Rozdział 20

173 10 11
                                    

Pov. Julia

Rano obudziłam się sama. Alana nie było koło mnie, a ja byłam szczelnie okryta kołdrą.

Podniosłam się i zorientowałam się, że moje ubrania leżą złożone obok łóżka. Sięgnęłam po koszulkę i ją założyłam. Co się okazało? Była to koszulka Alana.

Dlaczego on mi zostawił swoje rzeczy?

Zignorowałam moje pytanie w myślach, założyłam dolną część swojej bielizny i usiadłam na końcu łóżka.

Usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i momentalnie zakryłam się kołdrą.

-- Już nie śpisz? -- rzucił Alan jak wchodził do pokoju.

-- Już? Która to godzina?

-- Prawie ósma.

-- Co? No nie... -- mruknęłam. -- Mogłam jeszcze spać -- położyłam się do tyłu na materac.

-- Ale nie śpisz -- nagle z nikąd pojawił się Alan. Oparł się na rękach położonych koło mojej głowy i przysunął swoje usta do moich.

Na ten gest się uśmiechnęłam i zaczęłam wpatrywać w jego cudne szczęśliwe oczy.

W końcu Walker złączył nasze usta.

Takie poranki to ja mogę mieć...

Lekko i powoli przesunęłam się w głąb łóżka, Alan przyłożył swoje ciało do mojego i nadal nie przestawał dawać pocałunków.

W pewnym momencie do pokoju wszedł Mohammed z Mią.

Jak usłyszeliśmy lekko skrzypiące drzwi spojrzeliśmy się w ich stronę.

Obydwoje stali i patrzyli się na nas zmieszani i jakby chcieli wybuchnąć śmiechem. Przynajmniej Moh miał uśmiech na twarzy, bo Mia stała tam bardziej zdenerwowana niż szczęśliwa.

-- Ja rozumiem emocje i te sprawy... -- wszedł do pokoju. -- Ale musimy coś obgadać.

-- Ale co? -- odpowiedział mu Alan i ostatecznie usiedliśmy jak normalni ludzie.

-- Zdjęcia, ujęcia i te sprawy.

-- Mhm... No dobra to zaczynaj -- odpowiedział Alan.

-- Przerwę wam. Pójdę się ogarnąć, bo wyglądam nie najlepiej -- wtrąciłam się.

Gdy oni rozmawiali ja podeszłam do walizki i zabrałam jakieś ubrania.

-- Dobrze się bawisz? -- szepnęła Mia.

-- Bardzo, a co?

-- To świetnie...

-- Wiem -- zignorowałam jej sarkazm.

-- Nie bądź taka zadowolona.

-- Mia... Daj spokój. Wiem, że się nie lubimy, ale odpuść.

-- Chciałabyś -- skomentowała i wyszła z pokoju.

-- Czemu poszła? -- zapytał się Alan.

-- Znowu chodzi o to samo -- odpowiedziałam.

Mohammed patrzył na nas zmieszany.

-- Później ci powiem, ale uwaga. Musisz być na to psychicznie gotowy więc daje ci trochę ponad 40 minut bo tyle zajmie mi ogarnięcie się.

-- Dobra... No więc Alan. Jak ty będziesz na samym środku sceny... -- kontynuował gdy ja przeszłam przez drzwi i je przekluczyłam. Plusem było, że tutaj nie było nic słychać, więc można było się odciąć od różnych źródeł, które nas rozpraszały.

***

Wyszłam spod prysznica i ubrałam się. Spojrzałam na siebie w lustrze i zaczęłam rozmyślać co Alan widzi we mnie takiego, że zdecydował się dzielić ze mną swoje życie.

Przemyślenia nie zajęły mi duzo czasu. Rozpuściłam włosy, których akurat dzisiaj nie myłam - nadawały się jeszcze do pokazania ich ludziom. Zrobiłam ostatnie poprawki na mojej twarzy i otworzyłam drzwi.

W tym momencie zamarłam...

W naszym pokoju znalazł się cały team. Na stoliku stało pudełko z przyczepionymi balonami wstążką, a wszyscy krzyknęli i zaczęli śpiewać Happy Birthday!

Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Oczy momentalnie zaszły mi łzami. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.

Gdy ci skończyli śpiewać urodzinową piosenkę w końcu się odezwałam.

-- Dziękuję wam! Naprawdę! Ale... Kogo to był pomysł?

-- Jak to kogo? -- zaczął menager. -- Alana, a kogo innego.

-- Alan... -- spojrzałam się na niego -- Jesteś największym i najbardziej kochanym idiotą jakiego znam.

Wszyscy wybuchli śmiechem.


I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Where stories live. Discover now