Rozdział 21

1.7K 120 5
                                    

Agentka Jane Johnson czekała na mnie na środku sali. Nie mogłam nic odczytać z jej twarzy. Wpatrywała się ze mnie swym przeszywającym wzrokiem. Czuć było od niej chłód i profesionalizm. W końcu miała miała za zadanie być moją trenerką, a nie przyjaciółką. Trochę się jej obawiałam, nie wiedziałam jak to wszystko na wyglądać. Mogłam jedynie wzorować się na filmach, gdzie może było ziarenko prawdy, ale na pewno nie więcej. 

Nagle kobeta rusza w moją stronę, jednak skręca lekko w prawo w kierunku maty. Wskazuje na mnie ręką, żebym podeszła. Po chwili przystaje obok agentki. 

- Zaczniemy od walki. Już na wstępie chce ci powiedzieć, że to iż nie przechodzisz szkolenia w normalnym sześciomiesięcznym trybie nie znaczy, że dostaniesz jakąkolwiek taryfę ulgową,       a wręcz będę wymagała od ciebie więcej niż od zwykłych kadetów. Oczywiście ze względu na twoją misje - Jane jest nad wyraz spokojna, a ja jestem coraz bardziej przerażona. Muszę sprostać wyższym wymaganiom, a na pewno te zwykłe są już trudne. W końcu mamy do czynienia ze szkoleniem na międzynarodowego agenta. Szkolą tu tylko najlepszych, więc co ja tu robię ? Nigdy nie przeszłabym zwyklej weryfikacji, nie spełniam na pewno wielu kryteriów. Znalazłam się tutaj tylko przez moją misje. 

- Rozumiem - przytakuje głową dla potwierdzenia. 

- Dość pogaduszek, stawaj do walki, sprawdzimy twoje umiejętności. 

- Do walki ? -  pytam lekko drżącym głosem. Myślałam, że najpierw pokaże mi jak mam walczyć, rozgrzejemy się czy coś w ten deseń. 

- Tak i stawaj już, bo moja cierpliwość się już powoli kończy.

Postanawiam wykonać polecenie agentki i staje na macie na przeciwko niej. Próbuje sobie w myślach przypomnieć różne sceny walki z filmów jakie oglądałam, ale nagle jakby dopada mnie amnezja i nie mogę nic skojarzyć. Postanawiam ustawić się w pozycji jak bokser na ringu. Johnson spogląda na mnie i lekko śmieje się, a potem niespodziewanie wyprowadza cios i po chwili leże już na macie i trzymam się za szczękę. Ból jest duży, na pewno będę miała spuchniętą. 

- Nie sądziłam, że jest, aż tak źle i padniesz po jednym uderzenie. Nie skupiłaś się wcale. I ja mam zrobić z ciebie agentkę ? To będzie trudne - Jane patrzy na mnie z góry i wyciąga rękę. Łapię ją i wstaje, cały czas trzymając jedną dłoń na twarzy. - Idź przyłóż sobie lód, jest w lodówce na końcu sali - przytakuje głową, że rozumiem i kieruje się do wspomnianego przez nią miejsca. 

Nikt jeszcze nigdy mnie tak nie uderzył, w ogóle nikt mnie nie uderzył. Teraz już wiem jakie to nieprzyjemne uczucie. Cały czas czuje pulsowanie w miejscu uderzenia. Ból nie jest już taki jak jak był wcześniej, ale nadal nie mogę praktycznie ruszać szczęką. Mam nadzieje, że nie jest złamana albo pęknięta. Wyjmuje lód z zamrażarki i lekko przykładam. Czuje przenikające zimno, ale i ukojenie. Siadam na jednym z krzesełek i cały czas lekko znieczulam obolałe miejsce. Po chwili przysiada się do mnie Jane. 

- Nie będę cię przepraszać, nie licz na to. Rose musisz zrozumieć, że to nie jest zabawa, to jest poważne szkolenie i takie sytuacje jak dzisiaj mogą się zdarzyć. Masz zostać agentką, a to jest naprawdę wielka odpowiedzialność. Musisz być dobrze przeszkolona. Widzę, że nie miałaś zbyt wiele ze sztukami walki - agentka lekko się śmieje. Mnie boli szczęka, a ona się ze mnie śmieje. Sama mi to zrobiła, chciała sprawdzić jak walczę. To teraz wie, że nijak. 

- Nigdy nie musiałam walczyć - odpowiadam z trudem, cały czas czuje przeszywający ból. 

