Rozdział 16

205 13 23
                                    

Pov. Alan

W końcu przyszedł czas aby wylecieć w trasę. Nie mogłem się doczekać aż przylecimy do Londynu. Przecież spełnię marzenie swojej dziewczyny.

Staliśmy pod jej blokiem czekając na samochód.

-- Kiedy jedziemy Al? --  marudziła Jula.

-- Za chwilę. Daj im czas.

-- No weeeeź -- zaczęła chodzić w kółko.

-- No coooo -- przedrzeźniałem ją.

-- Zadzwoń do nich.

-- Mówili, że będą zaraz to przyjadą. Nie jest zimno.

-- No ale teraz mam wolne! Chce to wykorzystać! Przekonałam szefa żeby dał mi dosyć długi czas urlopu. Ty nie wiesz jak to jest ciężko o urlop -- stanęła przede mną z głową uniesioną lekko wyżej, aby móc mi patrzeć w, jak ona to nazywa, moje piękne i krystaliczne oczy małego bobaska.

Oj Jula. Narzekasz.

-- To, że teraz będą szybciej nie przyspieszy nam odlotu samolotu -- powiedziałem racjonalnie.

-- Ale... Eee...

-- Eee. Cicho -- pocałowałem ją.

W tym momencie podjechał nasz taksówkarz z Mohammedem.

Jula podskoczyła z radości i pobiegła do drzwi samochodu, a ja jak taki tragarz wziąłem jej walizkę i spakowałem ją do bagażnika. Po chwili wsiadłem do samochodu.

***

-- Alan, Alan, Alan, Alan -- usłyszałem wołanie gdy rozmawiałem z chłopakami z teamu dosłownie kilka minut przed startem samolotu.

-- Co, co, co, co?

-- Kiedy będziemy? Kiedy wylatujemy?

-- Jula... Idź sobie pogadać z kimś innym -- odpowiedziałem jej niechętnie.

-- No Alaaaaan -- oparła się o moje ramiona.

-- Daj spokój. Nie pytaj się mnie co 15 minut. Daj żyć dziewczyno.

-- No weź mi powiedz.

-- Może pójdziesz sobie pogadać do Larsa o światełkach? -- wtrącił się Mohammed.

-- Właśnie, to będzie dobre wyjście -- zaśmiałem się.

-- Pff... Bardzo śmieszne... A wiecie co? Pójdę! Żegnam -- odeszła.

-- Jakie fochy -- zaśmiał się Moh.

-- Bywa -- wzruszyłem ramionami.

-- Może okres ma.

-- Nie ma. Zachowywałaby się inaczej. Z resztą nie w tych dniach. W tedy jest nie do poznania -- zaśmiałem się.

-- Ty! A może w ciąży jest, że takie humorki?

-- Ej! O czym ty myślisz? -- każdy zaczął się śmiać z mojej reakcji włącznie ze mną.

-- No co? Może tym razem trafiłeś w dziesiątkę? -- kontynuował.

-- Chciałoby się.

-- Wiesz... Możesz tak niepostrzeżenie... Trochę zbajerujesz, trochę rozkochasz w sobie... A później...

-- Może cię zdziwię, ale wiem jak się robi dzieci. Nie musisz mi tłumaczyć.

-- Do usług... Ej, a jakbyście...

-- Możemy skończyć temat o moich sprawach łóżkowych? Dziękuję?

-- Dobra, dobra -- uniósł ręce w geście obrony jakbym zaraz miał się na niego rzucić

Udusze cię kiedyś gołymi rękami mój panie fotograf.

***

Jak w końcu wylądowaliśmy w Londynie pierwszą osobą, która wybiegła z samolotu była Julia.

Samolot mieliśmy prywatny, a jego droga była z Norwegii do Polski i z Polski do Anglii. Jak można się domyśleć moja ekipa wsiadła w Bergen, Mohammed odebrał nas w Gdańsku, z którego samolot startował jeszcze raz i polecieliśmy prosto do Londynu. Proste, ale starannie zaplanowane.

-- Julka czekaj! -- krzyknąłem na dziewczyną gdy ta wyszła rozglądając się wokół i nagrywając vlogi dla swoich fanów na Instagramie.

-- Sam sobie poczekaj -- odpowiedziała podekscytowana. -- Jestem na londyńskiej ziemi!

-- A idź sobie dziecko... -- mruknąłem do siebie i zająłem się zabieraniem naszych walizek z bagażnika samolotu.

***

Naszym pierwszym przystankiem był hotel. Oczywiście poszliśmy do niego tylko po to by zostawić walizki i wyszliśmy na miasto coś zjeść.

Jak przeszliśmy przynajmniej ćwierć miasta znaleźliśmy bar otwarty 24/7. Weszliśmy do niego i zamówiliśmy sobie popularne londyńskie danie czyli fish and chips w dosłownym tłumaczeniu rybę z frytkami.

Drugi raz widziałem żeby moja dziewczyna była tak bardzo podekscytowana. Pierwszy raz taka była na naszej pierwszej wspólnej trasie, tymbardziej w Hiszpanii. W Hiszpanii, w której wszystko się zaczęło.

Po zjedzeniu posiłku zamówiliśmy sobie po wielkiej szklance piwa. Tylko moja brunetka zamówiła sobie Coca-Cole ze względu na to, że zaczęła się źle czuć.

Siedząc, śmiejąc się i rozmawiając każdy z nas miał kontakt z każdym. Atmosfera była wspaniała. Szczerze? Nigdy takiej nie było.

***

Wracając do hotelu zrobiliśmy kilka zdjęć. Kto wie? Może jakieś trafi na Instagrama. Jak wchodziliśmy do swoich pokoi dochodziła godzina 1.


-- Tu jest pięknie -- polka rzuciła się na łóżko.

-- Wiem. Wybrałem coś, co wiedziałem, że ci się spodoba -- usiadłem koło niej.

-- Bardzo mi się podoba -- przeturlała się w moim kierunku i położyła mi głowę na udach.

-- A tobie już lepiej? -- wpatrwałem się w jej brązowe oczy.

-- Nadal mnie brzuch boli. Mam nudności...

-- Biedna... Może pójdziesz spać? Lepiej ci się zrobi.

-- Mogę. Tylko najpierw kąpiel -- podniosła się.

-- Mogę z tobą? -- zrobiłem sprośna minę.

-- Chciałbyś słońce -- przysunęła się i mnie pocałowała.

Lekko wymusiłem na niej dalsze czułości lecz ona nie protestowała. Delikatnie i z wyczuciem zacząłem błądzić po jej szyi. Ulegała mi.

-- Alan stop -- odsunęła się.

-- Zrobiłem coś nie tak?

-- Nie ja... Nie zrozum mnie źle... Nie dzisiaj, nie chce -- momentalnie wstała i nachyliła się przy walizce.

-- Ale Julia -- mówiłem do niej gdy ta szukała czegoś w plastikowym pudełku na kółkach.

-- Ja nie mogę. Nie potrafię. -- zabrała ubranie i weszła do łazienki zamykając drzwi za sobą.

To moja wina?


I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon