#8 (Levi x Eren)

1.8K 80 42
                                    

Witam moje Ziemniaczki kochane! Wróciłam wczoraj od babci, także łapcie rozdzialik, póki świeży!

Shot z shippem Levi x Eren. Zapraszam cieplutko, jak dzisiejsza pogoda!

🗡🗝🗡🗝🗡🗝🗡🗝🗡🗝🗡🗝🗡

Eren szedł ulicą, kompletnie ignorując to że jest godzina policyjna. Gdyby ktoś go teraz przyłapał, miałby przerąbane na całej linii. Ale zielonooki znał teren na którym obecnie się znajdował, jak i rozkład częstotliwość z jaką był patrolowany ten obszar. Tak jak w reszcie miasta.

Zasiedział się u swojego najlepszego przyjaciela Armina, który pokazywał mu kolejne ciekawostki ze świata, po czym zmienili temat rozmowy która odnosiła się do kolejnego projektu, który mieli razem zrobić. Tak się zainteresował, że w efekcie przesiedział u niego do późnych godzin wieczornych. Mimo że dziadek Armina, jedyna osoba która opiekowała się blondynem, zaproponował żeby został na noc, on odmówił. Nie chciał się narzucać, a umiał dostatecznie szybko uciec, gdyby biegł przed obciążonymi przez broń palną Stróżom Prawa, zanim by go złapali. Poza tym, jego matka by go chyba z jego siostrą udusiła, gdyby jej syn miał u kogoś nocować. Nawet jeśli był to jego przyjaciel, którego znała praktycznie od dzieciaka.

Powoli, ściszając odgłos własnych kroków, podszedł do ceglanej ściany przy skrzyżowaniu obojga ulic. Chciał już wychynąć głowę, ale w ostatniej chwili doszedł go głos tłuczonej butelki i czyjś donośny, paskudny śmiech. Po chwili, także czyjś krzyk i szloch. Najwidoczniej Żandarmi postanowili znowu poznęcać się nad Bogu ducha winnym człowiekiem.

Eren jednak pozwolił sobie trochę wyjrzeć zza rogu. Na ziemi leżała niska blondynka, której łzy przerażenia wypływały z błękitnych jak niebo oczu jak z wodospadu. Jasna spódnica była podarta, a koszula ledwo się trzymała na jednym guziku u góry. Twarz, mimo że miała piękną, była teraz wykrzywiona w agonii, jak zwierzę zaszczute na polowaniu.

Znał ją. Była to Historia Reiss, jego koleżanka z klasy na którą w skrócie mówili Christa. Nie byli ze sobą szczególnie blisko, czasem robili razem projekt lub zadania w grupie na lekcji, albo wymieniali się kilkoma zdaniami na korytarzu, ale nic więcej ich nie łączyło.

Nad nią pochylała się dwójka chłopaków. Mimo że ich wzrost temu zaprzeczał (byli bardzo wysocy), widział że to nie są najstarsi Żandarmi, tylko młodziki. Nowi, którzy nadużywali swoich praw i pozwoleń.

Żandarmeria pilnowała porządku, jak i zajmowała się wszelkimi sprawami dotyczącymi przestępstw. Chociaż młody Jeager nazwał by ich bandą pijaków, która kara za najmniejsze złe słowo przeciwko władzy. Tak to jest, kiedy w państwie króluje dyktatura.

Niższy blondyn, przytrzymywał nastolatkę swoimi wielkimi rękami, przez co nie mogła się poruszyć w żadną stronę. Patrząc na to, jaki był szeroki w barach, nie dziwne było że ma tyle siły. Z pewnością wiele trenował na ćwiczeniach z samoobrony. Nie widział jego twarzy, ale był pewien że tkwi na niej paskudny uśmiech.

Drugi, sporo wyższy od swojego towarzysza brunet był pokazany w całej okazałości. Jego twarz nie miała uśmiechu, tylko wyrażała czyste przerażenie zachowaniem kolegi. Rozglądał się wokoło, czy czasem nikt z wyżej postawionych tutaj nie skręci.

- No i co? Po co się wiercisz? I tak nic Ci to nie da, nic Ci nie pomoże - odezwał się, najprawdopodobnie, napastnik bo brunet nie odezwał się ani słowem. Eren wątpił, że nagle poznał pierwszego brzuchomówcę.

- Puść mnie! Nic nie zrobiłam, dlaczego chcesz mi zrobić krzywdę? Ratunku! - krzyknęła blondynka, jednak jej usta zostały zakryte przez ogromną łapę.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now