Rozdział 10

2.4K 150 1
                                    

Całą noc nie spałam, nie mogłam zmrużyć oka chociaż na chwile. Płakałam, nigdy chyba tak jeszcze nie płakałam jak dzisiejszej noc. Wydarzenia z wczorajszego dnia cały czas nie dawały o sobie zapomnieć. To jak zostałam potraktowana, jak jakaś zabawka, która ma wykonywać polecenia, jak rzecz. Najbardziej boli mnie zachowanie Roberta, przecież pracujemy razem, myślałam, że jesteśmy kimś w rodzaju przyjaciół, ale się pomyliłam, widocznie tylko ja tak myślałam, dla niego jestem tylko kolejnym zadniem, w którym pojawiły się komplikacje. Nie mogę jednak zrezygnować, dyrektor Drake nie pozwoli mi na to, jestem uziemiona, ale nie zamierzam poddać się bez walki. Potrzebują mnie, więc teraz ja powinnam zacząć dyktować warunki, a nie oni, beze mnie nic nie mają. Łatwo jest o tym pomysleć, ale trudniej im to powiedzieć, w końcu to FBI, a z nimi się nie zadziera. Jestem młoda, nie chce zrujnować swojej przyszłości, a wiem, że może się to stać. Muszę się ubrać i umyć, niedługo pewnie przyjdzie Robert, razem z kablami, których tak się boje, nie chce mieć innego podsłuchu, ale wiem jaka była umowa. Idę pod prysznic, mimo, że jest poranek jestem wykończona fizycznie i emocjonalnie. Strumienie wody spływają po moim ciele, a ja opieram głowę o ścianę, nie mam już siły, nie chciałam tego co mnie spotkało, chociaż zawsze brakowało mi nutki niebezpieczeństwa i grozy, a teraz mam co chciałam. Najgorsze w tym wszystkim jeszcze jest to, że nie mogę z nikim o tym porozmawiać, wszystko jest ściśle tajne. Kiedy rozmawiam z rodzicami i pytają się co u mnie, zawsze mam wielka ochotę im powiedzieć, ale w porę gryzę się w język. Spływająca woda staje się coraz bardziej zimna, wiec zakręcam kurek i owinięta ręcznikiem wychodzę z łazienki, idę do garderoby się ubrać. Decyduje się na długie czarne spodnie i biała koszule z krótkim rękawem, dwa pierwsze guziki pozostawiam odpięte. Zakładam jeszcze czarne szpilki i biorę mała torebkę, następnie robię makijaż, nakładając duże ilości podkładu i korektora, żeby zakryć podpuchnięte oczy, ale nie wiele to daje, wiec zakładam okulary przeciwsłoneczne, będę udawać zapalenie spojówek, albo coś w tym stylu. Po chwili słyszę dzwonek do drzwi, jestem zdziwiona, po tym co wczoraj zrobił Robert, sądziłam, że znowu wejdzie do mnie jak do siebie. Idę otworzyć drzwi i widzę w nich agenta Warena, odsuwam się, żeby mógł wejść.
- Witam panno Cole - mówi oficjalnie.
- Agencie Waren.
- Mam dla pani nowy podsłuch, niestety nie zostanie pani okablowana, byłoby to zbyt duże niebezpieczeństwo dla pani zadania, gdyż pan Molton mógłby wyczuć kable lub urządzenia, dlatego mam coś innego - odpowiada i podaje mi małe pudełeczko, w środku widzę praktycznie identyczny naszyjnik z podsłuchem jaki miałam wcześniej. Szybko zakładam go i zabieram torebkę kierując się do wyjścia, rezygnuje ze zjedzenia śniadania, nie jestem w stanie nic przełknąć. Wychodzę z mieszkania, Robert robi to samo i zmierzamy do jego samochodu. Po chwili jesteśmy już w środku, zapinam pas i czekam aż mężczyzna ruszy, jednak on przypatruje mi się.
- Dlaczego masz założone okulary przeciwsłoneczne cały czas ? Przecież nie ma słońca ? - pyta mnie agent Waren.
- Mam zapalenie stołówek - odpowiadam i mam nadzieje, że uwierzy w to i nie będzie drążył tematu.
