Chapter XIX

1.3K 64 0
                                    

~*~

- Niall, zrozum w końcu, że ja muszę mieć ze sobą samochód!- Powiedziałam wywracając oczami. Od kilku minut próbowałam przekonać mojego równie upartego jak ja brata, abyśmy zabrali do Irlandii moje auto. Jak na razie... Nie chce się zgodzić.

- Alison, wytłumacz mi, do czego potrzebny ci samochód?- Zapytał siadając na krześle i zakładając ręce na piersi. Nadal przebywałam w szpitalu, co nie do końca mnie cieszyło. Już dawno uciekłabym stąd, gdyby nie to, że któryś z chłopaków zawsze przy mnie siedzi i pilnuje, jak małe dziecko.- To Irlandia, dziewczyno. Tam nie będzie wyścigów, więc nie wiedzę powodu, aby go ze sobą zabierać.

- Wiem, że na tym totalnym zadupiu jakie jest z Mullingar, nie będzie żadnych wyścigów.- Jęknęłam- Ale nie o to mi chodzi, a po za tym, mówiłam już że z tym skończyłam. To było dawno...

-Więc po co ci auto?- Uniósł jedną brew.

-A jak myślisz idioto?- Warknęłam. Ta jego niewiedzą zaczyna mnie denerwować.- Jakoś muszę się dostać do szkoły, tak? Autobusem nie mam zamiaru jechać, aż tak nisko nie upadłam. I nie chcę, aby któryś z was mnie tam zawoził, bo potem nie mam zamiaru odganiać się od ludzi, którzy chcą się ze mną zaprzyjaźnić, tylko dlatego, że znam One Direction.

     Blondyn uważnie mnie obserwował, a po chwili z jego ust wyrwało się ciche westchnięcie. Przejechał dłonią po zmęczonej twarzy, a drugą wyciągnął telefon. Szybko wybrał potrzebny mu numer i przyłożył aparat do ucha. Obserwowałam go z zaciekawieniem. Co on robi?

-Zayn...- Rzucił od niechcenia.- Podjedźcie do domu Alison i zabierzcie jej samochód.... Tak, bierzemy go do Irlandii. Niech się cieszy, przynajmniej nie będzie mi zrzędzić nad uchem...- Zaśmiał się.

-Ej! Ja nie zrzędzę!- Krzyknęłam łapiąc poduszę do rąk i rzucając nią w brata. Niestety, przewidział mój ruch i zdążył się uchylić.- Jak ja cię nienawidzę...- Powiedziałam odwracając wzrok i patrząc za okno. 

     Fani One Direction nadal stali pod szpitalem. Za każdym razem, kiedy pozwalano mi chodzić po sali, podpierając się na którymś z chłopaków, podchodziłam do okna i obserwowałam to, co dzieje się na dole. Było mi szkoda wszystkich osób, bo mimo, że Niall był cały i zdrowy, oni ciągle myśleli, że nie mógł się ruszyć z łóżka i nie wiadomo czy przeżyje. Gdybym ja tutaj nie leżała, ich by tutaj nie było.

- Znowu myślisz o fanach na dole...- Usłyszałam. Niepewnie odwróciłam wzrok i spojrzałam na blondyna siedzącego w rogu mojego łóżka i bawiącego się telefonem.- Mówiłem już, abyś się tym nie przejmowała. Nic im nie będzie...

-Ale to nie jest w porządku, Niall- Przerwałam mu.- Oni tam są dla ciebie. Nie dla mnie. Źle się czuję z tym, że musieliście kłamać z mojego powodu.

- Mała...- Rzucił siadając prosto i chwytając moją dłoń.- Była umowa, jasne? Aby cię chronić, muszę udawać, że nadal tutaj leże. Ja też nie jestem szczęśliwy z tego, że ich okłamałem, ale dla ciebie jestem w stanie zrobić wszystko. A jutro już wychodzisz, więc oni też się rozejdą i po krzyku.- Uśmiechnął się, dźgając mnie środkowym palcem w brzuch. 

     Pokręciłam głową delikatnie się uśmiechając. Nadal uważałam, że to wszystko było nie w porządku, ale nie chciałam się z nim kłócić. Dopiero się pogodziliśmy...

- Witam uroczą pacjentkę!- Do sali wszedł lekarz, w białym kitlu i z uśmiechem na twarzy.- Jak samopoczucie?

- Nie narzekam.- Odparłam przewracając oczami. Serio? Każdy będzie się mnie teraz o to pytał?

     Doktor spojrzał na moje wyniki, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Co jest grane?

- Mam dobrą wiadomość. Twoje wyniki są rewelacyjne, więc jeżeli chcesz opuścić szpital jeszcze dzisiaj, radzę pośpieszyć się po wypis.- Zawołał odczepiając moje kroplówki. 

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Where stories live. Discover now