Rozdział 11

2.3K 150 2
                                    

Budzę się w wielkim łożku, które na pewno nie należy do mnie, po chwili przypominam sobie jednak, że jestem u Roberta. Postanawiam wstać i obejrzeć jak wyglądam. Podchodzę do lustra, włosy nie wyglądają najgorzej, ale ubranie jest całe pogięte. Mam gołe stopy, więc szukam moich szpilek. Znajduje je koło łóżka, zakładam je na nogi, związuje włosy gumką, którą zawsze nosze na ręce i idę w kierunku salonu. Robert siedzi przy stole, ma włączony laptop, porozkładane jakieś papiery. Nadal siedzi w garniturze, tylko marynarkę ma zdjętą, na stoliku leży rownież broń. Jest agentem, musi być zawsze gotowy do wykonania zadania. Po chwili mnie zauważa i odwraca się w moją stronę.
- Jak spałaś ? Wszystko dobrze ?
- Tak, dziękuje, ale która jest godzina ?
- 17:00 - spałam ponad osiem godzin.
- To zdecydowanie późno, powinnam zbierać się do siebie.
- Najpierw zjesz obiad, a potem porozmawiamy, możesz też przebrać się w koszule, którą ci przygotowałem, leży na komodzie w sypialni. - kiwam głową, że rozumiem i idę przebrać się, gdyż moja koszula wyglada strasznie. Po chwili jestem już przebrana, koszula Roberta jest na mnie trochę za duża, ale podwijam rękawy, zanim wrócę do salonu idę jeszcze do łazienki, makijaż mi się trochę rozmazał, ale mężczyzna nie ma raczej płynu micelarnego, więc musi mi wystarczyć woda i waciki. Wyglądam dość przystępnie, kiedy wchodzę do salonu, pięknie tam pachnie. Siadam przy stole, a agent podaje mi talerz, na którym widzę pieczoną pierś w kurczaka z mozarellą, a do tego komosa ryżowa, i sałatka. Wszystko smakuje tak dobrze, jak wyglada. Chyba wezmę u niego lekcje gotowania. Odchodzę do stołu i siadam na kanapie, mężczyzna siada koło mnie.
- Rosie, mamy sobie dość sporo do wyjaśnienia - zaczną Robert.
- To prawda mamy.
- Zacznę do tego, że przepraszam cię za to co wydarzyło się wczoraj, nie powinienem tak się zachowywać. Twoje zadanie jest bardzo trudne i nie mogę wymagać natychmiastowych efektów, ale ścigamy go już tak długo, że każdy kolejny dzień powoduje, że nasze szanse maleją. Wczoraj byłem zły, że nie zgodziłaś się z nim jechać, ale wiem, że dla ciebie to mogło być za szybko.
- Robert, to wszystko dzieje się tak szybko, ja nie nadążam za tym.
- Rosie rozumiem, jednak wiedziałaś na co się godzisz.
- Na co się godzę ? Nie miałam zbyt wiele do powiedzenia w tej sprawie, musiałam się zgodzić, nie było innego wyjścia.
- To prawda, wiem, że zostałaś postawiona w trudnej sytuacji, ale byłaś najlepsza kandydatką do tego zadania.
- Byli inni kandydaci ? - jak oni mogli o tym nie wspomnieć, że nie byłam jedyną wybraną do tego zadania, że byli też inni,
- Tak byli, ale zostali odrzuceni, z rożnych względów, pozostałaś ty.
- Dlaczego ja ?
- Idealnie się nadawałaś, młoda, nowa z firmie, mogłaś zdobyć zaufanie prezesa, piękna, wykształcona, idealnie się nadajesz - mówi to uśmiechając się lekko do mnie, kiedy powiedział piękna zrobiło mi się gorąco.
- Nie mnie to oceniać, wiem tylko, że doprowadzę to zadanie do końca.
- Świetnie cieszę się z tego.
- Nie skończyłam, potrzebujecie mnie, teraz ja chce wyznaczać warunki. - nie wiem skąd mam tyle odwagi, żeby to powiedzieć.
- Rose, chyba czegoś nie rozumiesz, nie możesz tak po prostu wyznaczać warunków, to prawda potrzebujemy cię, ale ty pracujesz dla nas, a nie na odwrót.
