Rozdział 32

775 31 0
                                    


- Kocham Cię Rose, a jak się kogoś kocha to nic innego się nie liczy...

Przestałam oddycham i nie wiedziałam jak zacząć ponownie. Sparaliżowało mnie. Serce zatrzymało się w miejscu. On mnie kocha. Ręce zaczęły mi drżeć. On mnie kocha. Otworzyłam szeroko oczy. Zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy. Byłam szczerze zaskoczona. Dopiero kilka godzin temu wyjaśniliśmy sobie kilka spraw, a teraz on wyznaje mi coś takiego. Nie jestem pewna czy mogę odpowiedzieć tym samym. Lubię go, nawet bardzo, ale na miłość jest zdecydowanie za wcześnie. Moja sytuacja jest bardzo skomplikowana sama w sobie, nie chce jej bardziej komplikować. Nie mogę go okłamać tak jak Jamesa, któremu powiedziałam te dwa bardzo ważne słowa. Kolejny raz nie przejdzie mi to przez gardło. Za bardzo mi na nim zależy, nie mogę go potraktować tak jak Moltona.

- Luke, ja nie wiem co mam powiedzieć - mówię i spuszczam głowę w dół. Nie chce, żeby teraz patrzył na mnie w tym stanie. Jestem cała zapłakana, rozmazana i przed chwilą wymiotowałam.

- Rose nie musisz odpowiadać mi tym samym, poczekam ile będzie trzeba. Wiem, że dla Ciebie to pewnie jest za wcześnie - jego głos jest poważny, ale nie słychać w nim smutku czy rozczarowania.

- Zdecydowanie, niedawno zakończyłam sprawę Roberta, a teraz jeszcze zadanie się skomplikowało.

- To prawda, zupełnie nie spodziewałem się takiego obrotu zdarzeń. To bardzo dziwne, że żadne z nas o tym wcześniej nie wiedziało, a Warren dowiedział się pierwszy - słychać wyraźną nutkę zaniepokojenia w głosie mężczyzny.

- Nie podoba mi się to wszystko - kręcę lekko głową i spoglądam na mężczyznę.

- Ta sprawa zaczyna śmierdzieć. Musimy być bardzo uważni i ostrożni - Luke bierze moją dłoń w swoją i lekko ją ściska, aby dodać mi otuchy. 

- Będę musiała polecieć z nim, prawda ? 

- Prawdopodobnie tak, jeśli to by ode mnie zależało nie chciałbym, żebyś się tam udawała w jego towarzystwie. Jest to niezwykle niebezpieczne, a ty jeszcze nie ukończyłaś w pełni szkolenia  - mężczyzna wstaje i wkłada jedną rękę do kieszeni, a drugą przeczesuje włosy - Nie wiem co może Ci się tam stać, rozumiesz Rose ? 

- Tak, rozumiem, że mogę nie wrócić z tej misji cała - wyszeptuje i momentalnie do oczu znowu napływają mi łzy.

- Nawet tak nie mów. Zabraniam Ci. Masz o tym nie mówić i nie myśleć. Doprowadzimy to do końca, ale nie narażę twojego życia - ton jego głosu jest podniesiony, a palce prawej ręki zaciska w pięść, co w jego przypadku jest oznaką zdenerwowania. 

- Nie ma innego wyjścia Luke, musimy zaryzykować - ręce zaczynają mi drżeć, a głos załamuje się z każdym kolejnym słowem.

- Wiem, ale wciąż się zastanawiam czy dobrze robimy. To cała sprawa zaczyna mi się coraz mniej podobać. Dochodzą nowe fakty, o których nie mieliśmy pojęcia. Boje się co się może zdarzyć.

- Nie przekonamy się jeśli nie spróbujemy - mówię drżącym głosem.

- Boisz się Rose, ja też się boje - ściska mocniej moją dłoń - Nie polecisz tam sama, cały czas będę mieć na ciebie oko. 

- Nie chce, żebyś ty też się narażał.

- Na tym właśnie polega moja praca, ale nie martw się wszystko będzie dobrze. Najchętniej zabrałbym Cię teraz do domu, ale musimy tam do nich niestety wrócić - mężczyzna wywraca lekko oczami. To spotkanie również dla niego jest trudne.

