział cicho, wlepiając wzrok w podłogę. Niepewnie na niego spojrzałam. Wydusi to w końcu z siebie?- My... wyjeżdżamy... w trasę na kilka miesięcy.- wydukał.

     Znieruchomiałam, spoglądając na niego zaszokowana. Jak to jadą w trase? I to kilkumiesięczną?!

-Co..?- wychapałam wstając z łóżka.

- Zaczyna nam się Were We Are Tour...- mruknął, uważnie na mnie spoglądając.- Niall próbował dzisiaj ci to powiedzieć... ale nie zdążył przed przyjściem mechanika.

- Super! Po prostu świetnie- krzyknęłam krążąc po pokoju.- Kiedy jedziecie?-Zacisnął dłonie w pięści i przygryzł usta. Czy on musi mnie tak wkurwiać?!- Louis!- warknęłam- Kiedy jedziecie?!

- Za dwa dni...- usłyszałam. Pokręciłam przecząco głową, gorączkowo przeczesując dłonią włosy. Kiedy mieli zamiar mi o tym powiedzieć?!

- I ja oczywiście, dowiaduje się ostatnia?- krzyknęłam podchodząc do zmieszanego Lou.- Czy wam mózg odjebało?!

- Alison, uspokój się...- usłyszałam jego głos. Jego dłonie natychmiast chwyciły moje nadgarstki, przejeżdżając po bliznach, jakie zostawiły żyletki.- Chcieliśmy ci powiedzieć na samym początku, Niall się zaoferował... ale za każdym razem, kiedy próbował coś wydusić z siebie, ktoś, albo coś mu przeszkadzało, aż w końcu...

- Postanowiłeś, że ty to zrobisz, bo prędzej dowiem się z mediów- przerwałam mu, wyszarpując się z jego mocnego uścisku.- Wiecie co? Pieprzcie się- syknęłam, chwytając torebkę i możliwe jak najszybciej opuszczając pomieszczenie.

    Zbiegłam po schodach, słysząc przeklinania Lou i jego szybkie kroki. Wyminęłam uśmiechniętego Liam'a, wpadając do ogrodu i przechodząc przez bramkę. Żałowałam, że nie mam samochodu i nie mogłam się wyżyć na ulicy.

     Miałam nadzieję, że żaden z chłopaków nie wpadł na genialny pomysł pójścia za mną, bo nie daruje i urwę temu komuś jaja. Nawet jeżeli będzie to Liam.

-Alison!- usłyszałam za sobą czyiś krzyk, więc momentalnie przyśpieszyłam kroku. Cały czas byłam w szkolnym mundurku, za co teraz plułam sobie w brodę, bo gdziekolwiek pójdę, wszyscy będą wiedzieć, że chodzę do miejscowej szkoły i na samym starcie wezmą mnie za nienormalną. Kto zrównoważony psychicznie popierdala w sobotę w środku miasta w szkolnym mundurku? Tylko ja.

     Po kilku minutach nieustającego marszu doszłam w końcu do centrum Mullingar. Byłam wściekła na Niall'a za to, że nie miał odwagi powiedzieć mi o trasie, na Louis'a za to, że postarał się go wyręczyć, a na Zayn'a za to, że przez niego moje auto nadaje się tylko na złom. Wygląda na to, że 3/5 zespołu One Direction mi podpadło.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz