Rozdział 33

124 8 23
                                    

Minęło trochę czasu od kiedy powiedzieliśmy naszym znajomym o mojej ciąży. Przez ten czas naprawdę złapaliśmy lepszy kontakt z Evą. Ja i mój chłopak się z nią zaprzyjaźniliśmy.

Alan wyznał mi też, że ostatnio zatrudnił człowieka, który miał przeszukać i znaleźć wszystko o życiu naszego wroga. Co ciekawe okazało się, że Mia kiedyś była w ośrodku psychiatrycznym. Leczyła się i gdy lekarze nie stwierdzili już niebezpieczeństwa w jej osobie - wypuścili ją. Jakiś czas później zatrudniła się u Alana i zaczęła z nim jeździć w trasę. Chłopak opowiadał mi, że była normalną osobą. Zachowywała się jak każda inna dziewczyna, którą znam ją i on. Dopiero gdy ja się pojawiłam jej zachowanie się zmieniło.

Sam na osobności porozmawiał z nią. Po długiej rozmowie, awanturze i namowom od strony chłopaka, wyznała mu, że to prawda. Trafiła tam jak z chorobliwej zazdrości, rzuciła się na dziewczynę swojego byłego i prawie ją zabiła. Przeszły mnie dreszcze jak pomyślałam sobie, że mogłam być następna. Tymbardziej, że dużo nie brakowało sięgając pamięcią do bójki pod hotelem jakiś znaczny czas temu.

Alan zdecydował się ją zwolnić. Nie chciał ryzykować życia swojego, mojego i życia naszego dziecka. Bał się. Uznał, że znajdzie kogoś na jej miejsce, albo w ogóle nikogo nie zatrudni na jej zastępstwo. Nad tym miał jeszcze pomyśleć.

Trasa się już skończyła. DJ uparł się, że teraz nie może mnie zostawić nawet na chwilę. Mówił, że nie zdaje sobie sprawy z całej sytuacji i trochę bagatelizuje mój stan zdrowia. Ale ciąża to nie choroba, prawda?

Siostra razem z jej narzeczonym poszli dzisiaj na film do kina. Ja też chciałam, ale Alan uznał, że nie mogę iść bo muszę odpoczywać po trasie, która była wyjątkowo męcząca.

Siedzieliśmy więc w salonie i graliśmy w gry. Raz on i raz ja. Okazało się, że jestem od niego lepsza w grach przygodowo-strzelankowych lub porostu walkach wręcz.

Zamówiliśmy sobie pizzę. Nie jadłam jej od... Dawna. Trzymałam się zaleceniom, które dał mi lekarz. Nie chciałam, aby maluszkowi stała się krzywda więc zrezygnowałam z różnego rodzaju diet. Mimo, że nie widziałam jeszcze twarzy dziecka, pokochałam je.

Razem z Alanem sprzeczaliśmy się o imiona. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia, że jak będziemy znali płeć dziecka, to zaczniemy zastanawiać się nad imieniem.

Jak widać, wiadomość o tej niespodziewanej ciąży nie zmieniła naszego życia w dużym stopniu. Jedyne co mnie najbardziej nurtowało to, to czy poradzę sobie jako matka i Alan jako ojciec. Osobiście nie wyobrażałam sobie jak dziecko ma się wychowywać bez ojca i gdzie ma się wychowywać. Alana ciągle nie ma, ja w Norwegii nie zamieszkam, a on nie może ciągle siedzieć w Polsce i zostawić swój kraj, dom i rodzinę.

Myśli przerwał mi nie kto inny jak Alan mówiąc, że idzie się już położyć spać. Uznałam, że nie chce siedzieć tu sama, a sen dobrze mi zrobi. Wykąpałam się wcześniej więc momentalnie leżałam już okryta kołdrą. Sprawdzałam coś w social mediach dopóki nie przyszedł Alan.

-- Zgasić to światło? -- rzucił gdy wszedł do pokoju.

-- Możesz -- odpowiedziałam bez emocji.

-- Co robisz? -- zapytał siedząc koło mnie.