- Wiem, poprawię tylko trochę swój wygląd i możemy iść - odpowiadam i podchodzę do lustra. 

Wyglądam dość nieciekawie. Mam lekko rozkopane włosy, ale mój makijaż jest niestety dość rozmazany. Próbuje sobie z tym poradzić za pomocą wody i ręcznika papierowego, niestety moja torebka została w sali. Postanawiam związać włosy w kucyk, gdyż tak będzie mi najwygodniej. Na całe szczęście znajduje gumkę w kieszeni i mogę sobie z tym poradzić bez większych problemów. Po chwili wyglądam względnie, ale moja skóra ma nienaturalnie blady wygląd. Zasługą tego są zapewne nerwy, które cały czas mnie nie opuszczają. Boje się tego co mnie czeka, ale jeszcze bardziej obawiam się kolejnej konfrontacji z osobami w sali, szczególnie z Wardem. Jest on bezczelny, samolubny i zapatrzony w siebie i ma mnie na celowniku. Nie wiem czego jeszcze mogę się po nim spodziewać. Prawdopodobnie wszystkiego. Jak ja nie cierpię takich ludzi jak on. Przez myślenie o mężczyźnie zaczynam się bardziej denerwować. Muszę się opanować. Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze. Powtarzam tą czynność kilka razy. Jestem trochę spokojniejsza, ale nadal mam poczucie, że coś niekoniecznie dobrego się wydarzy jak tylko przekroczę próg sali konferencyjnej. 

Kiedy staje z Lukiem pod drzwiami boje się nacisnąć klamkę. Chce wyciągnąć do niej rękę, ale jakaś siła jakby mnie blokuje. Jest to sytuacja podobno do takiej, na którą możemy natknąć się w szkole, gdzie jakiś uczeń po zrobieniu czegoś niezgodnego z regulaminem musi udać się do gabinetu dyrektora. On nie chce tam wejść, ja nie chce wejść tutaj. Wiem kto tam będzie, ale nie do końca wiem czego mam się tam spodziewać. Nie chce, żeby Ward znowu ze mnie szydził, ale nie umiem mu się postawić. Czuje przed nim pewien respekt mimo, że jest totalnym dupkiem. Może powinnam po prostu zagryźć zęby i spróbować to przetrwać, innego wyjścia nie widzę. 

Biorę głęboki wdech i powoli naciskam klamkę. Drzwi otwierają się lekko więc popycham je ręką i wchodzę do pomieszczenia zdecydowanym krokiem. Nie mogę okazywać słabości. Muszę udawać, że słowa Warda mnie nie ruszają. Podchodzę do wcześniej zajmowanego miejsca i siadam z gracja udając, że nic się wcześniej nie wydarzyło. 

- Któż to, w końcu uraczył nas swoją obecnością - mówi z wyraźnym jadem w głosie Ward i spogląda w moim kierunku. Na jego twarzy maluje się wyraźna niechęć do mojej osoby.

- Z tego co wiem to była przerwa - odpowiadam szybko, zanim zdążę się ugryźć w język.

- Ależ oczywiście, że była. Przecież musiała mieć pani czas, żeby sobie popłakać.

- Oj myśle, że nie ma pan pojęcia co robiłam w czasie przerwy i niech pan nie liczy, że się dowie.

- Jest pani naiwna, dowiem się wszystkiego. Nic się przede mną nie ukryje, żadna pani tajemnica. 

- Zobaczymy - odpowiadam pewnie, chociaż w duchu boje się tego co może się wydarzyć. 

Co jeśli dowie się o Robercie, albo gorsza o mojej relacji z Lukiem ? Wtedy nie tylko ja za to zapłacę, ale my wszyscy. Będę musiała się postarać i nie dopuścić do tego, aby prawda wyszła na jaw.


------------------

Cześć 

Przepraszam was bardzo, że dopiero teraz, ale były pewne problemy z tym rozdziałem. Zupełnie ostatnio nie mam weny twórczej, mam bardzo dużo na głowie i średnio sobie z tym radzę. Pisałam ten rozdział od dłuższego czasu, ale dopiero teraz miałam chwilę, żeby go dopracować. Następne rozdziały będą się pojawiać regularniej. A tymczasem zachęcam do gwiazdkowania i komentowania :D 



Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now