Chapter XVII

1.3K 70 0
                                    

~*~ 

   Miarowe pikanie maszyny upewniło mnie, że Alison nadal jest wśród żywych. Delikatnie gładziłem kciukiem jej dłoń obserwując jak czerwony płyn powoli przedostaje się do ciała dziewczyny. Szpital najszybciej jak tylko mógł, przetransportował krew i podał ją blondynce, która już dwa razy byłą na pograniczu życia i śmierci.

     Lekarzom nie spodobał się fakt, że całe dnie przesiadywałem przy jej łóżku, zamiast leżeć grzecznie w swojej sali jak na porządnego pacjenta przystało. Na początku próbowali zaciągnąć mnie tam siłą, ale kiedy do akcji wkroczyli chłopcy i Paul, który zjawił się w budynku najszybciej jak tylko mógł, postanowili po gruntownych badaniach wypisać mnie z oddziału. Nic mi już nie dolegało, nie skarżyłem się na ból, więc nie mogli mnie już przetrzymywać.

     Za to Alison ciągle była nieprzytomna. Blada skóra, wtapiała się razem z pościelą i gdyby nie jej blond włosy, które rozrzucone były wokół jej głowy jak aureola, nie miałbym pojęcia, że tutaj w ogóle jest. Schudła... W każdym bądź razie była bardziej szczuplejsza niż ostatnio, kiedy ją widziałem. Jednym słowem, wyglądała jak... trup. Jakby już była martwa.

-Niall...- Drgnąłem, kiedy ciszę przerwał cichy szept mojej dziewczyny.- Już późno. Musisz odpocząć i coś zjeść...- Delikatnie pogładziła mnie po ramieniu. Westchnąłem cicho. Nie chciałem zostawiać Alison samej. A co jeżeli się obudzi?- Niall...- Dziewczyna stanęła przede mną. Chwyciła w swoje dłonie moją twarz i zmusiła, abym spojrzał w jej oczy. Widziałem w nich ból, tęsknotę i troskę.- Posłuchaj mnie. Lekarz wypisał cię pod warunkiem, że będziesz odpoczywał i zdrowo się odżywiał. Wiem, że nie chcesz jej zostawić, ale musisz też pomyśleć o sobie. Chcemy was stąd zabrać jak najszybciej, a nie pomożesz nam, jeżeli lekarze zamkną cię w pokoju obok, bo nie słuchasz ich zaleceń. Pół godziny i jesteśmy z powrotem. Obiecuję.- Powiedziała uważnie mnie obserwując. 

     Niepewnie spojrzałem na moją siostrę. Oddychała miarowo i spokojnie więc nic się na razie nie dzieje. Może Barbara ma rację? Za pół godziny tutaj wrócę, a w między czasie, kiedy mnie nie będzie posiedzi z nią Liam. 

-Dobrze...- Powiedziałem cicho, podnosząc się z miejsca. Złapałem wyciągnięta dłoń Barbary i wyszliśmy razem z sali. Na korytarzu, siedziała reszta chłopaków. Żaden z nas nie opuścił tego miejsca od samego początku. Każdy chciał, wiedzieć co się dzieje z Alison. 

     Liczba fanów pod szpitalem rosła z dnia na dzień, Wszyscy ciągle byli przekonani, że jestem nieprzytomny. Jak na razie nie chciałem nikomu się pokazywać. Dzwoniłem do mamy, aby ją uspokoić i obiecać, że gdy Al poczuje się już lepiej, wrócimy pierwszym samolotem.

- Liam... Wejdziesz do niej?- Zapytałem patrząc błagająco na przyjaciela. Skinął głową i po chwili zniknął za drzwiami, a za raz po nim weszła tam Dan. Uśmiechnąłem się. Alison jest w dobrych rękach...

*******

     Koło mojego ucha rozległo się głośnie pikanie, jakiegoś urządzenia. Pokręciłam głową chcąc odsunąć się od źródła dźwięku, ale nic to nie dało. Cholerny budzik!- Pomyślałam, powoli otwierając oczy i chcąc namierzyć to ustrojstwo, które nie dawało mi spokojnie spać. Zamrugałam kilkakrotnie i zmarszczyłam brwi. To nie był mój pokój w Anglii, ani w Irlandii. Gdzie ja jestem?

    Przekręciłam głowę w bok i zauważyłam wpatrującą się we mnie Danielle. Otworzyłam usta, aby zapytać się gdzie jestem, ale nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Coś mi przeszkadzało... Co ja miałam w gardle? Dotknęłam ręką ust, znaczy próbowałam ich dotknąć. Opuszki palców zamiast opaść na moje usta, dotknęły zimny plastik, który je zakrywał. Co jest grane? Gdzie ja jestem?

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Where stories live. Discover now