#15 (Erwin x Levi)

1.1K 40 24
                                    

Witajcie moje kochane Ziemniaczki!

Kolejny lemonik na zamówienie. Chyba nikt nie będzie narzekać. Zasada jak zwykle jasna, jesteś nieletni nie czytasz.

Chociaż i tak pewnie to zrobisz.

Shot z shippem Erwin x Levi. Zapraszam serdecznie do czytania!

📝🗡📝🗡📝🗡📝🗡📝🗡📝🗡📝

Wracali z wyprawy. Wszyscy z milczeniem na ustach, bo nie było o czym rozmawiać. Mimo zwycięstwa odniesionego w odbiciu Marii, wszyscy milczeli. Nie było żadnych okrzyków radości, rozmów między przyjaciółmi czy śmiechów. Było tylko wszędobylskie milczenie, które spowodowało zmęczenie po bitwie i upamiętnieniem zmarłych w potyczce.

Wśród tych osób znajdował się kapral Korpusu Zwiadowców. Mimo że większość czasu milczał, a jego twarz wyrażała niechęć do rozmawiania z kimkolwiek, tak teraz miał ochotę uciec i schować się nawet w najciemniejszej dziurze jaka kiedykolwiek istniała, szlochając. Gdy JEGO już nie było, nic nie miało już dla niego znaczenia.

Jeszcze wczoraj wszystko było dobrze. Dlaczego nagle postanowił zmienić zdanie, i poświęcić się by ten dzieciak Arlert przeżył? Dlaczego...

No tak. To cholerny Erwin Smith. Brwi Wolności, który dla wolnej ludzkości poświęci wiele. Nawet swoje życie. Levi mógł to przewidzieć, kiedy pozwolił dopóścić go do siebie.

***

- Na razie to wszystko. Idźcie odpocząć przed jutrem - wysoki blondyn zakończył spotkanie odnośnie jutrzejszej operacji wojskowej. Kiedy Levi już kierował się do wyjścia z namiotu, generał ponownie się odezwał - Levi, zostań. Muszę z Tobą przedyskutować jeszcze jedną kwestię.

Hanji, Moblit i Armin nic nie mówiąc, udali się do wyjścia. Zostali sami. Mogli już pozbyć się tej całej farsy związanej z obowiązkiem służbowym, gdzie musieli udawać tylko przyjaciół po fachu.

- O czym chciałeś ze mną pogadać?

-  O operacji. O tym co wydarzy się jutro - zaczął, podchodząc do czarnowłosego w kilku krokach. Ackermann przeklął w duchu swój niski wzrost, bo on gdy chciał się znaleźć bliżej blondyna to musiał podbiec - Wiem że ta misja to jedno wielkie zbiorowe samobójstwo, i Ty również o tym wiesz. Wielu naszych ludzi może zginąć.

- Po co mi o tym mówisz, skoro jak mówisz, ja o tym wiem? - jego znudzony głos miał w sobie nutkę zniecierpliwienia. Nigdy nie lubił, jak Erwin rozmawiał z nim zagadkami. Był prostym mężczyzną, w gierki to on wolał grać ze swoimi wrogami.

- Chcę po prostu powiedzieć... - Erwin zamilkł. Nie potrafiło mu to przejść przez gardło, mimo że przemowy zawsze przychodziły mu łatwo. A teraz nawet słowa z siebie nie mógł wydusić - Wśród tych poległych mogą się znaleźć najbliższe nam osoby... jeśli, teoretycznie znajdę się tam ja, to chcę Cię prosić o jedno - położył swoją dłoń na jego policzku. Był zimny, tak samo jak dłonie czarnowłosego. Niższy wtulił twarz w tę ciepłą dłoń, która była małą częścią ciała jego słońca - Jeśli zginę...

- Nie pieprz mi tu głupot, Smith. Nie będziesz mi ginąć!

- JEŚLI zginę - Erwin wywarł szczególny nacisk na to słowo dokładąc drugą dłoń. Obejmował teraz całą twarz swojego kaprala, żeby patrzył wprost na niego, nie uciekł nigdzie wzrokiem - Chcę żebyś za mną nie płakał. Nie wróci mi to życia. A jeśli zakochasz się ponownie... nie przejmuj się mną, i pozwól być sobie kochanym.

Domestos w skórze Tytana||One Shoty|| [ZAMÓWIENIA. ZAMKNIĘTE]Where stories live. Discover now