- Tak ? Jakoś wczoraj jeszcze nie miałaś ? - czyli nie uwierzy tak łatwo jak myślałam. Wzruszam tylko ramionami i odwracam głowę. On jednak łapie mnie za nadgarstek i obraca w swoją stronę, a następnie ściąga mi okulary, a ja nie daje rady go powstrzymać. Jest zaskoczony, pewnie widokiem moich oczu, chowam twarz w dłonie, żeby nie musiał na nią patrzeć. On rzuca moje okulary na tylne siedzenie i rusza. On chyba nie myśli, że pojawię się w pracy bez nich, jednak po chwili dochodzę do wniosku, że jedziemy zupełnie w inną stronę.
- Dokąd jedziemy ? Tędy się nie jedzie do firmy.
- Nie jedzie się, ale nie idziesz dzisiaj do pracy, zadzwoń do Moltona, że nie przyjdziesz bo się źle czujesz czy coś.
- Co ? Gdzie jedziemy w takim razie ?
- Do mnie - odpowiada. Po co jedziemy do niego ? Co on chce tym osiągnąć ?
Nic z tego nie rozumiem.
- Nie chce jechać do ciebie, mam iść do pracy, zapomniałeś już o zadaniu ?
- Nie zapomniałem, ale w takim stanie się tam nie pokażesz, zresztą musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić. - Zdecydowanie musimy sobie coś wyjaśnić, na przykład to jak mnie traktuje, jednak najpierw muszę zadzwonić do James'a. Odpowiada po dwóch sygnałach :
- James Molton.
- Cześć James, tu Rosie, nie będzie mnie dzisiaj w pracy.
- Czemu ? Coś się stało ?
- Nie czuje się najlepiej, to chyba jakaś grypa, prawie wszyscy na moim piętrze są chorzy, ale poleżę w łożku, wezmę leki i powinno być lepiej.
- Dobrze rozumiem, potrzebujesz coś ?
- Nie dziękuje, ale to miłe z twojej strony, a poza tym dziękuje za wczorajszy wieczór, mam nadzieje, że to powtórzymy.
- Jasne, jak tylko wyzdrowiejesz, pójdziemy gdzieś razem, nie mogę się już na to doczekać.
- Ja też James, nie przeszkadzam ci więcej, do zobaczenia.
- Do zobaczenia Rosie.
Rozmowa przebiegła nadzwyczaj łatwo, mam nadzieje, że James uwierzy w to i nie będzie nic podejrzewał. Widzę, że Robert wjeżdża na jakiś parking podziemny, po chwili wychodzimy z samochodu i kierujemy się do windy. Po dwóch minutach jestem już w mieszkaniu agenta, jest nowocześnie urządzone, dominuje biel i czerń, jest też bardzo przestronne.
- Czego się napijesz ? - pyta mnie mężczyzna.
- Herbaty, czarnej.
- Dobrze, zaraz zrobię ci też śniadanie, bo widzę, że nic nie jadłaś i nawet nie próbuj mnie powstrzymać - jego ton jest władczy, zdecydowany, powoduje, że po ciele przechodzą mi ciarki. Siadam przy stole i patrzę jak mężczyzna przygotowuje śniadanie. Jeszcze żaden facet, nie licząc mojego taty nigdy dla mnie nic nie ugotował, Robert jest pierwszy. Jednak wcześniejsze zachowanie Roberta, to jak mnie wczoraj potraktowała nadal boli, chyba dlatego, że za bardzo się w to wszystko zaangażowałam, poczułam coś czego nie powinnam. Moje przemyślenia przerywa mężczyzna podając mi talerz z naleśnikami, które dla mnie przygotował. Na początku niechętnie biorę kawałek do ust, ale po chwili jem już odważniej. Są naprawdę przepyszne, widać, że mężczyzna umie gotować. Po zjedzonym posiłku jestem bardzo zmęczona i siadam na kanapę, żeby chwile odpocząć, nawet nie wiem kiedy zamykają mi się oczy i zasypiam. Przebudzam się na chwile i widzę, że Robert trzyma mnie na ręka i niesie, a po chwili kładzie na wielkie łóżko i przykrywa kołdrą, a ja znowu zasypiam...

Zabójcza Gra  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz