Rozdział 20

1.7K 104 1
                                    


Zgodziłam się na jego propozycje, nadal w to nie wierzę. Zostanę agentką. To wręcz nieprawdopodobne, niemożliwe. Pytanie jak do tego doprowadziłam dźwięczy mi w głowie, a odpowiedz na nie jest bardzo prosta. Chciałam uciec od Roberta, dlatego się zgodziłam. Jestem tchórzem, nie podjęłam walki, poddałam się. Wybrałam swoją drogę, zapłacę za ten wybór. Wmawiam sobie, że nie mogliśmy być razem, że to by nie wypaliło. Teraz trochę pocierpię, ale potem będzie już lepiej. Zaczynam coś nowego i bardzo niebezpiecznego. Będę musiała przejść szkolenie, bez niego się nie obędzie. Luke mówił, że będzie trudne, wyczerpujące, ale wierzy, że bez problemu dam radę. Nie wiem jak się potoczy, ale nie jestem już tą samą osobą co byłam kiedyś. Nie jestem już tą Rosie, która przyleciała do Stanów. Nie tylko moje życie się zmieniło, ja też się zmieniłam. Jedna decyzja pociągnęła za sobą inne, które doprowadziły mnie do miejsca, w którym się znajduje. Jestem w bazie Agencji, zaraz zapoznam się ze wszystkim. Nie wiem gdzie się znajdujemy, wszystko jest ściśle tajne. Wiem tylko, że jesteśmy gdzieś pod ziemią, bo nie ma tu okien i zjeżdżaliśmy windą na poziomy minusowe. Kiedy oznajmiłam Lukowi, że przyjmuje jego propozycje, zaproponował, żeby zaczęła szkolenie jak najszybciej się da. I następnego dnia po pracy znalazłam się tutaj. Ze względów bezpieczeństwa nie widziałam drogi jaką przebyliśmy, miałam zasłonięty oczy przepaską. Kiedy Simmons powiedział, że będzie musiał zasłonić mi oczy, pomyślałam, że założy mi worek na głowę jak w filmach, albo zamknie w bagażniku. Na szczęście nic takiego się nie stało. Mogłam swobodnie z nim rozmawiać, ruszać się, tylko nic nie widziałam. Podróż nie zajęła nam zbyt długo, ale nie wiem, w którym kierunku jechaliśmy, było po drodze zbyt wiele zakrętów. Dopiero w windzie Luke rozwiązał mi oczy. Rozglądałam się po niej, jednak nie różniła się niczym od innych wind, dopiero kiedy wysiedliśmy mogłam porządnie się rozejrzeć. Wszystko było utrzymane w ciemnych barwach, czarna podłoga, ściany w szaro - ciemnych odcieniach, dlatego było zlokalizowane wiele lam świecących lekko żółtym światłem. Od razu zauważyłam kamery rozlokowane po pomieszczeniu.  Korytarzami przemieszczali się agenci, większość w nich była w garniturach. Nie zaszczycili mnie nawet spojrzeniem, byli skupieni na pracy i własnych zadaniach. Poczułam dłoń Luka na swojej tali, zaczął mnie prowadzić w nieznanym mi kierunku. Rozglądałam się się na boki, starałam się rozejrzeć po zupełnie nieznanym mi miejscu. Mijaliśmy wiele drzwi, przy niektórych z nich znajdowały się skanery, prawdopodobnie lini papilarnych bądź siatkówki oka. Nie ma się co dziwić, w końcu jestem w bazie agencji wywiadowczej. Zostałam zaprowadzona do sali, w której obecnie się znajduje, Luke mnie na chwili zostawił, ale oznajmił, że zaraz wróci. Czekam już dobre pięć minut, kiedy się pojawia w towarzystwie drugiej osoby. 

- Rose to jest agenkta Johnson, będzie prowadzić twoje szkolenie - mówi Simmons i pokazuje mi na kobietę. Jest to wysoka brunetka, włosy ma spięte w koński ogon, ubrana jest na czarno. Przez to, że ma założoną koszulkę na ramiączkach, widać wyraźnie jest mięśnie. To na pewno zasługa wielu treningów. Nie jest ona bardzo młoda, ale nie wygląda też staro, na pewno jest po trzydziestce. Patrzy na mnie przenikliwym wzrokiem, usta ma ściśnięte w wąską linie. Czuje przed nią respekt. 

