#51 (fem!Reiner x Porco)

324 16 36
                                    

Siedział przy ognisku, ogrzewając zamarznięte dłonie. Zima, jaka teraz panowała, była bardzo sroga, i dziwił się jak to możliwe, że osoba którą trzymali w klatce, nie trzęsie się z zimna, mając na sobie tylko porwaną w wielu miejscach sukienkę.

Oderwał oczy od trzaskających w ogniu gałęzi i chrustu, po czym spojrzał na nią. Jej skóra była blada, niemal niebieska, z miejscami gdzie widać było żyły na ramionach i nadgarstkach. Niebieska, długa do łydek suknia, która  musiała być kiedyś do ziemi, teraz była podarta, a w niektórych miejscach postrzepiona. Brakowało jej jednego ramienia, podczas gdy drugi sięgał jej do łokcia. Na nogach nie miała żadnych butów, nagie stopy były w niektórych miejscach pokryte krwią wypływającą z ran na całej powierzchni.

Twarz miała wychudzoną, brudną, całą od węgla jakby spała nocą przy kominku, ale ładną. Mimo posiadania męskich rysów, wydawała mu się naprawdę śliczna. Krótkie, ścięte na chłopaka blond włosy, sterczały na wszystkie na jedną stronę, jakby położyła się do snu na jednej stronie i tak została do rana. Ze swoimi szerokimi ramionami, i wąskimi biodrami, mogła przypominać chłopaka pracującego jako kowal.

Aktualnie spała, zwinięta w kłębek jak kot i wciśnięta jak tylko się dało w róg klatki, by zachować ciepło własnego ciała i nie zmarznąć na śmierć, aż nie dotrze na egzekucję w mieście Liberio. Tam mieli osądzić dziewczynę pod zarzutem czarów i zabiciu czterech członków łowców czarownic.

Porco, który jej się przyglądał, stwierdził że ani trochę nie przypomina czarownicy. W legendach i bajkach, czarownice były młodymi kobietami o urodzie przewyższającej najpiekniejszą śmiertelniczkę na świecie, i delikatnej budowie ciała. Ruchy ich były jak ruchy ducha, praktycznie nie zostawiały śladów za sobą, i były mściwe.

Ona mogła by robić co najwyżej za gnoma, albo wilkołaka. Tylko futra jej brakuje.

Widząc ją tak skuloną, trawiły to lekkie wyrzuty sumienia. Wstał, ściągając z siebie swój czarny płaszcz łowcy, i zaczął podchodzić do klatki. Powstrzymał go głos jednego ze starszych łowców, mającego rangę paladyna, Zeke'a.

- Porco, gdzie idziesz? Zakładaj ten płaszcz, bo zmarzniesz.

- Ona też zmarznie, jak jej nie pomogę - powiedział, patrząc na dziewczynę. Nawet nie drgnęła, słysząc nagle podniesione głosy swoich oprawców.

- To wiedźma. Wejdziesz tam sam, to Cię zabije kiwnięciem palca i ucieknie - odezwała się dziewczyna będąca rangą niższą nawet od niego, będąca młodszym giermkiem. Zofia miała chyba na imię, jeśli dobrze pamiętał.

- Ale jak jej żywej nie dowieziemy, to też nie będzie dobrze. Pomyślą że sami ją zabiliśmy - odpowiedział tylko sucho, po czym ruszył ponownie do klatki.

Znajdując się przy niej, zaczął to ogarniać lekki strach. Znajdował się koło niej teraz zbyt blisko, mogła w każdym momencie się szybko poderwać, by przełożyć rękę przez kraty, zabrać mu sztylet który miał przy pasie, i dźgnać w szyję. Albo, jeśli faktycznie była czarownicą, rzucić na niego urok żeby ją uwolnić, A później skręcić kark...

Nie, to głupie. Gdyby chciała, już dawno zabiłaby nas wszystkich, samej uciekajac. Nie myśl Porco, bo najwyraźniej Ci to nie wychodzi.

- Modlisz się przy tej kracie, czy co? - odezwał się dziewczęcy głos, gdzieś niedaleko niego. Blondyn omal nie upadł na śnieg odskakując, gdy zobaczył że czarownica siedząca w klatce się obudziła - Co, taki chłystek jak Ty, boi się takiej czarownicy jak ja?

- A na prawdę nią jesteś? - spytał drżącym głosem, który starał się ukryć. Wystraszył się jej, to fakt. Ale nie zamierzał tego po sobie pokazywać. Blondwłosa kobieta wyniosła zdziwiona brew, patrząc na niego z uznaniem.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now