Chapter XXVIII cz.2

1K 60 2
                                    

******   

     Jeszcze za nim przekroczyłam próg domu, do moich uszu dobiegły hałasy wywoływane przez chłopaków. Westchnęłam cicho otwierając drzwi i natychmiast uchylając się przed latającymi bokserkami... Hazzy...? Tak... to były chyba jego.

- Co jest kurwa?- mruknęłam wchodząc w salonu. Rozejrzałam się dokoła zdając sobie sprawę, że cała żyjąca tutaj populacja małp znajduje się teraz na piętrze, gdzie tworzą niemiłosierny bałagan. Wzruszyłam ramionami opadając na kanapę, włączając w tym samym czasie telewizor.

- Już za dwa dni rozpocznie się światowa trasa koncertowa zespołu One Direction.- mówił spiker- Emocje z dnia na dzień rosną, a fani już nie mogą się doczekać koncertów! Czy zespół nie zawiedzie swoich wielbicieli i da im naprawdę ogromne i pełne wrażeń show? Czekamy na pierwsze relacje z koncertów!

- Chyba serio ci się nudzi...- usłyszałam czyiś cichy szept koło mojego ucha. Podskoczyłam przerażona odwracając się.... Louis. Mogłam się tego spodziewać.

- Tomlinosn- syknęłam łapiąc się za serce. Już drugi raz mnie tak przeraził.- Czy tobie już całkowicie padło na mózg? To drugi raz, kiedy mnie straszysz!

     Chłopak zaśmiał się, chwytając mnie za rękę i podnosząc z kanapy. Spojrzałam na niego zdezorientowana, kiedy chwycił leżące na stoliku klucze do ''mojego'' auta i wyciągnął mnie przed dom. Skinął głową wskazując mi miejsce pasażera, a sam zajął miejsce kierowcy, odpalając silnik.

-Emmm... Lou? Gdzie jedziemy?- zmarszczyłam brwi, obserwując drogę przede mną. Kierowaliśmy się w stronę centrum miasta. Co on kombinuje?

- Musimy uczcić twój pierwszy dzień w szkole, czyż nie?- zawołał uśmiechając się pod nosem. Przekrzywiłam głowę zastanawiając się, o co może mu chodzić. W sumie... nigdy za bardzo nie rozumiałam Lou. Jego myśli chodziły innymi ścieżkami niż większości ludzi. To w końcu Tomlinson.

     Oparłam głowę na zagłówku zamykając oczy. Zostało jeszcze dwa miesiąca chodzenia do szkoły, a potem upragnione przez wszystkich wakacje. Ciekawe co będę w nie robić. Gdy mieszkałam w Anglii zawsze przyjeżdżałam do Irlandii na dwa tygodnie, aby zamulać nad basenem, a teraz?

     Podniosłam się na fotelu ściągając marynarkę i rozwiązując krawat. Niby do wakacji jeszcze kawał czasu, a jednak jest cholernie ciepło. Nie wiem co bym zrobiła, gdybyśmy nie mieli basenu w ogrodzie. Ugotowałabym się jak nic.

- Ej, księżniczko, otwórz swe oczęta...- zawołał Lou po kilku minutach. Leniwie spełniłam jego prośbę rozglądając się w koło. Staliśmy przed wielkim budynkiem z napisem ''Kręgielnia''- Chodź.- rzucił wysiadając z auta. Zdziwiona otworzyłam drzwi stając obok chłopaka, który zamykał auto. Chwycił mnie mocno za rękę ciągnąć w stronę wejścia.

     Przeszliśmy przez szeroki korytarz, aż zatrzymaliśmy się przed dobrze zbudowanym, wysokim mężczyzną ubranym w obcisły czarny t-shirt. Zmierzył nas uważnie spojrzeniem, zatrzymując swój wzrok na mnie. Zadrżałam pod jego wpływem, przysuwając się bliżej szatyna. Lou szybko objął mnie w pasie, uspokajająco gładząc mnie po ramieniu.

- Jest ze mną- rzucił chłodno, groźnie mierząc ochroniarza spojrzeniem. Nieznajomy wywrócił oczami odsuwając się od wielkich drzwi, przepuszczając nas. Odetchnęłam z ulgą, kiedy facet został za nami.- Spokojnie, robią to dla ochrony. Nieletni nie może tutaj wejść bez osoby dorosłej- wyjaśnił kierując nas w stronę kasy.- Rezerwacja na nazwisko Tomlinson- powiedział do pracownika za kontuarem. Chłopak ze znudzoną miną spojrzał w komputer wpisując coś, a następnie podając nam dwie pary butów. Zmarszczyłam brwi zaciekawiona. Skąd Lou wiedział jaki mam rozmiar?

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Where stories live. Discover now