Chapter XXIII

1.1K 63 0
                                    

*******

   Wpatrywałam się w leżący naprzeciwko mnie strój i modliłam, się aby był to jeden wielki koszmar. Jakim cudem mam chodzić w tym... czymś? To już wygląda okropnie leżąc tylko na łóżku, więc jak będę w tym wyglądać, kiedy te ''ubrania'' będą na mnie?

- Nie ma mowy, abym w tym chodziła...- mruknęłam omijając łóżko i podchodząc do okna. Zgarnęłam z biurka paczkę fajek, zgniatając ją w ręce.- Dlaczego muszę mieć to cholerstwo?- zawołałam, wyglądając przez okno.

     Widok rozciągał się na pokaźnych rozmiarów basen, gdzie pływali teraz wszyscy chłopcy oprócz Lou. Nawet Zayn się pozbierał po naszej małej ''przygodzie''. Nie sądziłam, że tak szybko może wpaść w panikę i krzyczeć jak mała dziewczynka. Widać, że nie przeżył nigdy prawdziwej adrenaliny. Gdyby brał udział w wyścigach, skok przez most byłby dla niego dziecinnie prosty. Praktycznie co drugi wyścig miał taką właśnie atrakcje: skakać nad podnoszącym się mostem. Chyba nie muszę mówić, że niektórzy tego nie przeżyli... To misja samobójcza. Osobiście oprócz dzisiejszej sytuacji skakałam tylko raz.

     Prychnęłam pod nosem, widząc jak Liam stara się podtopić Harry'ego, ale ten zręcznie się mu wymyka. Gdybym ich nie znała nie dałabym im tyle lat ile maja w rzeczywistości. Zachowują się jak dziesięciolatki... Ciekawe jakie to uczucie, wiedzieć, że w każdej chwili może ktoś zrobić zdjęcie, albo napaść stado rozszalałych fanek. 

     Pewnie mogłabym porównywać to do adrenaliny jaką odczuwasz po wyścigu, wiedząc, że trzeba ratować własną skórę. Doskonale pamiętam, jakie uczucia mi towarzyszyły przy mojej pierwszej wygranej i przy pierwszej ucieczce przed policją. 

*Retrospekcja*

     Szybkim ruchem zmieniałam kolejne biegi i wyprzedzałam auta. Co chwilę zerkałam we wsteczne lusterko chcąc upewnić się, czy policja nadal siedzi nam na ogonie. Całe szczęście znajdowali się kilka aut za nami, co dawało nam malutką szansę ucieczkę i zgubienie ich na ruchliwej ulicy.

- Skręć w lewo, pojedziemy obrzeżami.- zawołał Zack wskazując wąską uliczkę między domami, po drugiej stronie autostrady. Bez mrugnięcia okiem zmieniłam bieg i skręciłam gwałtownie kierownicą. Wpadłam na sąsiedni pas, przecinając go i doprowadzając do stłuczek między autami. Zerknęłam w lusterko, chcąc sprawdzić, czy wszyscy są cali i nikomu nic poważnego się nie stało. Z ulgą mogłam stwierdzić, że oprócz poobijanych zderzaków, nikomu nic bardziej poważnego się nie stało.

-Informuj mnie wcześniej, co?- rzuciłam wymijając kolejne przeszkody. Po chwili wyjechaliśmy na obrzeża miasta, gdzie mogłam rozpędzić auto. Za nami nie było na razie nikogo.- Jak dojedziemy do warsztatu? Mogą go obstawić...

- Nie zrobią tego. Nie mają pojęcia, że jesteśmy z nim powiązani...- usłyszałam, ale nie do końca mnie to uspokoiło. Policja nie jest taka głupia. Szybko dodadzą dwa do dwóch i wpadniemy.- Ej, cykasz się?- chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja pokręciłam głową.- Nie kłam... To twoja pierwsza ucieczka przed glinami, musisz mieć pietra...

- Może trochę...- przyznałam wjeżdżając do tunelu.- Moi rodzice są prawnikami, wiesz co by było, gdyby nas złapali?- skrzywiłam się na samą myśl o kazaniu jakie by mi wygłosili, gdyby dowiedzieli się o wyścigach.- Życie jest mi jeszcze miłe...

- Przyzwyczaisz się...- syknęłam cicho i wjechałam na podjazd w warsztacie. Chwilę później na horyzoncie pojawił się wysoki Japończyk. Chan.

- Jak wyścig?- zapytał, gdy Zack pojawił się obok niego. Powoli odpięłam swoje pasy i z cichym westchnięciem na ustach, wysiadłam. Dobrze wiedziałam, że chłopak zdążył już przekazać koledze najważniejsze informacje dotyczące wyścigu.- Al, spisałaś się na medal! Jak tak dalej pójdzie, to będziemy cię ciągle wystawiać.- pochwalił mnie, na co delikatnie się skrzywiłam. Jak na razie nie chcę mieć nic do czynienia z samochodami.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