- Teraz to się zmienia, będziesz musiała. Walka będzie ci towarzyszyć już zawsze. Jako agentka będziesz narażona na niebezpieczeństwo, nawet jeśli nie będziesz działać w terenie, nigdy nie wiesz w jakiej sytuacji się znajdziesz.  Teoretycznie do siedzenia przy biurku przez komputerem nie potrzebowałabyś takiego szkolenia, jednak już jesteś w tkacie wykonywania zadania terenowego więc musisz je zaliczyć - Jane spogląda na mnie i lekko klepie po ramieniu. Chyba próbuje dodać mi otuchy, ale niezbyt dobrze jej to wychodzi. 

Zaczynam się zastanawiać nad słusznością mojej decyzji. Przystałam na propozycję Luka, żeby niejako uciec od Roberta. Od uczuć, chciałam stać się zimna jak lód, który trzymam w ręce. Nie wiem tylko czy potrafię, cały czas za nim tęsknię, za rozmowami z nim, za jego dotykiem, pocałunkami. Był moim aniołem, teraz zostałam sama. Nawet jeśli mogłabym cofnąć czas, to nie wiem czy bym zrobiła coś inaczej, decyzja jaką podjęłam była jedyną racjonalną. Spowodowałam, że moje serce się rozpadło i nie wiem czy kiedykolwiek poskładam je znowu. Muszę wyrzucić Roberta z głowy, jego miejsce musi zająć James i moja misja. 

Czuje, że ból powoli odchodzi, odkładam lód i spoglądam na siedzącą obok agentkę. 

- Jestem już gotowa, możemy wrócić do treningu. 

- Świetnie - podchodzi bliżej, przygląda się lekko mojej szczęce i policzkowi - Będzie lekko opuchnięte, ale przykryjesz makijażem, a jeśli by się ktoś pytał, to powiesz, że ząb cię boli i od tego ci spuchło - cholera, nie pomyślałam wcześniej o tym, że zostanie po tym ślad, a James na pewno się zapyta skąd się wziął, ale wiem już jakie kłamstwo mam mu wcisnąć. 

Wracam z Jane na mate. Agentak zaczyna mi pokazywać postawowe chwyty i ciosy. Naśladuje jej ruchy. Co jakiś czas łapię się lekko za bolące miejsce, cały czas odczuwam jeszcze lekki dyskomfort i pewnie szybko nie minie. Ćwiczy tak jeszcze przez jakiś czas, aż agentka pokazuje, że na dzisiaj koniec. 

- Na dzisiaj to wszystko, widzę, że jesteś już zmęczona, a z podłogi się zeskrobywać nie będę. Jedź do domu, widzimy się jutro, a i przyłóż sobie jeszcze lodem - pokazuje na moją twarz, przytakuje, że rozumiem i opuszam salę. Przed nią czeka już na mnie Luke. Spogląda na mnie, lego wzrok wędruje na mój policzek. Podchodzi bliżej i ujmuje go lekko w dłoń. 

- Cholera, nie ładnie to wygląda, nie ma szans, że do jutra się całkiem zagoi. 

- Wiem Luke, ale mam już wymówkę dla wszystkich w tym Jamesa. 

- Jaką ? - mężczyzna przypatruje mi się z uwagą. 

- Mam opuchnięte od bolącego zęba. 

- Dobre, lepiej bym tego nie wymyślił - przytakuje z uznaniem.

- To pomysł Johnson. 

- Sama ci to zrobiła, to dobrze, że wymyśliła chociaż dobre wytłumaczenie dla tego. Nie sądziłem, że już na pierwszym treningu zafunduje ci coś takiego.

- Luke wiedziałam na co się pisze, ale nie wiedziałam, że od razu dostanę w twarz, dosłownie - śmieje się lekko. Agent patrzy na mnie poważnie, ale też lekko się uśmiecha, 

- To był długi dzień czas zabrać cię do domu - odpowiada i kładzie jedną rękę na mojej tali prowadząc do pomieszczenia z którego przyszliśmy. 



-------------

Cześć 

Udało mi się znaleźć trochę więcej czasu, żeby napisać nowy rozdział. Kiedy zobaczyłam wasze głosy i liczbę osób postanowiłam, że należy wam się nowy rozdział. Wciąż jestem w szoku, że książka znalazła się w najlepszej setce w kategorii Romans. Jestem wam za to bardzo wdzięczna :D W następnym rozdziale, pojawi się długo wyczekiwany Robert, więc wyczekujcie nowego rozdziału już niedługo :D 

Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now