Rozdział 39

223 12 2
                                    


Kiedy dotarliśmy do rezydencji Jamesa było już ciemno. Świat spowity był mrokiem. Na niebie nie dostrzegałam ani jednej gwiazdy. Wiatr ucichł i towarzyszyła nam nienaturalna cisza. Wszystko to miało być zwiastunem tego co za chwilę miało nadejść.

Nie wiedziałam czego możemy spodziewać się w środku. Martwiłam się o Jamesa, o to czy jeszcze żył. Kiedy dowiedziałam się, że jest niewinny coś we mnie pękło. Nie zakochałam się w nim ani nic z tych rzeczy, ale po prostu zrobiło mi się go szkoda. Tak samo jak ja padł ofiarą intrygi Roberta. Jeśli jego plan by się powiódł to właśnie ja miałam poprowadzić Moltona na samo dno. I skończyć tam z nim. Warren musiał się fantastycznie bawić, kiedy obserwował moje poczynania względem Jamesa. Kazał mi go w sobie rozkochać, a jednocześnie próbował rozkochać mnie w sobie. Jakie to wszystko było chore. Dałam się w to wciągnąć prawie bez mrugnięcia okiem. Byłam naiwna. Teraz muszę to wszystko naprawić. 

Zakradliśmy się na tyły rezydencji. Wszędzie pełno było uzbrojonych strażników. Eva jeszcze w samochodzie ubrała mnie w kamizelkę kuloodporną i wyposażyła w karabin automatyczny. Miałam nadzieję, że nie będę musiała go używać. Nigdy jeszcze nikogo nie zabiłam i bałam się jak coś takiego mogłoby na mnie wpłynąć. Wiedziałam, że praca agenta często łączy się z tym, ale wiedzieć to jedno, a robić to drugie. Luke chciał, żebym trzymała się za nimi i weszła do budynku na końcu. Dzięki temu miałam uniknąć największej jatki. Zgodziłam się z nim, wiedziałam, że nie mam szans w bezpośrednim starciu. Chciałam tylko dotrzeć do Roberta i Jamesa. Miałam nadzieję, że ten drugi jeszcze żył. 

Simmons dał sygnał swoim ludziom i pierwsi agenci zaatakowali. Początkowo było nawet cicho, ale po chwili usłyszałam dźwięki wystrzałów. Walka się rozpoczęła. W powietrzu czuć było nadchodzącą śmierć. Kule przelatywały nam nad głowami. Luke kazał mi trzymać cały czas głowę nisko i nie wychylać się zbytnio. Powoli posuwaliśmy się do przodu. Przechodziliśmy przez rozległy hol, aż nagle nadleciał w naszym kierunku granat błyskowy. Cały świat zawirował. Nic nie widziałam oprócz przerażającego światła. Miałam wrażenie, że ktoś wbija w moje oczy miliony szpilek. Huk wystrzału pozbawił mnie chwilowo słuchu. Dopiero po chwili cisza zamieniła się w pisk. Złapałam się za uszy, ale nic to nie dało. Czułam się znowu jak podczas tortur. Nie mogłam zrobić nic, żeby temu zaradzić. 

Powoli zaczynałam cokolwiek widzieć. Najpierw ujrzałam Luka, który trzymał mnie w swoich ramionach. Chyba próbował coś do mnie mówić, ale byłam zbyt oszołomiona, żeby zrozumieć jego słowa. Próbowałam rozejrzeć się na boki. Niedaleko leżało ciało jednego z naszych agentów. Oczy miał nadal otwarte, ale po ranach jakie odniósł wiedziałam, że już nie żyje. Pośrodku jego czoła widniała rana wylotowa. Zrobiło mi się niedobrze. Wyrwałam się z objęć Luka i zwymiotowałam. Wiedziałam, że już nigdy nie zapomnę tego widoku. Będzie mnie prześladował do końca moich dni razem z wydarzeniami z ruin. 

Zaczęły docierać do mnie odgłosy walki. Słyszałam krzyki dochodzące z oddali. Luke przyciągnął mnie z powrotem do swojego ciała. 

- Rose, Rose słyszysz mnie ? 

- Tak - wychrypiałam - Choć nadal dzwoni mi w uszach. 

- Dzwonienie powinno po chwili ustąpić. Oddychaj Rose - złapał mnie za ramiona i zaczął delikatnie po nich gładzić - Nie powinien Cię tu zabierać, ale uparłaś się. Czy zawsze musisz postawić na swoim ? 

- Wiesz jaka jest odpowiedź Luke - odpowiedziałam. 

Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Karabin leżał kilka centymetrów ode mnie. Sięgnęłam po niego i wtedy kula przeleciała nad moją dłonią. Szybko schowaliśmy się za ścianą. Przycisnęłam broń do ciała. Luke wychylił się trochę, żeby odpowiedzieć ogniem. Odbezpieczyłam karabin. Wiedziałam, że być może za chwilę będę musiała go użyć. Mój towarzysz odwrócił się w moim kierunku i pokazał gestem dłoni, żebym wstała. 

Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now