16

1.3K 101 15
                                    

Chris

– Cześć Aria – przywitałem się, gdy dziewczyna otworzyła drzwi.

– Coś z Mikaylą? Andy do mnie dzwonił, że ty ją odbierzesz.

– Chyba się gdzieś przeziębiła. Zaoferowałem swoją pomoc.

– To miło z twojej strony. Giana! Po ciebie! Może byśmy się gdzieś jutro wyrwali w czwórkę?

– Zobaczymy, jak Mikayla będzie się czuła – powiedziałem i kucnąłem, gdy Giana do nas podbiegła. – Cześć, młoda. Dzisiaj ja cię zawiozę do mamy, dobrze? Wziąłem specjalnie fotelik.

– Tak! Wujku? Mama czeka w domu?

– Tak. Dzięki, Aria.

– Nie ma za co. Jedźcie ostrożnie.

Zapiąłem Gianę dokładnie i powoli ruszyliśmy w stronę ich domu.

– Giana, jesteś już dużą dziewczynką, prawda?

– Tak.

– Mama jest trochę chora. Nie czuje się najlepiej i może spać, gdy wrócimy. Będziemy cichutko, żeby jej nie obudzić? Dopiero zasnęła. Porysujemy coś razem, dopóki nie wstanie?

– Dobrze. Mama była smutna. Zrobiłam coś?

– Nic nie zrobiłaś. Po prostu się źle czuje.

– Już u tatusia była smutna.

– Wiem, kochanie. Ale to minie.

– Szkoda, że go nie ma. W niebie mu dobrze?

– Na pewno.

– Czy jak będę miała innego tatę, to tamten tata już nie będzie moim tatą?

– Zawsze będzie twoim tatą.

– To dobrze. Wtedy będę miała dwóch? 

– Tak. 

Reszta drogi minęła nam w ciszy. Zaparkowałem przed domem i wpuściłem ją do środka. Mikayla faktycznie jeszcze spała i wyszliśmy cicho na górę. Giana wyjęła kartki i kredki i usiedliśmy przy stoliku.

– Chcesz się czegoś napić? Jesteś głodna?

– Nie. Jadłam u cioci.

– To dobrze. Co będziemy rysować? 

– Zamek. 

– Zamek... Dobra, będziesz księżniczką? 

– Tak! 

– Narysujemy ci sukienkę. 

– Niebieską? 

– Może być niebieska, jeśli chcesz. 

– Lubię niebieski. 

– Ja też lubię niebieski. Przybij piątkę. Zostaniesz chwilę sama? Skoczę do łazienki.

– Tak.

– Zaraz wrócę.

Wyszedłem z jej pokoju i usłyszałem dźwięki z dołu. Zszedłem tam i spojrzałem na kobietę, która się już obudziła.

– Przywiozłem Gianę – poinformowałem ją, a ona kiwnęła głową.

– Jest u siebie?

– Rysuje sobie. Jak się czujesz?

– Lepiej, ale trochę słabo. Dziękuję, że ją odebrałeś.

– Nie masz za co dziękować. Aria pytała tylko, czemu ja ją odbieram. Nie wiedziałem, czy jej coś mówić, to powiedziałem tylko, że się źle czujesz i mogłaś się przeziębić.

– To dobrze, bo nie miałabym siły jej tego tłumaczyć.

– Nie wiedziałem, że jesteście z Ameryki.

– Z Karoliny Południowej. We Włoszech mieszkałam później. Nie mogłam tu zostać po...

– Rozumiem. Chyba sam bym wyjechał w takiej sytuacji.

– Miał wypadek samochodowy... Wjechał w niego pijany kierowca. 

– Nie rozumiem, jak ludzie nadal mogą wsiadać do samochodu po alkoholu... Tyle się o tym mówi, tyle wypadków już było... 

*

Następnego dnia była niedziela. Mój ulubiony dzień tygodnia. Głównie dlatego, że miałam wolne. Zrobiłam śniadanie i poszłam do Giany, która wyjątkowo chciała pójść do kościoła w sukience.

– Rozumiem, że zaszły małe zmiany od ostatniej niedzieli? Może jacyś nowi koledzy?

– Mamo...

– No co? A może Oliver przyjechał.

– Mamo...

– Chodź. Zjemy i idziemy.

– Na nogach?

– Przecież blisko mamy. Chyba ktoś przyjechał. Chodź na dół.

Otworzyłam drzwi i ze zdziwieniem spojrzałam na Andy'ego z walizką.

– Wujek!

– Cześć, młoda.

– Ale super! Wujku, śpisz tu?

– A pozwolisz mi?

– Tak!

Andy dał mi buziaka w policzek i przytuliłam go mocno. Wpuściłam go do środka i nalałam mu kawy.

– Marnie wyglądasz – powiedziałam.

– Dzięki... Zapracowany byłem.

– Przyjechałeś taksówką?

– Tak jakby. Mogę iść z wami?

– Nie wolisz iść spać?

– Nie. Wezmę szybki prysznic, dołączę do was, bo widzę, że mamuśka śniadanie zrobiła. Zdążymy?

– Pewnie.

It's all coming backWhere stories live. Discover now