Rozdział 22

174 9 6
                                    

Pov. Julia

Stałam przed Mią trzymając ją za koszulkę i wymierzając pięścią w jej śliczna buźkę.

-- Jula! Kurwa mać! Co ty robisz?! -- krzyknął Alan przez co momentalnie koło nas zebrał się tłum, który zaczął nas rozdzielać.

-- Zostawcie mnie! -- szarpałam się i próbowałam się wyrwać. Na nic moje próby bo chwilę później objął mnie chłopak z teamu trzymając mocno abym nie rzuciła się na dziewczynę.

-- Dziewczyny! Co tu się dzieje? -- odezwał się następny. -- Jula? Alan? Mia?

-- To tylko mała kłótnia. Nie ma powodów do zmartwień -- tłumaczył Alan. Był roztrzęsiony.

-- Mała? Nie kłam! Twoja laska się na mnie rzuciła i groziła.

-- Mam powód -- nadal próbowałam się wyszarpnąć. -- Puszczaj!

-- Musisz obiecać, że nic nie zrobisz -- usłyszałam męski głos nad moim uchem. Spojrzałam się na Alana, który lekko się zawstydził. -- Dobra. Obiecuję.

-- Mogę jej zaufać?

-- Tak -- odpowiedział mu Alan.

-- Oczywiście! Ufaj jej za każdym razem! -- Mia prowadziła monolog.

Poczułam jak chłopak mnie uwolnił i odsunął się na krok.

-- I to tak poprostu? Nic jej nie zrobicie? Halo! To ja jestem tu poszkodowana -- kontynuowała.

-- Mia, skończ! Jesteś okropna -- wtrącił się Alan. -- Nic by się nie stało gdybyś nie zaczęła jej wyzywać i snuć swoich teorii. Może ona nie jest idealna, ale wiem to i nie ma to dla mnie znaczenia. Proszę cię zostaw nas. Zawiodłem się na tobie -- odszedł i pociągnął mnie za rękę. -- A z tobą sobie jeszcze pogadam.

-- I dobrze! Nie minie cię nauczka idiotko! -- krzyknęła.

-- Mia zamknij się! -- usłyszałam głosy ludzi, którzy zebrali się podczas bójki -- Jesteś okropna dla niej od początku. Wyluzuj. Co ona ci takiego zrobiła że... -- dalszej części nie słyszałam, bo odeszlismy na pewien kawałek.

-- Alan ja...

-- Cicho bądź.

-- Ale.

-- Stop! -- powiedział stanowczo.

I co narobiłaś? Teraz masz nauczkę! Znowu nie opanowałaś emocji i znowu masz problemy.

-- Ale ja przepraszam. Emocje i...

-- I twoja nieumyślność! Ty wiesz co mogłaś narobić? Ona się teraz będzie mścić. Nie pomyślałaś o tym? A co dopiero inni ludzie? Jak ktoś to widział i nagrał?! Zgłupiałaś? -- mówił zdenerwowany.

-- Tylko, że... Ja już nie mogłam wytrzymać z nią.

-- Tak wiem. Rozumiem cię. Teraz przekonałem się jaka ona jest, ale to nie znaczy, że masz ją bić!

-- Alan... -- powiedziałam chwiejącym się głosem.

-- Nie mów nic.

-- Ale... Alan teraz... Będziesz zły? -- spojrzał się w moim kierunku. Patrzył się zabójczym wzrokiem. Wyglądał jakby chciał żebym zniknęła po tym co zrobiłam. Jego emocje rysujące się na jego twarzy to złość, zawstydzenie i zmartwienie. Zmięknął gdy niespodziewanie łza wypłynęła mi z oka. Podszedł do mnie i mnie przytulił.

-- Mogłem ci uwierzyć. Byłem głupi.

-- Mia stój! -- usłyszałam z oddali. Nagle poczułam jak ktoś mnie pociągnął za bark. Zachwiałam się i sekundę później leżałam na trawniku.

Dziewczyna rzuciła się na mnie i zaczęła mnie bić, szarpać za włosy i kopać. Psychopatka.

Próbowałam się bronić, ale nie chciałam zrobić jej krzywdy, aby znowu nie była to moja wina. Skuliłam się i zasłaniałam twarz rękoma. Jej ruchy były spotniczne, nieregularne i amatorskie. Ostatecznie gdy ta kopnęła mnie w brzuch na tyle mocno, że mało co żołądek nie przeszedł mi przełykiem w górę uznałam, że nie ma sensu być szarą myszką i pora się przeciwstawić.

Lata Taekwondo w końcu się na coś przydały i momentalnie po moim ataku dziewczyna była kilka metrów ode mnie. Ta jednak nie odpuszczała. Nie chciałam robić jej ran na ciele więc moje uderzenia nie były bolesne, a raczej były obronne lub aby przeciwnik odpuścił.

Chwilę później kilka osób podeszło do niej i obezwładniło ją tak jak w filmach. Rozejrzałam się na prawo i lewo, a następnie spojrzałam na swoje ciało. Nie widziałam na sobie krwi, wywnioskowałam, że zostaną mi tylko siniaki. Mia miała już gorzej. Miała rozbity nos. Nie uderzyłam jej tak, aby złamać jej jakąś kończynę więc pewnie krew jej będzie lecieć jeszcze kilka minut i później będzie po sprawie.

-- Jak ty to? -- wydukał Alan. -- Przecież... Ona cię zaatakowała od tyłu i... I na dodatek... Nie mogłaś się ruszyć... A teraz...

-- Alan, spokojnie. Uczyłam się kiedyś sztuk walk po tym wszystkim z Kubą. Nadal mam to w głowie -- zaśmiałam się wystraszona całą sytuacją.

-- Ej ludzie bo jest już... Co tu się... -- Mohammed spojrzał się na Mię, która była trzymana przez dwie osoby i mnie, która stała obok Alana. -- Co tu się odpierdoliło?! Nie było mnie 15 minut bo czekałem na kierowcę! Nie można was zostawić na kwadrans?

No tak. To prawda. My czekaliśmy przed hotelem, a Mohammed z jeszcze jednym wyszli przed wjazd czekając na dwa samochody, które miały nas zabrać na lotnisko. Nas i nasz przenośny sprzęt.

-- Powiem ci w samolocie -- odezwałam się do chłopaka.

-- Idźcie tam. Wszyscy -- powiedział zmieszany. Pokazał na bramę hotelową. -- Już! -- podniósł głos.

Szykuje się bardzo długi lot...


I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Where stories live. Discover now