Rozdział 11

213 13 21
                                    

Pov. Julia

Od niezbyt miłej sytuacji minął tydzień. Z Alanem nie rozmawialiśmy wcale. Jeden jedyny raz tylko w tedy gdy zadzwoniłam, a on mnie odrzucił tłumacząc brakiem czasu i wywiadem w radiu.

Tego dnia uznałam, że w końcu musi być ta rozmowa. Wybrałam jego numer i zadzwoniłam.

-- Tak?

-- Hejka Alan. Co tam?

-- Hej. Przepraszam cię, ale nie mam czasu rozmawiać. Za 15 minut mam koncert. Pogadamy później dobra?

-- Koncert?

-- Tak. Co w tym dziwnego?

-- Wydaje mi się nie masz dzisiaj zaplanowanego koncertu.

-- Nagle tak jakoś wypadło. W klubie.

-- No dobra -- głęboko nabrałam powietrza w płuca.

-- Przepraszam kochanie.

-- Ta... Rozumiem.

-- Nie złość się. Mam dla ciebie dobrą wiadomość!

-- Jaką? -- zapytałam bez cienia emocji.

-- Powiem ci później -- nie widziałam go, ale czułam, że się uśmiechnął.

-- Jak nalegasz... -- mruknęłam.

-- Muszę kończyć naprawdę. Papa.

-- Cześć.

Odłożyłam telefon obok siebie. Moim oczom ukazało się zdjęcie kontaktu.

On coś kręci czy chce się odizolować ode mnie... Gdybym wiedziała, że przez tą głupią sytuację będziemy mieli tygodniową ciszę, nie tknęła bym alkoholu palcem.

Moje rozmyślania nad Alanem przerwał mi SMS od Szymona. Zaproponował, aby iść gdzieś i się spotkać. W tamtym momencie nie miałam żadnych oporów. Trzymałam się od niego na dystans, ale w tym momencie chciałam się rozerwać i wyjść z domu.

Chwilę później wyszłam z mieszkania krzycząc siostrze, że wychodzę.

***

Dotarcie do parku, w którym umówiliśmy się z Szymonem zajęło mi zaledwie 15 minut przez wzmożony ruch na mieście.

Gdy dotarłam na miejsce zaczęłam szukać chłopaka. Jak już go znalazłam to podeszłam do niego, przywitaliśmy się przytulasem i usiadłam obok.

-- Co tam? -- zapytał.

-- Spoko, a u ciebie?

-- Też.

-- Jak się czujesz po ostatnim naszym spotkaniu?

-- Nie narzekam. Żyje i nie miałem kaca więc spoko.

-- Ta...

-- A ty? Nadal się obwiniasz?

-- Może...

-- Nie martw się. Jest okej. Widzisz? Siedzimy tu razem i gadamy. Nic się nie dzieje. Nie masz powodów do zmartwień -- zapewniał.

-- No tak, ale jednak. Sam fakt, że takie coś miało miejsce...

-- Skończmy ten temat -- powiedział przerywając mi.

-- Dla mnie to będzie najlepsze wyjście -- kiwnęłam lekko głową.

Siedzieliśmy tam już trzy godziny i nadal nie mieliśmy dość. Relacja pomiędzy nami była tak ogromna, że pomimo tego incydentu, zachowywaliśmy się jak para. Oczywiście nią nie byliśmy.

I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Where stories live. Discover now