-- Przeglądam profil takiej dziewczyny. Też jest matką. Młodą mamą. Chce zobaczyć jak sobie radzi.

-- Nie przejmuj się tak. Co ma być to będzie. Myślę, że pomimo przeciwności losu i mojej pracy, to i tak wychowamy ją lub jego najlepiej jak będziemy potrafili -- położył mi rękę na brzuchu.

-- Na to liczę -- uśmiechnęłam się i złożyłam mały pocałunek na jego ustach. Chłopak odwzajemnił go.

Od słowa do słowa i od gestu do gestu nie poszliśmy spać. Nie planowaliśmy tego, ale nasze mózgi się wyłączyły przez co zaczęliśmy sobie dokuczać i dogryzać, a co za tym idzie, skończyło się na nie jednym pocałunku tu i tam.

Nigdy jeszcze nie widziałam, Alana tak troszczącego się o mnie. Uważał na każdy ruch jakby bał się, że jestem ze szkła i może mi coś zrobić. Z resztą od kilku dni robił wszytsko żebym się nie ruszała. Po herbatę iść nie mogłam, bo on mnie wyprzedził. Nie mogłam nawet sięgnąć po laptopa, bo ten od razu reagował. Trochę stawało się to już robić nudne i nachalne, ale i tak mu za to dziękowałam. Żaden facet się o mnie tak bardzo nie troszczył.

***

Następnego dnia wstaliśmy dosyć szybko. Miałam jechać na kolejne badanie, które miało stwierdzić czy dziecko prawidłowo się rozwija. Przekonałam mojego chłopaka, że mogę przygotować śniadanie sama, bez niczyjej pomocy. Chwilę później cały stół był zastawiony jedzeniem dla naszej czwórki.

Sytuacja powtórzyła się jak kilka tygodni temu. Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy się przejść do parku tym razem z moją siostrą i przyszłym szwagrem. Jakiś czas później, we dwójkę, wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do tego samego lekarza.

Gdy byliśmy na miejscu nie musieliśmy długo czekać. Zaledwie trzy minuty później oglądałam już wnętrze swojego brzucha, w którym rozwijało się życie.

Po skończonym badaniu chcieliśmy wrócić do domu i spędzić ten dzień razem z moją siostrą. Chcieliśmy, ale się nie udało.

Wsiedliśmy do samochodu, a ja wysłałam Agnieszce zdjęcie wydruku USG. Ona po chwili odpisała, że czeka na nas w mieszkaniu żeby obejrzeć papierek z bliska. Była bardzo podekscytowana sądząc po ilości wysyłanych emotikonek.

Ruszyliśmy przed siebie. Z gabinetu do mojego mieszkania nie było daleko, jednak dzisiaj ruch był niesamowity. Uznaliśmy, że pojedziemy okrężną drogą. Będzie poprostu szybciej.

Skręciliśmy w uliczkę, przejechaliśmy ją i wjechaliśmy na osiedle. Patrząc na dzieci bawiące się na placu zabaw wyobrażałam sobie nasze dziecko biegające z piłką i czerpiące radość z życia. Alan obiecywał sobie, że będzie je uczyć obsługi sprzętów muzycznych od najmłodszych lat.

Chwilę później jak byliśmy już na jednej z bardziej głównych dróg i mieliśmy zaledwie kilkaset metrów do mojego mieszkania stało się najgorsze czego nikomu nie życzę.

Alan prowadził spokojnie gdy nagle w nasz samochód uderzył rozpędzony pojazd. Ostatnie co pamiętam to jak krzyczę do Alana "Uważaj!" jednak ten nie mógł nic zrobić. Ten kierowca przekreślił nasze szanse na wyjście z tej sytuacji w dobrym stanie. W zdrowiu...


------

Rozdział miał być wcześniej, ale spędziłam ponad 3 godziny na robieniu zadań z matematyki, bo muszę je do pewnej godziny odesłać. Dlatego jutro będzie kolejny ponieważ dzisiaj miałam w planach dodać dwa.

I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz