#46 (Porco x reader)

838 26 44
                                    

Witajcie Ziemniaczki! Jak sobota dzisiejsza? Pospaliscie sobie po tym tygodniu tortur po powrocie do szkoły z ferii?

Ja od razu jak tylko wstałam, miałam najazd małej Hani na dom, i dlatego nie mogłam wstawić rozdział wcześniej! A później musiałam pomóc w opiece nad nią, bo jej rodzice robili sprzątanie w piwnicy, a ktoś się dzieckiem zająć musiał!

Ja od razu jak tylko wstałam, miałam najazd małej Hani na dom, i dlatego nie mogłam wstawić rozdział wcześniej! A później musiałam pomóc w opiece nad nią, bo jej rodzice robili sprzątanie w piwnicy, a ktoś się dzieckiem zająć musiał!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Aspirant Hania na służbie kochani!

A tymczasem...

Shot z shippem Porco x reader! Zapraszam serdecznie do czytania!

🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷🐷

Stałam na podwyższeniu, ubrana w długą do ziemi białą suknię na ramiączkach. Wokół mnie kręciła się Pieck, co rusz poprawiając tiulową spódnicę sukni, gdy tylko w zasięgu jej czujnego wzroku pojawiała się jakaś fałdka albo nierówność. Cieszyłam się że to ją wybrałam na swoją druhnę, razem z Annie, bo gdyby nie ona to chyba ciągle bym się o wszystko martwiła. A jej uśmiech jakoś pomagał mi wytrzymać ten cały cholerny stres, który miała chyba każda panna młoda przed pójściem do ołtarza.

- [Imię], proszę cię. Przestań robić minę, jakbyś miała mi zamiar zwymiotować na tę kieckę! - powiedziała Finger, a właściwie od dawna już Jeager, klepiąc mnie w dłoń, którą miałam opuszczoną w dół, z nadymanymi jak u obrażonego dziecka policzkami - Nie po to siedziałam nad nią kilka dni i zarywałam nocki, żebyś teraz, w najważniejszy dla ciebie dzień, ją zniszczyła!

- Przepraszam Pieck - uśmiechnęłam się do niej lekko, żeby nie martwić jej niepotrzebnie. Ale zamiast tego, wyszedł mi mały grymas na twarzy - Po prostu się stresuję całym tym dniem. Co jeśli się wywalę centralnie przed ołtarzem? Albo on nie przyjdzie, wystawi mnie do wiatru? Albo...

- Hej, hej, hej! (Komu się to skojarzyło z Bokuto z "Haikyuu"?-dop.aut) - czarnowłosa wstała z kucek, otrzepując fałdy swojej zielonej sukienki z brudu na podłodze - Uspokój się, nic takiego się nie stanie. Porco cię kocha, i nigdy by nie zwiał - stanęła na taborecie, na którym siedziałam jeszcze kilka godzin temu podczas gdy dziewczyny robiły mi makijaż i fryzurę, i złapała mnie za ramiona. Gdyby tego nie zrobiła, sięgałaby mi tylko do talii - Prędzej by dał sobie rękę uciąć, niż stchórzyć i nie pojąć cię za żonę - zeszła z tego taboretu, podchodząc do toaletki w rogu mojego pokoju gdzie mnie ogarniały obie dziewczyny - Swoją drogą, oboje się dobraliście. Porco też panikuje tam u siebie. Marcel z Coltem próbują go uspokoić jak tylko się da.

- Serio?

- Serio serio - powiedziała czarnowłosa z uśmiechem - Nie macie czasem jakiegoś połączenia telepatycznego? Mam wrażenie że którekolwiek z was coś pomyśli, to ta druga ma to samo!

- Skąd wiesz, czy nie mają? - spytała stojąca przy ścianie blondynka, która wyglądała przepięknie w bladoniebieskiej sukience i białymi kwiatami wpiętymi do jej tradycyjnego koka, w jaki zazwyczaj się czesała - Ja bym się nie zdziwiła. Już jako nastolatkowie działali zgodnie, a o ich wspólnych żartobliwych dokonań do dzisiaj wspominają nauczyciele.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now