Pełno kamer. Przy każdym budynku, wejściu, bramie, latarni. 

Nie dzieliło ich już żadne auto. Jechali spokojnie, by nie wzbudzić podejrzeń, lecz wciąż mieli na oku czarnego suburbana. 

- Coś jest nie tak — mruknął dziennikarz. - Widzisz, jak nagle przyspieszyli? Tutaj powinni poruszać się wolniej.

- Faktycznie — Kai obserwował ze skupieniem pojazd należący do mafii. - Chyba nas zauważyli.

Zaledwie kilkanaście sekund później okazało się, że Smith miał rację. Samochód jadący w kierunku przeciwnym skręcił gwałtownie, prosto w pojazd duetu. Cole zdążył w odpowiednim momencie krzyknąć do agenta specjalnego, który szarpnął jak z bata strzelił kierownicą. Zjechali z ulicy na chodnik, niszcząc kołami trawę miejscowych. 

- Kurwa — warknął, zerkając w lusterko. - Podaj mi broń. Szybko!

Brunet przełknął ślinę i nerwowo pochylił się do przodu. Wyciągnął dwa pistolety. Jeden podał partnerowi.

Tamten samochód błyskawicznie zawrócił, bez większego problemu doganiając forda mustanga należącego do Kai'a. Facet przeklinał bez przerwy, a w momencie, w którym rozpoczęły się strzały, Brookstone miał ochotę odmówić pacierz.

Gdyby tylko z nerwów o nim nie zapomniał.

- Strzelaj! — krzyknął szatyn, gorączkowo zerkając w lusterka. - Strzelaj, do cholery!

- Prędzej mnie zabiją, niż w nich trafię!

- Nieważne! — otworzył obie przednie szyby. - Muszą się kurwa, zatrzymać! Albo chociaż zwolnić!

Cole przetarł oblane już potem czoło. Zabrał głęboki wdech i wychylił się zza okna niepewnie. Zaczął oddawać strzały na ślepo. Bał się spojrzeć na przeciwników, którzy byli już praktycznie tuż za nimi, dlatego zerkał jedynie w lusterko boczne.

- Do jasnej cholery, ale nie w drzewa, tylko do tyłu, w samochód! — Kai kręcił pospiesznie głową. Jechali już bardzo szybko. - Kieruj — rzucił tylko, nie czekając na reakcję bruneta. Puścił kierownicę i sam wychylił się za szybę, ciskając strzałami za sobą.

Cole miał ochotę krzyczeć. Chciał powiedzieć "a nie mówiłem, gnoju?" ale gula stanęła mu w gardle i nie potrafił nawet cicho jęknąć. Natychmiast powrócił ciałem do środka, po czym chwycił niezgrabnie za kierownicę, pochylając się mocno w bok. Ilość strzałów w ich kierunku nasilała się.

Byli osaczeni. Powoli doganiali już chevrolet suburbana, a jego pasażerowie z pewnością posiadali broń. Za duetem podążała wściekle czerwona toyota MR2. Cole przełknął głośno ślinę. W momencie, w którym chciał wyciągnąć telefon i zadzwonić do Pixal o pomoc, Kai wrócił na miejsce.

- Objeżdżają nas z twojej strony — rzucił biegle, chwytając za kierownicę. Skręcił gwałtownie pojazd, ale było już za późno. Samochody zderzyły się ze sobą, a toyota uparcie podążała za fordem mustangiem. Kai stracił na chwilę kontrolę nad samochodem, i ta właśnie chwila była jedną z najbardziej przerażającą w życiu Cole'a.

Bowiem gdy się wyprostował po przejęciu przez partnera kierownicy, zerknął w szybę obok i omal nie dostał zawału. Kierowca drugiego pojazdu nie patrzył w jego stronę, był wyprostowany oraz skupiony na drodze. Na głowę założoną miał granatową kominiarkę.

Ale to nie on sprawił, że Cole prawie popuścił ze strachu.

Toyota przyspieszyła i równolegle do dziennikarza była teraz otwarta tylna szyba. Zza niej wychylił się mężczyzna. Jego włosy do ramion falowały chaotycznie, a wśród nich jeden, zielony kosmyk wyróżniał się przy reszcie, co lekko zdezorientowało Brookstone'a. Uśmiechał się do dziennikarza szyderczo, a w intensywnie szmaragdowych oczach przeciwnika nie było widać śladu strachu lub zawahania. Wyciągnął broń i w momencie, w którym chciał pociągnąć za spust, Kai zareagował.

Krawat |NinjagoWhere stories live. Discover now