- Rosaline Cole - przedstawiam się i wyciągam rękę w jej kierunku. Nie ściska jej tylko patrzy na mnie. Szybko zabieram ją i prostuje się. 

- Zamierzasz w tym ćwiczyć ? - spogląda na mnie. Patrze na swoją czarną sukienkę i buty na szpilce, to na pewno nie jest odpowiedni strój do treningu. 

- Nie miałam czasu się przebrać - odpowiadam i silę się, żeby spojrzeć jej w oczy. Ona tylko prycha i odwraca się. Zmierza w kierunku drzwi. 

- Widzę cię za 10 minut na sali treningowej w odpowiednim stroju - oznajmia  i wychodzi. 

Straram się zachować spokój, na pewno nie będzie tak źle próbuje sobie wmówić. Nie będzie jeszcze gorzej. Cała moja pewność siebie odpłynęła. Nigdy nie byłam typem sportowej dziewczyny, co prawda grałam w tenisa, ale rekreacyjnie, tak samo z pływaniem. Biegi na lekcjach wychowania fizycznego mnie wykończały, nigdy nie ćwiczyłam też samoobrony. Podchodzę bliżej Luka, spoglądam na niego. 

- Rose nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze. Jane, czyli agentka Johnson jest specyficzną osobą, ale naprawdę bardzo dobrą w tym co robi, nie ma sobie równych - agent próbuje mnie uspokoić, uśmiecha się  i lekko klepie po ramieniu. 

- Trochę się boje - nie wierze, że powiedziałam to na głos. 

- Nie bój się, przecież cię nie poćwiartuje, raczej - robi poważną minę, a po chwili wybucha śmiechem, dołączam do niego. Nie pozostało mi nic innego tylko śmiech, bo płakać nie będę, zbyt wiele łez uroniłam w ostatnim czasie. 

- Dobrze wiedzieć, ale teraz musze się przebrać - odpowiadam. 

- Ale ja nie mam nic przeciwko temu - Luke uśmiecha się zadziornie i staje oparty o ścianę przyglądając mi się. 

- Wolałabym, żebyś wyszedł - mówię i uśmiecham się lekko. 

- Jasne, tak tylko żartowałem. Będę czekać przed drzwiami. Jak będziesz gotowa to wyjdź i zaprowadzę cię na sale treningową. 

- Oczywiście - przytakuje jeszcze głową dla potwierdzenia. Patrzę na mężczyznę, a kiedy opuszcza salę, zaczynam się przebierać. Elegancką sukienkę zamieniam na szarą bokserkę do ćwiczeń i czarne leginsy. Wysokie szpilki zaś zastępuje adidasami. Włosy wiążę w koński ogon. Zauważam lustro wiszące na końcu sali. Podchodzę do niego, staje przed nim i patrzę w swoje odbicie. Biorę głęboki wdech i wypuszczam powoli powietrze. Czynność powtarzam jeszcze trzy razy. Jestem zwarta i gotowa więc mogę opuścić salę. Zamykam drzwi i spoglądam na czekającego na mnie agenta. 

- Jestem gotowa - oznajmiam. 

- Ciesze się i zostały nam jeszcze trzy minuty więc powinniśmy zdążyć, Jane nie toleruje spóźnień - przytakuje głową na znak, że rozumiem i ruszam za Lukiem. 

Przed upływem trzech minut jesteśmy już przed wejściem do sali. Zatrzymujemy się. 

- Dalej pójdziesz sama, powodzenia - mówi Luke.

- Na pewno się przyda - odpowiadam i lekko się uśmiecham. 

Biorę głęboki wdech i otwieram drzwi. W środku widzę Jane czekającą na mnie. 

- Idealnie w porę, zaczynamy....




-----------

Cześć 

Nowy rozdział troszeczkę krótszy, jednak postanowiłam, że nie będę pisać jednego bardzo długiego, ale podzielę na dwa rozdziały. Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, mam bardzo dużo pracy w szkole i strasznie mało czasu. Mam nadzieje, że będziecie wyrozumiali, a ja się postaram, żeby pojawił się jak najszybciej :D 

Zabójcza Gra  [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz