Rozdział 31

135 6 15
                                    

Siedzieliśmy w mieszkaniu jeszcze jakiś czas po czym zabraliśmy walizki i weszliśmy do samochodu. Gdy wiadomość o ciąży do mnie dotarła zrobiłam się bardziej pogodna. Przynajmniej się starałam.

Jak dojechaliśmy na lotnisko pożegnaliśmy się z moją siostrą. Chwilę później byliśmy już w samolocie. Przywitaliśmy się z każdym z teamu i zajęliśmy swoje miejsca.

Chłopacy oderwali mnie trochę od rzeczywistości przez co przestałam zamartwiać się informacją o dziecku. Obydwoje zgodziliśmy się ze sobą, że narazie nikt się nie dowie.

Tym razem mieliśmy lecieć do Chin, więc droga miała być długa. Gdy przyszedł wieczór i większość zajęła się oglądaniem czegoś, słuchaniem muzyki lub poprostu spaniem ja siedziałam patrząc się na świecące pod nami miasto.

-- Jak się czujesz? -- przerwał ciszę, Alan.

-- Dobrze.

-- Jesteś już bardziej optymistyczna?

-- Wiesz co? Powiem ci, że tak. Dotarła do mnie ta informacja i cieszę się, że tak jest. Przecież... To jest w końcu żywa istota -- uśmiechnęłam się. -- Będę ją kochać pomimo wszystko -- powiedziałam podekscytowana.

-- Ciesze się, że zmieniłaś zdanie. Obiecuję ci, że będzie dobrze -- położył mi dłoń na brzuchu jakby był on już zauważalnie duży. 

-- Musi być -- uśmiechnęłam się i go pocałowałam po czym położyłam głowę na jego ramieniu. Skrzyżowałam nasze dłonie i poczułam jak chłopak zaczął gładzić moją dłoń kciukiem. Po chwili zasnęłam.

***

Przebudziłam się jak Alan rozmawiał z Mohammedem. Przetarłam oczy i podniosłam się ze ściany samolotu.

-- Hej Moh -- rzuciłam.

-- Hej, hej.

-- Gdzie jesteśmy? Albo przynajmniej ile czasu jeszcze zostało do lądowania?

-- Nie długo. Szybko zleci -- zapewnił mnie.

Chwilę później zjedliśmy śniadanie. Alan zaczął się piekielnie przejmować. Za każdym razem patrzył co robię, co jem i ile jem. W niektórych momentach było to nie do zniesienia. Widać było, że Alan się troszczy i martwi. Przejął się wiadomością o ciąży bardziej niż ja.

***

Po wylądowaniu mieliśmy zaledwie dwie godziny do rozpoczęcia koncertu. Miało być tak, że będziemy grać razem. W tym wypadku chłopak uparł się, że będę mogła wchodzić na scenę maksymalnie na połowę czasu, którego on będzie występować ze względu na sytuację. Ja jednak chciałam protestować i kobiety w bardziej zaawansowanej ciąży uprawiają sport, ale wolałam nie wchodzić z nim w dyskusję.

Gdy support już skończył grać, Alan wszedł na scenę. Po około godzinie dołączyłam do niego. Jego fani, wiedzieli już o naszym związku. Byli hejterzy, wspierający fani i byli też tacy co mieli gdzieś z kim Alan się spotyka. Większość jednak to byli ci drudzy.

Gdy pojawiałam się na scenie ludzie reagowali bardzo hucznie. Grałam z nim chwilę po czym obydwoje schodziliśmy ze sceny.

Tak mijał nam każdy dzień w trasie. Podróż, koncert, jedzenie, wyjście ze znajomymi, spanie, podróż, koncert... I tak w kółko. Mi jednak się to nie nudziło.

I'm On My Way // Alan Walker ✓ Zakończone ✓Место, где живут истории. Откройте их для себя