- Świetnie, po prostu świetnie, traktujesz mnie jak jakaś zabawkę, która na wykonać jakieś zadanie, a jak się nią znudzisz to ją wyrzucisz, myślałam, że jesteś inny - wykrzykuje mu prosto w twarz i wstaje z zamiarem wyjścia i podjechania prosto do siedziby FBI, żeby prosić o zmianę agenta, jednak Robert łapie mnie za nadgarstek i pociąga w stronę kanapy.
- Rose, nie traktuje cię jak zabawkę, jesteś dla mnie ważna.
- Ważna ? Raczej słabo to okazujesz - odpowiadam, mówi mi, że jestem ważna dla niego, a jak mnie traktuje, jego słowa nie zgadzają  się z czynami.
Robert jednak nic na to nie odpowiada, tylko przyciąga mnie do siebie, a po chwili jego wagi dotykają moje. Na początku całuje mnie delikatnie, jakby czekał na przyzwolenie, ale po chwili kiedy zaczynam oddawać pocałunek, staje się on bardziej namiętny, zachłanny, jego ręce wędrują po moich plecach, swoimi dotykam jego włosów. Coraz bardziej zatracamy się w sobie, po chwili jestem już na jego kolanach, a za następna niesie mnie do sypialni i rzuca na łóżko. Zaczyna całować moją szyje, a ja odpinam guziki jego koszuli, po to by po chwili zdjąć ja całą. Mężczyzna ma bardzo umięśniony tors, jest idealny, zaczynam jeździć palcami po jego klatce, on przenosi pocałunki na moje usta. Jestem jak w jakimś transie, jednak po chwili dociera do mnie co robię, nie mogę tego zrobić. Szybko odrywam się od Roberta, on też chyba opamiętuje się.
- Robert, to, ja... - nie wiem co mam mu powiedzieć, że cholernie mi się to podobało, ale to nie właściwe i nie powinnismy tego robić.
- Rosie rozumiem, musimy zachowywać się profesjonalnie, to się więcej nie powtórzy, przepraszam.
- Dobrze, chyba powinnam już pojechać do siebie.
- Tak, zaraz cię odwiozę. - mężczyzna bierze koszule i zakłada ją na siebie. Po pięciu minutach siedzimy już w jego samochodzie i jedziemy do mojego mieszkania. Podróż mija w ciszy, nie wiem co mogłabym teraz mu powiedzieć. Wcześniej to ignorowałam, ale od pierwszego spotkania mężczyzna mnie intryguje, jest taki tajemniczy i przystojny, chyba, w końcu powinnam to przyznać przed samą sobą, że mi się podoba. Tak podoba mi się, ale to nie właściwe, kiedy James pocałował mnie wczoraj, wyobraziłam sobie, że to Robert, cholera. To nie powinno się wydarzyć. Patrzę na lewo i widzę swój wieżowiec, odpinam pas.
- Do jutra Robert, oddam ci jutro koszulę.
- Jasne, do jutra Rosie - odpowiada i uśmiecha się delikatnie, odpowiadam tym samym i wychodzę z samochodu. Po pięciu minutach jestem już w mieszkaniu, szybko przebieram się w coś wygodniejszego i siadam na kanapie, żeby wszystko sobie przemyśleć, jednak słyszę dzwonek do drzwi. Czy to możliwe, że to Robert ? Szybko podchodzę to drzwi otwieram i zamieram na widok osoby która znajduje się przed wejściem.
- Cześć Rosie, postanowiłam zobaczyć czy nic ni nie potrzeba i jak sobie radzisz.
- James, wejdź.- Tego się nie spodziewałam...

----------------
Cześć
Nowy rozdział już niedługo, mam nadzieje, że książka się wam podoba, bo to dopiero początek, jeszcze sporo rozdziałów przed nami. Następny prawdopodobnie już 9 października. Zachęcam do czytania, zostawiania gwiazdek i komentarzy, gdyż to mnie motywuje do pracy i częstszego dodawania rozdziałów :)

Zabójcza Gra  [Zakończone]Where stories live. Discover now