Chapter IV

1.4K 75 0
                                    


*Alison P.O.V.*

        - Oczywiście, musiałam mieć głupiego, stukniętego, skretyniałego starszego brata?!- wrzasnęłam zamykając nogą drzwi do pokoju. Z głośnym westchnięciem opadłam na łóżko i wbiłam wzrok w sufit. Miałam go przemalować na jakiś żywszy kolor. A teraz... nawet nie zdążę...- Kurwa, Horan idź się utop!- kolejny raz krzyknęłam. Przysięgam, że ta jego blond farba uszkodziła mu głowę i wyżarła przynajmniej połowę mózgu. Jak nie cały... 

     Nagłe pukanie do drzwi wyrwało mnie z rozmyślań nad tym, jak mam uprzykrzyć Niallowi życie. Spojrzałam na drzwi i chwyciłam poduszkę.

        - Niall wynoś się!- powiedziałam, już któryś raz tego dnia- Jeżeli się tutaj pojawisz, to przysięgam, że nawet Zayn Ci nie pomoże.

     Drzwi uchyliły się, a w progu stanął Louis. Założył ręce na piersi, jednym bokiem opierając się framugę i patrzył na mnie wyczekująco. Jeszcze jego mi tu brakowało.

        -Czego się gapisz Tomlinson?- warknęłam w jego stronę siadając na łóżku.

- Czekam, aż czymś we mnie rzucisz.- powiedział wchodząc w głąb pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.- Niall pojechał z Harrym po twoje auto- rzucił po chwili.

     

     Uniosłam brwi. Czyżby braciszek tak bardzo się bał, że mogę kolejny raz nawiać, że wysłał Lou do mnie jako moją niańkę? Ten blondyn coraz bardziej sobie grabił. Jak Boga kocham, przy tym tempie, w Irlandii skończę na prochach uspokajających...
        -Dobra, powiedziałeś co chciałeś, a teraz wypad!- mruknęłam odwracając się od niego. Zamknęłam oczy i zaczęłam nucić jakąś melodie. Nie mam pojęcia co to było, wiem, że od dłuższego czasu ciągle chodziła mi po głowie. Gdzie ja ją słyszałam?
     Czekałam, aż usłyszę upragniony trzask drzwi. Nie nastąpiło to jednak. Czyli, Lou nie wyszedł. Podniosłam się i powoli obróciłam. Tomlinson nadal był w pokoju.- Coś jeszcze?
     Pokręcił głową i powoli zbliżył się do mnie. Uważnie go obserwowałam. Po chwili chłopak leżał na moim łóżku z rękami za głową i wpatrywał się w sufit. Westchnęłam zrezygnowana i pokręciłam głową. Miałam wielką ochotę go zrzucić... ale no... On jako jedyny jest normalny z całej piątki. I chyba nawet go lubię...
     Louis był jedyną osobą z którą jako tako normalnie rozmawiałam. Znaczy... gdzieś tam rzucałam przekleństwami i go obrażałam, ale on nie pozostawał mi dłużny i robił to samo. Czasami razem się wydurnialiśmy, a Niall mógł się nacieszyć tym, że jestem ''normalna'' jak to mówił.
     Ja i Lou mieliśmy mało ze sobą wspólnego, ale mimo wszystko byliśmy dla siebie czymś w rodzaju... przyjaciół? Kumpli? Jedno z tych określeń na pewno. To on nauczył mnie grać na fortepianie. Tutaj ogromny pokłon w jego stronę, że ze mną wytrzymał. Do dzisiaj nie wiem jak on to zrobił.
     Nagle poczułam jak coś dźga mnie w żebra. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Lou. Opierał głowę na ręce i uśmiechał się do mnie. Gdy zobaczył, że na niego patrzę kolejny raz mnie dźgnął.
        - Louis, przestań- mruknęłam odsuwając się od niego. Nie znoszę, kiedy tak robi.
        - Nuciłaś naszą piosenkę...- powiedział cicho, bawiąc się pościelą. Spojrzałam na niego zdziwiona. Niby kiedy to robiłam? Czy ja na mózg padłam?- Wtedy, kiedy chciałaś, żebym wyszedł. Midnight Memories.
        - Nie przyzwyczajaj się- uśmiechnęłam się i wstałam. Podeszłam do balkonu i wyjrzałam za okno. Auta Nialla  jeszcze nie ma. Nie wrócił.- Nie przepadam za wami, więc automatycznie nie lubię waszej muzyki.- wzruszyłam ramionami.
       - Ej, tak dobrze nas nie znasz, więc nie oceniaj naszej muzyki po tym samym- usłyszałam za sobą. Szybko się obróciłam. Nawet nie wiem, kiedy tak szybko przeszedł pokój.- A teraz powiedz prawdę: Skąd umiesz tak dobrze prowadzić samochód? Dobrze wiem, że przy Niallu skłamałaś.- zapytał, patrząc na mnie wyczekująco.
     Zbladłam.

The future starts today, not to tomorrow...~L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz