Rozdział 18

166 12 2
                                    

Pov Alan

Chwilę po niefajnym incydencie moja dziewczyna położyła się koło mnie. Zbliżyłem się do niej i ją przytuliłem. Wiedziałem, że teraz potrzebuje spokoju więc nawet nie zaczynałem rozmowy.

Trzy godziny później obudziłem się.

Zasnąłem. Super... Po raz kolejny sen przyszedł w złym momencie.

Wstałem i zacząłem szukać ubrań w swojej walizce. Wyciągnąłem czarną bluzę z firmy Off White i czarne spodnie. Zabrałem też kosmetyki i poszedłem się umyć.

Po skończonej porannej toalecie przyszedł mi SMS od Mohammeda, który pytał o której godzinie będziemy iść na śniadanie. Nie odpisałem mu tylko zabrałem kartę od drzwi hotelowych i poszedłem do nich. Zapukałem a chłopak mi otworzył.

-- Alan? Co ty tu robisz? -- powiedział gdy wchodziłem do środka.

-- Widziałem, że w recepcji można zamówić sobie śniadanie do pokoju. To byłoby teraz chyba najlepszym rozwiązaniem.

-- Dlaczego?

-- Julia się okropnie źle czuje i rano... No wiesz... Wymiotowała.

-- Ou... Em... Wiesz co jej jest?

-- Nie.

-- No dobra jak chcesz. Możemy przyjść do was, albo wy tutaj. Obojętnie.

-- Dzięki, że rozumiesz.

-- Alan... Kto jak kto, ale ja? Błagam cię.

-- Ta... Dobra to możecie do nas wpaść -- wyszedłem z ich pokoju.

Zmieniając pomieszczenia zajmowałem się myślami co stało się mojej drugiej połówce.

Nie miałem pojęcia o co chodziło ale wchodząc do pokoju zobaczyłem jak dziewczyna siedzi załamana plecami do drzwi dzielących korytarz od pokoju hotelowego.

-- Julia? -- powiedziałem gdy zamknąłem drzwi. Nie usłyszałem odpowiedzi. -- Skarbie -- rzuciłem podchodząc do niej. Ta nasunęła rękaw na dłoń i przetarła nim oczy -- Co się stało? -- Klęknąłem przed nią. -- Nie płacz.

-- Nic -- bawiła się własnymi palcami.

-- Widzę, że coś ci jest.

-- Nic mi nie jest. -- pociągnęła nosem -- Źle się czuje -- odwróciła głowę. Złapałem ją za rękę.

-- Nie tylko o to chodzi. Znam cię.

-- Dobra może nie o to, ale daj mi spokój.

-- No ej... Możesz się wygadać. Będzie ci lepiej jak komuś powiesz.

-- Bo chodzi o to... -- przełamała się a do jej oczu zaczęły napływać łzy. -- Przez moja chorobę będziesz przywiązany do mnie i nigdzie nie pójdziesz, ja nigdzie nie pójdę. Uziemie cię w hotelu i sama nie skorzystam.

-- Tak nie będzie... Nie martw się.

-- Racja... Idź sobie z nimi, a ja zostanę sama -- podniosła na mnie wzrok. -- Nie przejmuj się mną. Dam sobie radę.

-- Nie -- odpowiedziałem stanowczo.

-- Dlaczego?

-- Nie pozwolę żeby coś ci się stało.

-- Co mi się może stać w hotelu?

-- Dużo, a teraz ubieraj się.

-- Dlaczego? Jak ja mam w takim stanie wyjść? Wyglądam jak trup, a wiesz, że ja się nie maluje. Nie mam nawet korektora pod oczy, a co dopiero podkład.

-- Masz czas żeby dość do siebie bo... -- usłyszałem pukanie do drzwi. -- Bo reszta ekipy jest już pod drzwiami i będziemy zamawiać śniadanie -- wstałem z kolan i udałem się w kierunku drzwi.

-- Jak to? Jadalnia jest na dole.

-- Dla ciebie zjemy tutaj -- otworzyłem drzwi po czym cała gromada ludzi weszła do naszego apartamentu.

Wszyscy się z nią przywitali po czym wybraliśmy numer i zadzwoniliśmy do recepcji.

-- Co jest Jula? -- słyszałem jak Mohammed zaczął rozmawiać z dziewczyną. Ja w tym czasie skończyłem rozmowę więc poszedłem do nich.

-- Nie wiem. Źle się czuje. Nie przejmujcie się mną -- odpowiedziała. -- To pewnie nic takiego.

-- Jak to nie przejmujcie? Jesteś częścią naszej małej muzycznej rodziny.-- odparł z uśmiechem, kątem oka zobaczyłem, że Julia też się uśmiechnęła.

***

W pokoju nastało poruszenie jak ktoś zapukał do drzwi. Każdy domyślił się, że to śniadanie i tak właśnie też było.

Gdy kelnerzy dali każdemu z nas talerz z jedzeniem, a następnie wyszli wszyscy zaczęli jeść.

Zawołałem Julie i pokazałem jej ręką żeby usiadła koło mnie. Teraz nie chciałem spuszczać jej z oczu. Chciałem, aby była blisko mnie.


I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Where stories live. Discover now