Chapter VIII

1.3K 73 1
                                    

************

     Podmuch mocnego, wiatru kolejny raz sprawił, że włosy znalazły się na mojej twarzy. Zniecierpliwionym ruchem odgarnęłam je przeklinając w duchu, że nie wzięłam gumki. Rozejrzałam się dookoła siebie i głośno westchnęłam. Podniosłam rękę do czerwonego policzka i delikatnie dotknęłam miejsca, gdzie jeszcze kilka minut temu znajdowała się ręka blondyna. Syknęłam cicho zdając sobie sprawę z tego, że to miejsce nadal mnie boli. Chociaż już nie tak mocno jak na początku.

     Podciągnęłam nogi bod brodę i oplotłam je rękoma, zaś czoło oparłam o kolana. Ten dzień od samego początku zapowiadał się na najgorszy w moim życiu. Jakoś mogłam przełknąć kolejną kłótnię z bratem, ale tego co potem zrobił nie spodziewał się nikt... ani ja, ani mama, ani żaden z członków 1D... Nikt.

     Zamknęłam oczy i wróciłam myślą do ostatnich wydarzeń... Wydarzeń, które zmieniły mój stosunek do blondyna. Obawiam się, że na gorsze...

*Retrospekcja*

     Mój wzrok badawczo rozglądał się wokół chcąc znaleźć jakieś zmiany w pomieszczeniu, jednak nic takiego nie widziałam. Salon jak i cały dom wyglądał dokładnie tak samo jak ostatnim razem, kiedy tu byłam. Uśmiechnęłam się na widok zdjęcia postawionego na półce. Zostało zrobione jakiś rok temu, kiedy ja, Greg i jego narzeczona, laliśmy się wodą z wielkich pistoletów na wodę. Zdjęcie zrobiła mama, zaśmiewając się przy okazji z naszych usilnych starań omijania strumienia wody. 

        - Niall mówił, że bardzo się zmieniłaś...- z wspomnień wyrwał mnie głos mamy. Zerknęłam na nią. W rękach trzymała ogromny kubek z herbatą, kurczowo go ściskając. Podniosłam głowę i spojrzałam w jej oczy.

        - Niall dużo mówi.- mruknęłam poprawiając się na kanapie.- Wcale mnie nie zna, nie ma prawa mnie osądzać... a non stop to robi.- prychnęłam.

        - Martwi się o ciebie- usłyszałam. Na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. Martwi? On? Dobre sobie! Gdyby faktycznie tak było, wiedziałby o tym co się stało w mojej szkole. Wiedziałby o tym dlaczego taka jestem, co sprawiło, że taka się stałam. Ale on się o mnie martwi! Wielka mi gwiazda!

     Pokręciłam głową i strzepnęłam z spodni niewidzialny pyłek. 

        - Alison... - mama odstawiła kubek na stół i zbliżyła się do mnie. - Wiesz dlaczego jestem w stu procentach pewna, że twój brat się o ciebie martwi?- podniosłam brew - Ponieważ ściągnął cię tutaj. Chciał cię mieć na oku, więc chłopcy najpierw wpadli na pomysł, aby kupić dom w Londynie, gdzie mogliby mieszkać i przy okazji mieć cię blisko siebie. Ale po tym co zrobiłaś w klubie, Niall postanowił, żebyś przyjechała tutaj. Wiedział, że tutaj na pewno się uspokoisz. On chce dla ciebie jak najlepiej...

        - Najlepiej?!- krzyknęłam zrywając się z miejsca.- Do dlaczego mnie tutaj wysłał? Rzucił na głęboką wodę! Jest połowa drugiego semestru, a ja mam zmienić szkołę, iść gdzieś, gdzie wszyscy się znają, a ja będę tam sama. SAMA! Na dodatek kazał mi zostawić MOJE auto  W LONDYNIE! Jeżeli sądził, że po przyjeździe tutaj się zmienię, to się mylił.

     Zdenerwowana chodziłam w kółko zaciskając ręce w pięści. Jak ja tego dupka nienawidzę!

        - On ma mnie gdzieś, mamo- powiedziałam zatrzymując się przed nią. Rodzicielka skupiła na mnie swój czujny wzrok.- Przez kilka pieprzonych lat nie odezwał się ani słowem, a jak już zaczął to tylko wtedy, kiedy trzeba było wyciągnąć mnie z więzienia. Tylko wtedy. A teraz... Pojawia się jakby nigdy nic i rozkazuje mi co mam robić. Nie mam zamiaru go słuchać!

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Where stories live. Discover now