Rozdział 13

2.2K 139 1
                                    

Siedzę w samochodzie z Jamesem, jesteśmy w drodze do jego rezydencji. Denerwuje się, nie wiem czego mogę się spodziewać po nim, po domu, ochronie, którą na pewno zastaniemy w jego posiadłości. W głowie analizuje sobie cały plan, muszę zrobić coś, żeby mężczyzna zostawił mnie na chwile samą, najlepiej jeszcze w gabinecie i przy włączonym laptopie, co równa się z niewykonalne. Nie mam pojęcia jak mam to zrobić, nawet jeśli zostanę sama z jego komputerem to na pewno jest chroniony hasłem, a żeby wgrać wirusa muszę przejść przez hasło, to jak podróż w kosmos, możliwa, ale trudna do wykonania. Pendrive, który mam w kieszeni marynarki ciąży mi, mam wrażenie, że waży z 10 kilogramów. Spoglądam na James'a, jest skoncentrowany na jeździe, więc jest szansa, że nie zauważył mojego zdenerwowania. Nagle prawa ręka zaczyna mi się lekko trząść, szybko łapie ją drugą, żeby mężczyzna nie zauważył, jeszcze tego by brakowało, żeby zaczął coś podejrzewać. Spoglądam na prawo widzę mijane domy, wszystkie są piękne, ogrodzone zupełnie jak klatki, aby nikt nie wszedł, ale też aby nic nie uciekło. Mężczyzna podjeżdża do willi na lewo, otwiera się przed nami brama. Po chwili widzę wielką posiadłość, jej widok zapiera dech w piersi. W takim domu to sam prezydent mógłby mieszkać. James zatrzymuje samochód przed samym wejściem. Mężczyzna wysiada i podchodzi do mnie, aby pomoc mi wysiąść. Następnie podaje kluczyki jakiemuś mężczyźnie, pewnie jego zadaniem jest odpowiedzenie samochodu do garażu. James podaje mi ramie i zmierzamy po schodkach do wejścia. Kiedy jesteśmy już w środku czuje istny powiew luksusu, wszystko jest eleganckie, ale również nowoczesne , ten do to istne marzenie. Na ścianach wiszą obrazy modernistyczne, które idealnie pasują do wystroju. Całość jest ogromna, nie mam pojęcia ile jest tutaj pokoi, ale na pewno sporo, moje mieszkanie wyglada przy ty jak piwnica. Zawsze marzyłam o takim domu, napewno jest tu tez piękny ogród. Z moich zamysłem wyrywa mnie głos mężczyzny:
- Jak co się podoba ?
- Twój dom jest piękny, zapierający dech w piersi - odpowiadam zgodnie z prawdą. Widać, że James ma bardzo dobry gust.
- Cieszę się, że ci się podoba, ale to dopiero niewielka jego część, zobaczymy co powiesz jak zobaczyć resztę - Mężczyzna uśmiecha się do mnie, a w jego oczach widzę ogniki, mam nadzieje, że nie myśli o tym o czym nie chce by myślał. Nie jestem na to gotowa i nie będę, nie z nim. Wiem, że powinnam dla dobra zadania, ale to jest takie trudne. James jest przystojny, ale nic do niego nie czuje, gram przy nim kogoś kim nie jestem, wielkiego pokoju, w którym czeka już na nas zastawiony stół. Mężczyzna odsuwa mi krzesełko, siadam, a James siada naprzeciwko.
- Częstuj się, ale na przystawkę polecam tatara z tuńczyka, specjał kuchni mojej kucharki Cloe.
- Dziękuje, w takim razie spróbuje go najpierw - nakładam na talerz i biorę kęs. Mężczyzna miał racje, jest naprawdę wyśmienity. Próbuje też innych potraw, ale w pewnym momencie jestem już tak najedzona, że zdecydowanie nie zjem nic więcej.
- Mam nadzieje, że ci spakowało.
- James masz wspaniałą kucharkę, to wszystko było wyśmienite.
- Podziękuje jej od ciebie, pózniej, a teraz chciałbym pokazać ci resztę domu - Mężczyzna wstaje, podchodzi do mnie i wyciąga rękę w moim kierunku. Biorę ją i po chwili idziemy trzymając się za ręce do kolejnych pomieszczeń. Najpierw mijamy ogromny salon, w którym często jak mówi James odbywają się przyjęcia, potem mijały długi korytarz w drzwiami prowadzonymi do łazienek, kuchni, pokojów gościnnych. Następnie wchodzimy na piętro, jest tam sala konferencyjna, pokój z bilardem i innymi grami. Zostają nam tylko dwa pomieszczenia. Jednym z nich jest zapewne sypialnia, a drugi to pewnie gabinet. Nie myliłam się, wchodzimy w pierwszej kolejności do sypialni właściciela domu, w pierwszej chwili rzuca mi się w oczy ogromne łóżko, przynajmniej pięć osób by się na nim zmieściło.
