6

1.5K 99 23
                                    

Siedzieliśmy wieczorem przy grillu za domem i usłyszałam drobne tuptanie po podłodze w salonie. Po chwili wyłonił się mój skarb, przecierając oczka. Harry spojrzał na nią zdziwiony, bo chyba o tym mu dziadek nie wspomniał.

– Nie mogę spać, mamo – mruknęła cicho, a ja się uśmiechnęłam.

– Chodź, gwiazdeczko.

Posadziłam ją na kolanach, a ona spojrzała na Harry'ego, który siedział na krześle obok.

– Przywitasz się ładnie z Harry'm?

– Dzień dobry.

– Cześć. Jak masz na imię? – zapytał miło, a ona wyciągnęła do niego swoją małą rączkę.

– Giana.

– Pięknie. A ja Harry. Ile masz latek?

– Trzy.

– To duża dziewczynka już jesteś.

– No!

Okryłam ją kocem i wtulona we mnie szybko zasnęła. Zaniosłam ją do łóżka i wróciłam do Arii i Harry'ego z herbatami dla nich.

– Urocza jest – powiedział chłopak.

– Po mamie – zaśmiała się Aria, a ja przytaknęłam.

– Teraz rozumiem, dlaczego nie chciałaś wychodzić do knajpy. Nie masz jej z kim zostawiać?

– Siostra Arii czasem się nią zajmuje, ale nie chcę jej wykorzystywać.

– Słyszę te słowa codziennie – potwierdziła dziewczyna. – A ona bardzo chętnie zajmuje się Gianą.

– Podoba mi się to imię.

– To imię po bliskiej mi osobie. Chciałam, żeby też je nosiła.

– Rozumiem. Gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy z nią, to dawaj znać – odparł. – Nie wiem, ile jeszcze tu zostanę, ale pewnie jeszcze z miesiąc, a potem będę częściej wpadał, skoro mama będzie tu mieszkać.

– Dzięki.

*

Każde nasze święta spędzone wspólnie były magiczne. Gdy zamieszkaliśmy razem, postanowiliśmy, że zrobimy pierwsze święta u nas w domu. Zaprosiliśmy rodzinę, a Andy obiecał, że wpadnie później, jak już z nimi posiedzimy. Dzień przed usiedliśmy wszyscy razem wieczorem do stołu, żeby zjeść kolację i nie mogłam uwierzyć w nasze szczęście. Choinka i lampki na niej robiły magiczny, świąteczny klimat, a śnieg sypał za oknem. Wtedy byliśmy jeszcze wszyscy razem. Nasza dwójka i nasi rodzice. Nasze mamy oczywiście cały czas chciały nam pomagać w kuchni i mimo że miałam w domu kucharza, to uparły się na pomoc.

Ale przyjedziecie rano na śniadanie i prezenty, prawda? zapytałam.

– Jak będzie jedzenie, to ja wpadam – powiedział tata, a mój prawie teść mu przytaknął.

Nie, zapraszam was na śniadanie bez jedzenia. Tylko wino.

To i tak jestem chętny zaśmiał się.

Zrobiliśmy jeszcze grzańca, jakbyście byli chętni.

Chyba tu zamieszkam.

Śmiało.

Spakować ci walizki? zapytała mama, wychodząc z kuchni.

To groźba, czy obietnica?

Wariaci skomentowałam i poszłam do kuchni, gdzie był mój mężczyzna.

Chyba się dogadują powiedział, a ja kiwnęłam głową.

Na szczęście tak.

*

Jest i on. Andy Rossi we własnej skromnej osobie usłyszałam głos przyjaciela, który wszedł bez pukania i wskoczył na kanapę obok mnie. Co tam, marudo? Dzwoniłem, ale dzwonek wam nie działa powiedział, a ja spojrzałam na mojego mężczyznę, który wstał i otworzył drzwi, sprawdzając go. Oczywiście dzwonek zadzwonił, a Andy się schował za moim ramieniem.

Jak dziecko – zaśmiałam się. 

It's all coming backWhere stories live. Discover now