Rozdział 40

283 10 1
                                    


Człowiek Roberta trzymał mnie na muszce. Czułam chłód jego broni przy skroni. Wiedziałam, że wystarczy jeden niewłaściwy ruch i skończę martwa. Warren już wcześniej udowodnił, że nie ma żadnych skrupułów. Pozbędzie się mnie jak tylko osiągnie swój cel. 

- Cieszę się, że postanowiłaś ze mną nie walczyć - Robert z wycelowanym karabinem zmierzał w moim kierunku. 

- Nie pozostawiłeś mi wielkiego wyboru - odpowiedziałam i skierowałam swój wzrok prosto na jego twarz. 

- Od kiedy jesteś taka odważna Rosie ? Pamiętam jak płakałaś w moje ramię w swoim mieszkaniu i bałaś się wykonać jakikolwiek ruch w związku z Moltonem. A teraz wchodzisz tutaj i celujesz do mnie z broni. Wiesz chociaż jak jej używać ? - zaśmiał się i zabrał z ziemi karabin, który upuściłam. 

- Wiele się nauczyłam od czasu, kiedy opuściłam FBI. 

- Nie wątpię. Na pewno nasz przyjaciel Luke maczał w tym swoje paluszki - zbliżył dłoń i przejechał palcem po moim policzku -  Wprowadzić ich - rozkazał swoim ludziom. 

Po chwili zobaczyłam jak dwójka uzbrojonych ludzi prowadzi Luka i Eve. Pozbawili ich broni i tak jak mnie pilnowali. Musieli zajść ich od tył od razu jak tutaj weszłam. Simmons spoglądał na mnie. Na jego twarzy malował się lekki ból. W jego oczach dostrzegłam zaś przygnębienie. Musiał być bardzo rozczarowany moją postawą. Znowu byłam na łasce Roberta ze swojej winy. Bałam się, że może mnie teraz znienawidzić. Formalnie był moim przełożonym, a ja zbagatelizowałam rozkaz i uderzyłam go. Ponadto wystawiłam uczucia, którymi się darzyliśmy na próbę. Wiedziałam jak cienka jest linia między miłością, a nienawiścią. 

- W końcu jesteśmy wszyscy w komplecie - Robert stanął pośrodku nas - Dzisiaj będziecie świadkami czegoś wielkiego. 

- Jak mogłeś ? - krzyknął Luke - Jak mogłeś nas zdradzić ? 

- Nigdy nie byłem do końca z wami - bezczelny uśmiech pojawił się na jego twarzy - Czyżby nasza słodka Rosie nie opowiedziała Ci wszystkiego ? - spojrzał w moim kierunku pytającym wzrokiem. 

Nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego z kamiennym wyrazem twarzy. Natomiast w środku trzęsłam się. Byłam przerażona. Serce biło mi jak oszalałe. 

- Chyba niestety nie - zrobił smutną minę - I prawdopodobnie nie będzie mieć do tego okazji. 

- Zabije Cię ! Słyszysz ?! Zabiję cię ty chory pojebie - krzyczał Luke i próbował się wyrwać. 

Trzymający go goryl od razu uderzył go karabinem tak, że ledwo utrzymał się na nogach. Chciałam coś zrobić, krzyknąć żeby przestał, ale nie mogłam. Musiałam udawać nieugiętą, tylko tak mogłam nas z tego wyciągnąć. Skierowałam swój wzrok z powrotem na Roberta. 

- Twoja dziewczyna chyba postawiła na Tobie krzyżyk. Nie wydała nawet jednego odgłosu sprzeciwu. 

Mężczyzna zbliżył się do mnie. Gestem nakazał swojemu człowiekowi opuszczenie broni. Kiedy ten się odsunął, stanął za mną. Jednym ruchem dłoni zebrał moje opadające na ramiona włosy na prawą stronę i zbliżył swoje usta do mojego ucha. 

- Nie waż się jej dotykać - powiedział wściekle Luke. 

Robert nic sobie jednak z tego nie robił i zaczął najpierw delikatnie całować miejsce za uchem, a potem delikatnie kąsać je zębami. Musiałam mocno walczyć z chęcią wyrwania się. Brzydził mnie. Czułam odrazę do niego i samej siebie za to, że mu na to pozwalałam. Serce rozpadało mi się na kawałki patrząc na Luka, który z całych sił próbował się wyrwać. Pocałunki Roberta były jak żrący płyn. Wiedziałam, że robi to z premedytacją. Chciał doprowadzić Luka do szaleństwa. Musiałam wytrzymać jeszcze chwilę. 

Zabójcza Gra  [Zakończone]Место, где живут истории. Откройте их для себя