- Tutaj jest moja sypialnia, jedno z moich ulubionych miejsc w domu - mówi James. Potem podchodzi do mnie i zaczyna mnie całować, najpierw delikatnie, ale potem coraz bardziej namiętnie. Za chwile leżymy już na łóżku, a mężczyzna składa pocałunki na mojej szyi, a ręka próbuje zdjąć moja marynarkę. Nie to nie może się dziać, muszę coś wymyślę i to szybko. Po chwili jestem już bez marynarki, a James zaczyna rozsuwać zamek mojej sukienki. Muszę działać szybko.
- James...James - próbuje mówić między pocałunkami, ale on chyba myśli, że mówią to żeby go jeszcze bardziej zachęcić. - Przestań - udaje mi się powiedzieć w momencie, w którym moja sukienka już prawie jest ze mnie zdjęta. James odrywa się ode mnie i patrzy na mnie pytającym głosem.
- Kochanie coś się stało ?
- James ja dzisiaj nie mogę, wiesz kobiece sprawy - odpowiadam, nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Rozumiem, rozumiem, nie wiedziałem.
- Wiem, po prostu nie dzisiaj.
- Dobrze, będzie jeszcze czas - mężczyzna pomaga mi założyć sukienkę i marynarkę. Widzę, że nie jest zadowolony, że nic z tego nie wyszło.
-Mam nadzieje, że się nie gniewasz.
- Nie, przecież nie mogę się gniewać o coś co nie zależy od ciebie, wszystko dobrze - mówi i przytula mnie. - Chodźmy do gabinetu, napijemy się może czegoś - proponuje mężczyzna. Na to czekałam. Po chwili jesteśmy już w pomieszczeniu, James nalewa wisky do dwóch szklanek, upiłam małego łyka, jest dość gorzka, zupełnie nie moje klimaty. Muszę coś wymyślić, żeby pozbyć się mężczyzny z pomieszczenia, nagle przychodzi mi coś na myśl, ukradkiem wyjmuje jeden kolczyk z ucha.
- O nie, o nie - mowię na cały głos i dotykam ucha.
- Co się stało ? - podchodzi do mnie z wyraźnie zaniepokojoną miną.
- Zgubiłam jeden kolczyk, a to rodzinna pamiątka, prezent od mojej babci.
- Może ci gdzieś wypadł, zaraz go poszukamy.
- To może ty pójdź zobaczyć w samochodzie, a ja sprawdzę sypialnie - proponuje.
- Dobrze, idę za chwile wrócę.- James wychodzi, a ja udaje, że idę do sypialni, odczekuje kilka sekund. I szybko idę do gabinetu, siadam przy biurku, otwieram laptopa i tak jak myślałam jest hasło. Myśle na tym co mężczyzna mógł dać za hasło, próbuje jego datę urodzin, imiona rodziców, ale to nie przynosi rezultatu. Przychodzi mi na myśl tylko nazwa, którą widziałam na jednej z dokumentów w jego firmie, projekt Gramston, nic o nim nie wiem, to coś ścisłe tajnego, FBI mówiło, że muszę się coś o tym dowiedzieć. Próbuje i działa, szybko wkładam pendriva i wgrywam wirusa, na ekranie widzę folder z nazwą tego projektu, kilkam jest w nim wiele dokumentów o zdjęcia jakiś schematów, na początku nie bardzo wiem co to jednak po chwili zdaje sobie sprawę, że to schemat głowicy jądrowej. O mój Boże, to nie byle jaka broń tylko atomowa, może zniszczyć cały świat. Szybko wyłączam laptopa, odliczam pendriva, wyjmuje telefon i pisze do Roberta:
"On buduje głowice jądrową"
Nie mija chwila i mam odpowiedź:
" Musimy go powstrzymać "
Nie daje rady nic więcej mu odpisać, do James wraca do pomieszczenia.
- Nie znalazłem go, a ty ?
- Znalazłam - odpowiadam i macham kolczykiem. Boje się go, mam nadzieje, że się nie trzęsę zbytnio.
- Coś się dzieje ? Wyglądasz blado ?
- Gorzej się czuje, wezmę taksówkę i wrócę do domu.
- Odwiozę cię.
- Nie, piłeś, pojadę taksówką - odpowiadam i schodzę do dół. Żegnam się z mężczyzna krótkim pocałunkiem, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Po chwili siedzę już w taksówce i zmierzam do mieszkania Roberta, muszę z nim o tym porozmawiać. Nie miałam włączonego podsłuchu, bo zasięg jest krótki, a Robert w pobliżu mógłby wzbudzać podejrzenia. To już nie tylko handel bronią, to sprawa bezpieczeństwa narodowego...

----------
Cześć
Nowy rozdział, wiele spraw powoli się wyjaśnia, ale co stanie się dalej dowiecie się cytując kolejne rozdziały.

Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now