Rozdział 34

439 21 8
                                    


Na miejscu wszystko potoczyło się niezwykle szybko. Zanim się obejrzałam siedziałam razem z Moltonem w samochodzie, który miał nas zawieźć do jego rezydencji. Nie tego się spodziewałam. Myślałam, że wylądujemy w jakimś hotelu, z którego jeśli zrobi się gorąco będę mogła szybko się ulotnić, a tak musiałam opracować nowy plan ewentualnej ewakuacji. Odkąd wsiadłam do samolotu nie miałam kontaktu z Lukiem ani z nikim z agencji, nie mogłam też do niego zadzwonić, gdyż istniało ryzyko, że mogą przechwycić naszą rozmowę. Obecnie byłam zdana tylko na siebie czego najbardziej się obawiałam zanim w ogóle zdecydowałam się na tą misje. Teoretycznie zostałam przeszkolona i działałam już jako agentka w Stanach, ale teraz byłam na obcej ziemi i wiedziałam, że jeśli coś pójdzie nie tak i zostanę aresztowana Agencja nie będzie w stanie mi pomóc. Musiałam działać rozważnie, ale wiedziałam, że nie będzie to łatwe.

Kiedy dojeżdżaliśmy na miejsce, ujrzałam wielki pałac pośrodku pustyni. Od razu zdałam sobie sprawę, że stąd praktycznie nie ma ucieczki, chyba że przez te wielkie połacie piasku, gdzie od razu zostałabym zauważona. W pobliżu nie było żadnych innych konstrukcji, gdzie można by się skryć. Zaczęłam się przez to zastanawiać gdzie w takim razie są ludzie z Agencji, przecież niemożliwe, żeby zakopali się w piasku. Musieli mieć jakiś punkt obserwacyjny albo oglądali wszystko z drona. Nie znałam się aż tak na tych wszystkich technologiach, moje szkolenie opierało się głownie na walce, nie zdążyłam jeszcze zapoznać się z innymi technikami. 

- I jak Ci się podoba ? - zapytał nagle James, który od wylądowania zupełnie się nie odzywał.

- Jest...- nie wiedziałam kompletnie co mam powiedzieć, na usta cisnęły mi się tylko takie słowa jak beznadziejnie i jego wszystkie synonimy - Cudownie, od zawsze marzyłam, żeby móc spędzić czas w domu na pustyni.

- Cieszę się, że Ci się podoba już teraz, jestem ciekawy co powiesz jak zobaczysz wnętrze - odpowiedział Molton i złapał mnie za rękę. 

Chciałam ją wyrwać, jego dotyk patrzył mnie, ale musiałam dzielnie wytrzymać. 

- Ja też się bardzo cieszę, że przyleciałam tutaj z Tobą, na pewno spędzimy razem wspaniale  czas. 

- Mam taką nadzieje, oczywiście najpierw musimy trochę popracować. Już dzisiaj przyjedzie do nas jeden z moich najważniejszych kontrachentów, więc muszę się przygotować do spotkania z nim - Molton przyjął swój biznesowy ton. 

- A czego będzie dotyczyć to spotkanie ? - wiedziałam, że zapewne nie powie mi prawdy, ale musiałam zaryzykować.

- Chcę, żeby firma miałam większy wpływ na światowy rynek i dlatego podjąłem decyzję o rozszerzenie mojej działalności. W związku z tym muszę dograć pewne szczegóły, zawiązać nowe umowy i inne tego typu. Nic czym byś musiała zajmować swoją piękną główkę - tak jak się spodziewałam znowu dostałam półprawdę. 

- W takim razie dlaczego mnie tutaj zabrałeś, skoro nie jestem Ci zbytnio potrzebna ?

- Rose, jesteś tylko moją asystentką, więc musisz być przy mnie i po prostu ładnie wyglądać  - w końcu James powiedział, co tak naprawdę o mnie myśli. Uważał, że rola paprotki to jedyne na co mnie stać. 

Wiedziałam, że nie powinnam się tym przejmować, przecież on jest tylko moim zleceniem, ale w głębi serca poczułam się źle. Dawno temu bardzo zależało mi na pracy u niego, myślałam że dzięki niej się rozwinę. Teraz wiem, że to wszystko było tylko złudzeniem, że nigdy nie zostałabym kimś więcej w tej cholernej firmie.

- Myślałam, że jestem dla Ciebie kimś więcej - powiedziałam zanim pomyślałam. 

James nerwowo przeczesał swoje włosy. Nie wiedział co mi odpowiedzieć, widziałam to w jego oczach. Teraz miałam potwierdzenie jak niewiele znaczą słowa Jamesa Moltona. 

- Rosie wiesz przecież, że Cię kocham, ale nadal dla mnie pracujesz i jest to dla mnie ciężka sytuacja. Nie wiem czego mam od Ciebie oczekiwać, bo z jednej strony jesteś moją asystentką, a z drugiej spotykamy się - mężczyzna zaczął mówić bez większego składu, jakby po prostu z jego ust wychodziło wszystko co mu pierwsze przyszło na myśl - Po prostu tak mi się powiedziało wcześniej, bo teoretycznie jesteś tylko asystentką pod względem pracy, więc nie mogę oczekiwać od Ciebie, że będziesz zagłębiać się w obowiązki, które Ciebie nie dotyczą. 

- James ja chyba to rozumiem - odpowiedziałam, gdyż chciałam żeby w końcu skończył tą swoją bezsensowną paplaninę. 

- Cieszę się Rosie, jeśli będziesz chciała mieć większy udział w sprawach, którymi zajmuje się firma, to po powrocie do Nowego Jorku wdrożę Cię we wszystko - na twarzy Moltona znowu pojawił się uśmiech. 

Ja natomiast nic już z tego nie rozumiałam...







-----------------------------------------

Wracam po bardzo długim czasie, gdyż chcę żeby ta opowieść miała swoje zakończenie. Niewiele rozdziałów już nam do niego zostało i niedługo wszystkie zagadki i sekrety się wyjaśnią...

Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now