Rozdział 5. Czyżby śliczny chłopiec ze słodkim uśmiechem okazał się być gejem?

Start from the beginning
                                    

- Mam nadzieję, że nie zaciągniesz mnie w jakąś uliczkę i nie wykorzystasz? - odparł Harry w przypływie odwagi. Od razu zaczął czuć się z tym źle i chciał się wycofać, ale wtem usłyszał piękny, szczery śmiech kolegi. Uśmiechnął się szeroko z myślą, iż to właśnie on jest tego przyczyną.

- Oh, oczywiście, że nie! Za kogo mnie masz? - prychnął Louis. - Zaciągnę cię do ładnego hotelu z wygodnym łóżkiem. I tam cię wykorzystam.

Tym razem oprócz ostrego odcienia czerwieni na policzkach Stylesa pojawiły się głębokie dołeczki, a Tomlinson nie mógł powstrzymać cichego westchnienia zachwytu. Czy on mógł być jeszcze słodszy?

- Jesteś uroczy - wyznał, delikatnie dotykając wgłębienia.

- D-Dziękuję...

Brunet nieśmiało przybliżył się do Louisa, kiedy wchodzili do małej kawiarenki. Chłopak rzadko zbaczał ze znanych mu tras, więc nigdy nawet nie widział, że znajduje się tam taka śliczna, klimatyczna kawiarenka. Beże oraz pastele idealnie się komponowały, uspokajały skołotane serce. Wręcz przywodziły na myśl leniwe popołudnie na hamaku z dobrą książką, kiedy skórę muskał letni wiaterek, a do nozdrzy dolatywał delikatny, słodki zapach kwiatów... Co właściwie nie było, aż tak abstrakcyjne, gdyż na każdym stoliku oraz w oknach można było znaleźć wrzosy, róże oraz frezje. Choć być może tak naprawdę nikt inny tak tego nie odebrał, a to po prostu Harry zawsze był bardziej wrażliwy na sztukę, kolory i piękno.

- Gdzie chcesz usiąść? - spytał Louis, rozglądając się w poszukiwaniu najlepszego miejsca.

- Uhm... - wzrok młodszego spoczął na wysokim fotelu z poduszkami, ale ostatecznie wzruszył ramionami i zetknął na szatyna. - Gdzie chcesz.

Na całe szczęście Tomlinson zauważył to spojrzenie i uśmiechnął się lekko, prowadząc kolegę w stronę właściwego stolika.

- Może tutaj?

- Mhm... - młodszy zadowolony skinął głową i rozsiadł się w wygodnym fotelu.

Louisowi naprawdę spodobał się Harry. Był śliczny, delikatny, niczym jeden z fioletowych kwiatów, kwitnących za jego czekoladowymi loczkami. Chłopak zapragnął się nim opiekować, chronić przed całym światem, gdyż wyglądał na takiego, którego płatki mógłby porwać byle podmuch wiatru. Uśmiechnął się lekko, na co Styles oczywiście szybko odwrócił wzrok i lekko przygryzł wargę. Prawdopodobnie nawet nie był świadom, że w takich momentach Louis naprawdę pragnął go pocałować.

- Nie bój się mnie, gryzę tylko wrogów. Nie musisz się chować.

Wbrew słowom starszego, Harry jeszcze bardziej obniżył się na fotelu i zasłonił kartą, udając wielkie zainteresowanie kawami, jakby nie wiedział, o czym marzył cały dzień - czarna, bardzo słodka kawa oraz sernik. Choć w pewnym momencie jego oczy zaiskrzyły się w podekscytowaniu, kiedy ujrzał kawę ciasteczkową, miętową, karmelową... Za trudny wybór. Obudził się dopiero, kiedy usłyszał cichy chichot i niepewnie wyjrzał zza menu. Zarumienił się intensywnie, gdy ujrzał młodą brunrtkę w kremowym fartuszku z notatnikiem w dłoniach. Oops? Z kolei Louis wpatrywał się w niego z rozbawieniem w oczach i tym uroczym uśmiechem.

- Mogę przyjąć zamówienie?

- Uhm... Właściwie nie jestem pewny, czy chcę miętową kawę, czy ciasteczkową... Ale chyba jednak ciasteczka. I, um, sernik?

Kelnerka uśmiechnęła się lekko do chłopaka i skinęła głową.

- Z karmelem?

Styles uśmiechnął się szeroko, wywołując na twarzy dziewczyny lekki rumieniec, co jasno wystarczyło za odpowiedź. Louis prychnął cicho, widząc jak kelnerka wpatrywała się w bruneta. Już o wiele mniej przyjemnym tonem głosu zamówił herbatę malinową oraz brownie i, kiedy odeszła, przybliżył się do Harry'ego. Teoretycznie obaj obyli wolni, ale znajdowali się właśnie na randce i w tym momencie chłopak był bardziej jego, niż jakiejś dziewczyny.

Let's Play A Game || Larry&ZiamWhere stories live. Discover now